Po dwunastu latach mamy zupełnie inny obraz postaci. Briget nie jest już bowiem zakompleksioną trzydziestką z nadwagą. Dojrzała, schudła i jedyne co zostało z jej ,,starej wersji,, to stan cywilny.
Po dwunastu latach na ekrany powróciła ulubienica wielu kobiet, ale również mężczyzn Briget Jones. Przyznam, trochę się obawiałem kolejnego sequela. Wyobrażałem sobie naciąganą historię, która już niczym nie zaskoczy. Jednak największą obawą była sama Renee Zellweger odtwórczyni głównej roli. Ostatnimi czasy radykalnie zmienił się jej wizerunek. Z pulchnej kobietki z baby facem przeobraziła się w dojrzałą kobietę o dość minimalistycznych kształtach. Idąc za ciosem i wymaganiami świata celebrytów, Renee trochę po majstrowała z twarzą. Zupełnie niepotrzebnie, pamiętam, gdy jakiś czas temu pojawiła się na pewnej amerykańskiej gali. Chyba nie było osoby, która potrafiłaby poznać ja bez ówczesnego podpisu na dole ekranu, kim jest owa kobieta. Na szczęście botoks się wchłonął, opuchlizny poznikały i na ekranie znowu mogliśmy rozpoznać Briget!
Jednak po dwunastu latach mamy zupełnie inny odraz postaci. Briget nie jest już bowiem zakompleksioną trzydziestką z nadwagą. Dojrzała, schudła i jedyne co zostało z jej ,,starej wersji,, to stan cywilny. Dziennik piszę nadal, choć tym razem poszła z biegiem czasu i zapisuje wszystko na tablecie czy smartfonie. Uzależniona od iPhone wpisuje się w obecne realia świata.
Problemy mogłyby się zdawać te same, samotność, przekwitanie, nieustanna chęć zmian. Czyli cała Briget w pigułce i dobrze, bo my widzowie uwielbiamy patrzeć, jak ktoś boryka się z podobnymi troskami jak my. Nie samymi problemami człowiek jednak żyje. W filmie mamy okazje zobaczyć jak bawi się dojrzała kobieta. Właśnie bawi się tak, że w pewnym momencie orientuje się, że jest w ciąży. Pytanie tylko z kim, skoro przypuszczalnych ojców jest aż dwóch? Oprócz problemów głównej bohaterki film ukazuje problemy współczesnego świata. Dyskryminacji samotnych matek, nie akceptacji homoseksualizmu etc. Na szczęście każdy z tych większych i mniejszych problemów ma przyjemne zakończenie.
Nie chcę zdradzać całej fabuły filmu, bo to całkowicie nie ma sensu. Powiem tylko tyle, jest kupa śmiechu, pozytywnego zaskoczenia, a w niektórych momentach nawet wzruszenie. Ja bawiłem się świetnie! Śmiałem się do łez, licytowałem przyszłość tej kochanej kobietki, ale również łezka w oku się zakręciła. Wiadomo, na komediach romantycznych aż wypada się wzruszyć. Wisienką na torcie był soundtrack, który jest idealnie dobrany do scenariusza. Także nawet sobie pośpiewałem Ellie Goulding, Rihanne czy moich ukochanych Years & Years. Cieszę się, że kino nie było zbyt pełne, bo ludzie pewnie by mnie pozabijali;)
Bridget Jones’s Baby – film, który mógłbym polecić wszystkim, bo przecież czasem trzeba odpocząć, nie myśleć za wiele, wyłączyć się i zobaczyć jak to w ty życiu czasem bywa. Także w niedziele popołudnie zabrać pod rękę chłopaka, dziewczynę, przyjaciół czy rodzinę i zobaczyć jak żyje się naszej ukochanej Briget.