Anti przeciwko przyjętym normom. Scenografia bez fajerwerków i gadżetów niczym białe płótno. Najważniejsza podczas koncertu była Rihanna i jej głos, który jeszcze nigdy nie był w tak świetnej formie.
Ponad pół roku temu podczas mroźnej zimy dowiedziałem się, że rusza ANTI World Tour promujący najnowszy krążek Rihanny. Pamiętam gdy po ponad czteroletniej przerwie niespodzianie ukazało się ANTI. Zwariowałem, nie będę oszukiwał. Od pierwszego przesłuchania stwierdziłem, że to najdojrzalszy album z dorobku Robyn. Zupełnie inna stylistyka, dźwięki i przede wszystkim najbardziej dopieszczona pod względem emocjonalnym i artystycznym. Dla mnie bezapelacyjnie najgenialniejszy album.
Fanem jestem od wielu lat mimo tego nie miałem okazji wcześniej pojawić się na jej koncercie. Bez zastanowienia więc kupiłem bilet i upragnienie wyczekiwałem daty koncertu.
Dzięki swojemu szczęściu i poniekąd sprytowi dostałem się niemalże pod samą scenę. Długi czas wyczekiwania, palenia się w żarzącym warszawskim słońcu na coś się opłacił.
Rihanny nie trzeba nikomu przedstawiać, nawet jak ktoś jej nie słucha to i tak jej słucha. Jej piosenki lecą wszędzie i każdy bez wyjątku zna hity, którymi zwykła nas zasypywać.
Sam koncert był dobitnie spójny z płytą. Anti przeciwko przyjętym normą. Scenografia bez fajerwerków i gadżetów niczym białe płótno. Najważniejsza podczas koncertu była Rihanna i jej głos, który jeszcze nigdy nie był w tak świetnej formie. Nie było przesadnie skąpych strojów (szkoda), oraz ociekających erotyzmem tańców. ATW łamie wszelakie schematy do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. Robyn uwodzi i kokietuje publiczność, ale robi to w tak subtelny sposób, że czułem się jak na prawdziwej pierwszej randce.
Setlista przepełniona nowymi kawałkami, wymieszana z najlepszymi dotychczas hitami. Osobiście zdarłem gardło do granic możliwości, a nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Wzruszenie towarzyszy mi od pierwszych dźwięków Stay…, aż do teraz.
Jedynym minusem całego wydarzenia była lokalizacja. Koncerty na PGE Narodowym nie powinny się odbywać nigdy. Po drugim koncercie na Stadionie tylko się w tym utwierdziłem. Głos wraz z dźwiękami się rozchodził, a echo często zagłuszało wokal. Szkoda bo wokal tego wieczoru mógł zmieść z powierzchni ziemi.
Pomijając całą wręcz niewyobrażalną idealność Rihanny. Największym jej fenomenem jest fakt, że chyba tylko ona potrafi zgromadzić pod swoją sceną tak zróżnicowaną publiczność. Zaczynając od dzieci, poprzez wymalowane małolaty, tysiące zakochanych chłopaków kończąc na starszych osobach, które nawet mnie zaskoczyły swoim tańcem do We Found Love. Jest to olbrzymi sukces, a Robyn udowadnia tym, że to ona stawia karty i będzie robiła to nadal. Jest w stanie sprzeciwić się wymaganiom, zrobić to co jej w duszy gra, a na koniec i tak sprzedać to z takim rozmachem, że to ona wygrywa. Mam nadzieję, że takich płyt i tras koncertowych będzie więcej tylko w innej lokalizacji. Kończąc wspomnienia mam gęsią skórkę na całym ciele i zapewne zaśpiewałbym teraz Love On The Brain kolejny raz, ale pewnie już nigdy bym się nie odezwał.
Komentarze ( )