Jaki znak pokoju? Jakie pojednanie dla katolików i gejów? Czy kościół nie naucza, że trzeba kochać i szanować bliźniego swego? Czy może jednak osoba o odmiennej orientacji, nie jest twoim bliźnim?
Osobą wierzącą nie jestem mimo, że wiele lat starałem się znaleźć jakikolwiek sens i powód dla, którego mógłbym całkowicie uwierzyć. Próbowałem wyjaśnić sobie wszystko na swój sposób, a że jestem myślicielem z natury wgłębiałem się w to dość mocno. Niestety albo stety na przestrzeni lat wszystko skręciło w jedną stronę. Wykoleiłem się z wpajanych przez rodzinę i kościół zasad. Postanawiając po prostu być dobrym człowiekiem, nie czyniąc nikomu nic złego lecz z dala od tego wszystkiego co związane jest z kościołem.
Może byłoby łatwiej w życiu gdybym wierzył, że jednak coś mnie czeka po tym nieokiełznanym ziemskim życiu. Ale nie potrafię robić niczego na siłę, ani tkwić w czymś co jest sprzeczne ze mną. A cała instytucja kościoła stała się dla mnie okrutnie sprzeczna i niezrozumiała. Dlatego dziś czuje wielkie rozgoryczenie i frustracje.
Na początku września polska Kampania Przeciw Homofobii stworzyła dość ciekawą, ale również kontrowersyjną akcje społeczną ,,Przekażmy sobie znak pokoju’’.
Tyczy się ona symbolicznego pojednania katolików i osób homoseksualnych. W Internecie zahuczało. Na stronach zaczęły pojawiać się informacje, a w miastach zawisły plakaty.
Pierwsza moja myśl zdziwienie dość pozytywne- przyznam, ale już po chwili stwierdziłem, że to całkowicie kuriozalny pomysł.
Cała nadmuchana do granic możliwości akcja, jest dla mnie okrutnie sprzeczna. Jaki znak pokoju? Jakie pojednanie dla katolików i gejów? Czy kościół nie naucza, że trzeba kochać i szanować bliźniego swego? Czy może jednak osoba o odmiennej orientacji, nie jest twoim bliźnim? Naprawdę tego nie rozumiem i chyba nawet nie chce. Najwidoczniej geje muszą robić plakaty aby przypominać zagorzałym katolikom o ich przykazaniach. Kto by pomyślał, przecież dla większości bijących się w pierś, odmienność seksualna to grzech ostateczny. A geje mimo, że nikomu właściwie nic nie robią i tak obrywają po uszach. No ale przecież pod to da się podpiąć jakieś przykazanie, czy adnotacje z księgi. Szkoda tylko, że nikt z tych osób nie potrafi obrócić tego w drugą stronę i pomyśleć – Ok to też jest człowiek, powinniśmy go szanować i nie życzyć mu źle. Jeśli katolicy chcą być konsekwentni niech zaczną od siebie.
Sprzeczność wiary jest dla mnie od dobrych kilku lat tym tematem, którego unikam. Zresztą sam temat wiary i kościoła jest dla mnie odrzucający, niestety ale na przestrzeni lat duszpasterze, kościoły i wszystko to co dzieje się na naszych oczach, jest bardzo niesmaczne. A ja posiadając możliwość wyboru i wolnej woli, po prostu się na to nie zgadzam.
Czy naprawdę trzeba robić kampanie i wywieszać wszędzie plakaty, że należy podać sobie przysłowiowy ,, znak pokoju”? Czy to jednak nie powinno być oczywiste dla wszystkich, a przede wszystkim katolików?
Oliwy do ognia dolał nie kto inny jak sam wielebny kardynał Stanisław Dziwisz. Wielkie faux pas a dla mnie osobiście ogromne rozczarowanie. Niegdyś prawa ręka naszego rodowitego Papieża dziś wymierza słowne strzały w własnych bliźnich. Najwidoczniej taki chce dawać przykład innym. Osobiście już nie wnikam.
Wracając, kardynał Dziwisz wytoczył właśnie takie słowa w oficjalnym oświadczeniu ,, Czuję się w obowiązku przypomnieć naukę Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu, ponieważ jest ona ukazywana w sposób rozmyty lub wręcz zmanipulowany. (…) Z ubolewaniem stwierdzam, że w fałszowanie niezmiennej nauki Kościoła włączyły się również niektóre środowiska katolickie, których wypowiedzi i publikacje odeszły od Magisterium. Powołując się wybiórczo na wypowiedzi papieża Franciszka, przemilcza się te, w których Ojciec Święty tłumaczy, że w sprawie homoseksualizmu „powtarza tylko naukę zawartą w Katechizmie”.
…I kolejny raz wracam do sprzeczności. Dlaczego zachęcanie do wzajemnego pojednania i szacunku jest odbierane przez kościół i zwierzchników jako rozmywanie nauki kościoła? Czy właśnie nie o to chodzi, że wszyscy powinniśmy zacząć się miłować, jak jeden mąż?
W momencie gdy papież Franciszek wyrywa sobie włosy z głowy by świat otworzył się na inne rasy, inne orientacje i poglądy i zaczął po prostu najnormalniej w świecie szanować bliźnich, polski kardynał wygłasza taką mowę. Mimo mojego ateistycznego podejścia do kościoła i religii naprawdę polubiłem Franciszka przede wszystkim za ludzkość, która od niego płynie. Jak sam zresztą powiedział, nawet pokutujący homoseksualista ma szansę na zbawienie. Bo warto wspomnieć, że dużo osób o odmiennej orientacji nadal wierzy i chce wierzyć, a seksualność nie jest kwestią wyboru. Dla mnie kościół to po prostu dobra firma, która niestety nie zachęca i sama robi sobie antyreklamę. Bo jak ma zareagować katolik-gej, który mimowolnie jest wykluczony ze wspólnoty?
Ogromnie wiele pytań a tak mało odpowiedzi. Bardzo smutnie kształtuje się ta katolicka wiara, a tym samym nasz kraj, który w XXI w zamiast otwierać się na świat i ludzi zamyka się we własnej skorupie. Władze w sojuszu z kościołem nadmuchali nam nad Polską bańkę i teraz każą nam w niej siedzieć. Co jeśli ja nie chcę tkwić w tym padole. Mam wybór jak każdy i właśnie tego wyboru dokonuje kolejny raz. Miała być piękna akcja, która pogodziła by tęczowokrwistych z katolikami, a wyszło jak zawsze. Wielkie zamieszanie, niezrozumienie a na końcu nienawiść.
Nie dajmy się zwariować i pamiętajmy, że mimo tego, czy jesteśmy katolikami, buddystami czy gejami czy transseksualistami czy pochodzimy z bezludnej wyspy czy z Paryża wszyscy mamy prawo do miłości i wszyscy powinniśmy tą miłość okazywać innym. Niech nikt nie mąci nam już w głowach. Otwórzmy oczy na świat i serca dla ludzi.