Wczoraj biały, biały welon. Jutro białe, białe kości
Przyznam się bez bicia, że dawno nie czytałam dobrego kryminału. Mimo, że tego typu literaturą często otaczam się na co dzień, to zdecydowanie dopadł mnie kryminałowy marazm – brak mi było książki, gdzie w trakcie lektury dreszczyk przebiega po plecach i po prostu nie można się od niej oderwać. Muszę też przyznać, że w sporej części przypadków dobre książki znajduję przez przypadek, a na dobrą sprawę to one znajdują mnie. Tak też było z „Białymi kośćmi” Grahama Mastertona.