Dnia trzydziestego pierwszego października spotkałyśmy się z przyjaciółkami, aby obejrzeć film . Jako, że było to Halloween, zdecydowałyśmy się na horror. Wybrałyśmy ,,Piłę VII”.
To thriller opowiadający o losach psychopatycznego zabójcy, który łapiąc ofiary w różnego rodzaju pułapki, zabija je lub wypuszcza wolno. Sceny nie były straszne, lecz obrzydliwe. Widok dużej ilości krwi przyprawiał mnie czasem o mdłości. Reżyser, którym jest Kevin Greutert, postarał się o to, żeby w filmie nie zbrakło efektów sprawiających, że w trakcie oglądania czułam strach przez cały czas. Należeć do nich mogły na przykład pomysłowo skonstruowane pułapki lub pojawiający się wybuch. Efektami także mogły być ludzkie ciała po wypadkach wyglądające na prawdziwe. Reżyser nie powstrzymywał się przed pokazaniem brutalnych morderstw. Charakterystyczna dla filmu stała się mała lalka, z czarnymi włosami i czerwonymi polikami, poruszająca się na rowerku. Dzięki niej nastrój był jeszcze straszniejszy, niepokojący. Nie dało się przewidzieć, co się zaraz stanie.
Główne role zagrali: Tobin Bell, Costas Mandylor, Betsy Russel. Ta produkcja to kontynuacja pozostałych części. Patrcik Melton i Marcus Dunstan, czyli scenarzyści, wykazali się niezwykłą wyobraźnią, wydającą się czasem wręcz chorą. Wyprodukowany w USA siedem lat temu film prawdziwym znawcom nie znudzi się nigdy. Nie zabraknie tam również logiki, która bardzo często umyka w horrorach. Jedynie nie podobały mi się mało realistyczne części ciała widniejące w poszczególnych scenach. Kształtem przypominały elementy ludzkiego ciała, lecz strukturą czy kolorem niekoniecznie. Aktorzy tam grający spisali się znakomicie, realistycznie oddając ból, który mógł im w tym czasie towarzyszyć. Dzięki charakteryzacji sprawiającej wrażenie, że zostają oni okaleczeni lub całkowicie zabici, wszystko wyglądało realistycznie. Przecięta skóra lub sącząca się krew sprawiały niesamowite wrażenie. Odradzam również spożywanie czegokolwiek w trakcie trwania niektórych pułapek. Muzyka w filmie była zazwyczaj mroczna, budząca grozę. Dzięki niej zdołało się przewidzieć, że zaraz coś się wydarzy. Oświetlenie- jak w większości horrorów -nie było za jasne. Najczęściej światło wydobywało się z jednego punktu i nie było zbyt mocne. Czasami zdarzało się nawet nie dostrzec wszystkich elementów. Charakterystyczne jest to, że każda część ,,Piły” niesie ze sobą jakieś przesłanie. W tej Jigsaw, czyli psychopatyczny morderca, każe za swoje złe czyny ludzi albo pokazuje, jakie błędy popełniają, daje im szansę na zmianę swoich priorytetów lub odpłaca się za swoje krzywdy. Ofiary, które wydostały się na wolność, opowiadały o tym, że dzięki temu czują się silniejsze, o wiele bardziej wartościowe. Dziękowały nawet zabójcy za to, że są dzięki jego pułapkom odważniejsze. Wywnioskować możemy, iż psychopata starał się nawet pomóc niektórym, dodać im odwagi. Niestety, czynił to w bardzo brutalny sposób. Jego więźniowie musieli wybierać pomiędzy swoim życiem a kogoś innego. Często mogli odczuwać ból, który wiele razy w drastyczny sposób odegrali aktorzy. Film może być dla nas przestrogą, żebyśmy nie czynili innym niczego złego, żebyśmy nie skupiali się tylko na pieniądzach czy sławie.
Ekranizację uważam za bardzo udaną. Pokazuje, do czego mogą posunąć się ludzie, żeby zdobyć to, o czym marzą, że każdy ma w sobie siłę i odwagę, a każdy człowiek powinien wiedzieć, jak jest wartościowy. Jednak stwierdzam, że ,,Piła VII” to horror dla osób o mocnych nerwach, które zdają sobie sprawę, że to tylko film. Z chęcią obejrzę pozostałe części i następne tego horroru. To świetne, że oprócz wywoływać w nas strach, uczy, a także zmusza do zastanowienia się nad sobą samym.