Minione miesiące były jednym z najgorętszych okresów dla sympatyków sportu w ostatniej dekadzie. Chwilę przed nadejściem kalendarzowego lata usłyszeliśmy pierwszy z wielu gwizdków na niemieckich arenach w trakcie trwania Euro 2024, a godziny przed nadejściem maksimum roju Perseidów rozstaliśmy się z Francją goszczącą Igrzyska Olimpijskie. Co najbardziej zapadnie nam w pamięci z tych wielkich wydarzeń?
Kto pamięta o zwycięzcach Euro?
Rozgrywki, które miały rozgrzać do czerwoności piłkarski świat ostatecznie rozczarowały. Mecze nie były tak atrakcyjne jak większość się spodziewała – niewiele było nagłych zwrotów akcji, faworyci nie oczarowali publiczności magiczną grą, o ironio, dominowało wyrachowanie i pragmatyzm. Przynajmniej kibice zdawali się dobrze bawić w trakcie trwania imprezy – uliczne popisy holenderskich fanów błyskawicznie obiegły media społecznościowe, podobnie jak humorystyczne transparenty skierowane do turniejowych rywali. Fakt ten nie przykryje jednak szerokiej gamy narzekań – piłkarze skarżyli się na nadmiar spotkań w trakcie sezonu (niektórzy rozegrali ich blisko 70!), a kibicie oczekiwali lepszej dyspozycji swoich ulubieńców na murawie.
Pod niebem Paryża
Trudno się zatem dziwić, iż o piłkarskim święcie bardzo szybko zapomniano w Europie, gdy niespełna dwa tygodnie później ruszyła największa impreza sportowa na świecie. Wieczorem 26 lipca rozpoczęła się pierwsza taka w historii, organizowana poza bramami stadionu, ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich goszczących w 2024 roku w Paryżu. Stolica Francji przywitała sympatyków sportu wyjątkowym rejsem po Sekwanie – na barkach sunących po wodzie prezentowały się kolejne reprezentacje z najróżniejszych zakątków świata, a wydarzenie ubarwiły występy artystyczne na bulwarach oraz pobliskich budowlach. Nawet deszcz nie dał rady zakłócić otwarcia, mimo iż część prezentacji musiała zostać okrojona ze względu na bezpieczeństwo występujących. Z pewnością zarówno publika jak i główni aktorzy igrzysk – sportowcy, wspominać będą piękne areny, na których przyszło im rywalizować, szermierze w Grand Palais, jeźdźcy rywalizujący w ogrodach Wersalu, siatkarze plażowi zdobywający punkty u podnóża Wieży Eiffla czy chociażby żeglarze ścigający się na wodach portowego miasta Marsylia. W mieście miłości od pierwszej do ostatniej chwili trwania igrzysk, na każdym kroku, tradycja spotykała się z nowoczesnością.
Cena sukcesu
Prócz pięknych obrazków ze sportową rywalizacją na pierwszym planie, kolejna wielka impreza znów ukazała także ciemne, rzadziej omawiane strony sportowego sukcesu. Na przykładzie wielu zawodniczek i zawodników można zauważyć, iż rywalizacja na najwyższym światowym poziomie wiąże się nie tylko z codziennymi wyrzeczeniami, jakie sportowcy muszą podjąć dbając o siebie oraz rozwijając własne umiejętności, ale również z ogromną presją nakładaną przez związki, oficjeli, media czy kibiców. Obserwatorzy nie pamiętają o trudzie, który sportowcy wkładają w przygotowania do zawodów, o czasie który na to poświęcają oraz o emocjach z jakimi mierzą się zawodniczki i zawodnicy stając w szranki z rywalami. Oglądający skupiają się tylko i wyłącznie na wyniku sportowym, a jeśli w ich ocenie jest on poniżej oczekiwań, wówczas bardzo często sportowcy stają się ofiarami hejterskich ataków, a publika odwraca się od nich. Przynajmniej u nas bardzo często dochodzi do takich sytuacji. Po zdobyciu brązowego medalu w Paryżu, otwarcie o obciążeniach z jakimi musiała się mierzyć na korcie i poza nim, opowiedziała Iga Świątek. Rywalizowanie na światowym poziomie to nie tylko laury i zdjęcia z uśmiechniętymi kibicami.
Ryba psuje się od głowy
Przy okazji sportowego święta odwagi nabrali polscy zawodnicy, którzy na różnych etapach rywalizacji sformułowali wobec związków i oficjeli zarzuty odnoszące się do braku profesjonalizmu w działaniach podejmowanych wobec naszych reprezentantów. W przestrzeni publicznej słychać było krytyczne głosy płynące zarówno ze strony byłych i obecnych sportowców, a także komentatorów zaznajomionych z sytuacjami panującymi w poszczególnych organizacjach. Wywołało to niemałe poruszenie i wygląda na to, że jest szansa na zmiany. Oczywiście nie wszystkie związki dotknięte są wewnętrznymi problemami, ale tym bardziej należy docenić trud i wysiłek polskich sportowców, którzy pomimo przeszkód wciąż reprezentują nasz kraj w biało-czerwonych trykotach. Przykładem, który może stanowić ilustrację wątpliwych decyzji i rozwiązań podejmowanych w wybranych strukturach może być historia Pauliny Paszek. Polka jeszcze przed kilkoma laty reprezentowała nasz kraj na najważniejszych imprezach kajakarskich świata, jednak przytrafiła jej się kontuzja, która na pewien okres wyłączyła ją z rywalizacji. Zawodniczka została skreślona przez związek, jednak nie zrezygnowała z marzeń o olimpijskim krążku. Wyjechała do Niemiec, a gdy odnalazła się u naszych zachodnich sąsiadów, została zawodniczką hanowerskiego klubu i właśnie w Paryżu świętowała zdobycie srebrnego medalu w konkurencji w K-4 na 500 m, a także brązowego w K-2 na 500 m pokonując na torze m.in. koleżanki z byłej kadry. Dowodem na to, iż kondycja polskiego sportu wymaga poprawy, może być również najsłabszy wynik sportowy naszego kraju od igrzysk w Melbourne w 1956 roku, tym razem nasze zawodniczki i zawodnicy przywieźli do Polski 10 medali w tym tylko jeden złoty, podczas gdy na ostatnich igrzyskach w Tokio zdobyli medali 14 w tym 4 złote.
Teraz wasza kolej
Impreza zakończyła się tradycyjnie podczas ceremonii zamknięcia Igrzysk Olimpijskich, w Paryżu na Stade de France działo się bardzo wiele, w tym nastąpiło tradycyjne przekazanie flagi olimpijskiej, która miała powędrować do miasta organizatora kolejnej imprezy. W wyjątkowym anturażu oraz widowiskowym zjeździe z dachu obiektu Tom Cruise przejął ze sceny flagę przekazaną przez mer Paryża burmistrz Los Angeles i w zaprezentowanym spocie przewiózł ją aż za ocean. To symboliczne wydarzenie to także swego rodzaju przypomnienie o sztafecie pokoleń, o tym nieustannym biegu sportowych wydarzeń, o uniwersalnych wartościach oraz celach. Można zaryzykować stwierdzenie, że jeśli komuś przeszkadzała paryska spontaniczność i pewne nieprzewidziane okoliczności w trakcie trwania Igrzysk to teraz wszystko przenosi się do iście hollywoodzkiego świata gdzie wszystko jest starannie zaaranżowane i wyreżyserowane – nie ma miejsca na odstępstwa.
Zostały nam jeszcze fotografie
Przysłowie mówi, że wszystko co dobre, szybko się kończy i tak niestety jest również w tym wypadku. Organizatorzy Igrzysk zabrali nas we wspaniałą podróż, która rozpoczęła się ceremonią otwarcia, a skończyła na Stade de France. Reżyser Thomas Jolly porwał cały świat w magiczną, paryską podróż artystyczną, w której spotkała się tradycja i nowoczesność. Przypomniał nam o pięknie igrzysk, o ideach olimpizmu oraz o wartościach jakie za sobą niesie. Wciąż jeszcze słyszę całą muzyczną oprawę tych zawodów – przeboje Joe Dassina wybrzmiewające z głośników, wyjątkowe wykonania utworów Edith Piaf czy też nawiązania do przebojów popularnych na sportowych arenach całego świata. Niełatwo było rozprawiać w tym tekście o wydarzeniu, w kontekście którego wydaje się, że powiedziano już niemal wszystko, ja jednak pozwoliłem sobie popełnić ten artykuł z możliwie największą przyjemnością i sentymentem. To były dwa tygodnie wspaniałej rywalizacji w tak wielu dyscyplinach, a co zostanie z nami? Z pewnością piękne, sportowe pojedynki, wyjątkowy znicz olimpijski, Sekwana jako oś ceremonii otwarcia, niesamowity występ Celine Dion na Wieży Eiffla, łzy radości i smutku sportowców oraz francuskie melodie, dzieła sztuki i motywy przewijające się na każdym kroku tych igrzysk.
Ja już dziś tęsknię za paryskimi arenami, wypełnionymi trybunami oraz zmaganiami zawodniczek i zawodników na najwyższym światowym poziomie. Oglądanie tak wielu wspaniałych olimpijczyków w najróżniejszych dyscyplinach stanowiło nie lada przyjemność i dla wielu było swego rodzaju przypomnieniem, że choć pochodzimy z różnych zakątków świata oraz należymy do różnych kultur, to są rzeczy, które nas łączą. Najbliższe lata to następne wydarzenia sportowe, ale kolejny cykl olimpijski rusza już dziś, czyja gwiazda rozbłyśnie w Los Angeles za cztery lata?
fot. archiwum prywatne