całka.jpg
www.pixabay.com/ geralt

„Siema Kara!” Wie, że nienawidzę, gdy tak do mnie mówi. Nie przeszkadza mu to jednak w tym, by dalej się drażnić. Zna mnie od zawsze. W końcu mieszka tylko o dom dalej. Gdy byłam mała, bujał mnie na huśtawce. Teraz to ja bawię się z jego córką.
On sam nie ma na to czasu.

Mijając mnie na chodniku, zatacza się lekko. Jednak asfalt mu niestraszny. Upadek pod jadące auto również nie przeraża. Przez lata opanował chwiejny krok do perfekcji. Tak, lata. Choć sam ma ich dopiero około trzydziestu. Wiek nie przeszkodził mu w tym, by już dawno zająć miejsce pod sklepem, po tatusiu, który zginął śmiercią tragiczną, będąc pod wpływem alkoholu. Udowodniono, że dzieci alkoholików mogą mieć wrodzone skłonności do tego nałogu. Ale czy z genami nie mógł swego czasu trochę powalczyć? Zwłaszcza, że matka jest dobrą kobietą.

Jak po nitce do kłębka, utartą już trasą i skrótami między drzewami, powoli toczy się,
aby ostatecznie zatrzasnąć drzwi swojego malutkiego, dobudowanego do rodzinnego domu, pokoiku. Tam leży dotąd, aż zbierze siły i poczuje chęć na kolejną jakże wyczerpującą wyprawę. Wszystkie kończą się tak samo. Pomimo, że są częste i tak nie ma problemu, skąd wziąć „na picie”. Przecież zawsze można kupić „na krechę”. Potem kilka dni pracy na budowie i już znajdą się pieniądze na spłatę zakupów… i na nabycie kolejnej porcji produktów „pierwszej potrzeby” też wystarczy. I tak w koło. Powolutku do przodu, jak głosił jeden z obrazków w Internecie „piwo to moje paliwo”. W tym wypadku dosłownie. Po co komu jedzenie, gdy za cenę bochenka chleba można już kupić lepsze (jak na standard podsklepowych smakoszy) piwo?

„Młody”, bo tak na niego wołają, skończył podstawówkę. A i tego nie jestem pewna,
bo innym jego pseudonimem jest „wieczny student”, co wprowadza odrobinę niepewności. Poza ucieczkami przed edukacją, wytrwałość przydaje się również na innym polu. Czasami, gdy pobliski sklep jest zamknięty, potrafi iść wiele kilometrów do kolejnego, aby uzupełnić „zapasy”. Niezależnie od pogody. Pozostaje tylko podziwiać upór.

Oczywiście nie jest on odosobnionym przypadkiem. Kółko wzajemnej adoracji podsklepowej trwa już od lat i co roku zwiększa swój zasięg, przyjmując nowych towarzyszy. Niestety. Problem zbytniego umiłowania trunków dotyka coraz młodszych. Raport CBOS z 2013 r. podaje, że: „Do upicia się przynajmniej raz w ciągu 30 dni poprzedzających badanie przyznało się aż 44 proc. nastolatków”. Badania pokazały także, że wśród najmłodszych Polaków aż 20 proc. zgonów ma związek z alkoholem! To bardzo źle.

Uzależnienia występujące u osób młodych charakteryzują się inną specyfiką niż u dorosłych. Są zdecydowanie groźniejsze. Istnieje ryzyko zajścia poważnych zaburzeń rozwojowych we wciąż kształtującym się, młodym organizmie. Jednak profilaktyka i nagłaśnianie sytuacji coś dają i wiele już dzięki nim osiągnięto. Kształtowane są wzorce, pokazywane możliwości ucieczki przed uzależnieniem. Często w szkołach organizuje się spotkania z osobami, które same wyrwały się ze szponów nałogu. Doskonale pamiętam jedno z nich. Gdy byłam w gimnazjum, co roku przyjeżdżał do nas Pan. Nie pamiętam jego imienia, jednak nie zapomnę, w jak wiarygodny sposób opowiadał o wyjściu z depresji, narkomanii i alkoholizmu. Pomogła mu w tym żona, którą pieszczotliwie nazywał „Kluską”.

Jednak dla niektórych zdaje się być za późno. „Młody” 10 lat temu przyprowadził dziewczynę. „W końcu chłopak sobie ułoży życie!”. Przez pewien czas byli nawet małżeństwem. Stało się jednak odwrotnie niż wszyscy chcieli. Najzwyczajniej w świecie trafił swój na swego. Niszczyli już życie nie tylko sobie. W najgorszej sytuacji była maleńka M., która pojawiła się w międzyczasie na świecie. Babcia małej prosiła. Krzyczała. Błagała, aby się zmienili. Nic z tego. Były rzeczy ważniejsze od ustatkowania się. Po długiej sądowej walce na „stare lata” babcia dostała pod opiekę małą M. Teraz żyją razem, szczęśliwe, choć to, czego doświadczyła mała i jak to na nią wpłynęło, nie sposób opisać. Więc jeśli chłopak sam nie weźmie się za siebie, to nawet żona i dzieci nie zmienią złych nawyków. Każdy ma swój rozum, ma prawo decydować o swoim życiu i tym, czy chce je zmarnować, paradując
z torbą pełną butelek. Byle tylko nie niszczyć go innym.

Z wyniku badań prowadzonych w latach 1992-2012 przez OECDO wynika, że „alkohol odpowiada za wyższą liczbę zgonów w skali całego świata niż HIV, AIDS, przemoc
i zapalenie płuc razem wzięte”.
Alkoholizm pozostaje nadal największym nałogiem w Polsce. Picie jest wręcz tradycją. Potraficie wyobrazić sobie wesele bez wódki w kraju, gdzie na głowę rocznie według tego samego badania przypada 10,3 litra czystego alkoholu?
Co doprowadza do tego, że młodzi ludzie także po niego sięgają? Presja grupy rówieśniczej? Brak pomysłu na życie? Z początku może przyjemnością jest wypić „na szybko” kilka piw ze znajomymi i pobiec do domu. Jednak co zrobić, gdy staje się to przymusem? A na wsi znudzony osobnik myśli sobie pewnie: „wszyscy koledzy siedzą za sklepem, to ja mam 30 km do kina iść, bo nawet autobusu nie ma?”. Nudzą się aż do tego stopnia, by powoli staczać od najmłodszych lat na dno? Niestety. Odpowiedzi i domysłów jest wiele. Tak wiele, jak długa i szeroka jest gama trunków.

Nasunęła mi się myśl, że może dzieje się tak dlatego, iż wskazani młodzi ludzie nigdy
nie widzieli nic poza dnem tej butelki piwa. Ale cóż… niekoniecznie. „Młody” opowiadał mi, jak to odwiedzał stolicę. „Było fajnie, kostkę tam układałem, tylko uważaj na portfel,
jak pojedziesz, bo tam cholernie kradno”.

Nie demonizuję. Wszystko zależy od charakteru człowieka. Nie ma też znaczenia czy wieś, czy miasto. Bycie „lumpem” to stan umysłu niezależny od miejsca zamieszkania. Po prostu inaczej patrzy się na faceta spoconego, pokrytego pyłem z budowy dzierżącego piwo w dłoni niż na szanownego pana z miasta. Ci drudzy zwyczajnie mniej rzucają się w oczy. Mają lepsze „miejscówki”. Siedzą na stołku barowym zamiast na twardej ławeczce. Ale co to za różnica poza ładniejszym otoczeniem?

Reportaż uzyskał I nagrodę podczas Rzeszowskich Dni Kultury Szkolnej (konkurs dziennikarski) 2016.