Moim dzisiejszym rozmówcą jest Pan Grzegorz Tomaszek, ratownik medyczny jednego z miejskich szpitali w Jarosławiu. Przygodę z ratownictwem medycznym rozpoczął już 10 lat temu, a więc jego duża wiedza i doświadczenie pozwolą nam zobaczyć, jak wygląda ten zawód w praktyce.
Jak wygląda plan dnia ratownika medycznego?
Ciężko tutaj mówić o planie dnia, zdarzyć może się dosłownie wszystko. Mimo, że mój przepisowy czas pracy to 8 godzin, to i tak odbiega to od rzeczywistości. Gdy jadę na akcję, nie jest ważne, że w jej trakcie mija mój czas pracy, czas wtedy się nie liczy, a na pewno nie mój. Wychodzę do domu, kiedy jestem pewien, że swoje zrobiłem.
Czy tak duża dyspozycyjność wpływa na Pana życie prywatne?
Czasami tak, a czasami nie. Jak już mówiłem wydłużenie czasu pracy zdarza się podczas akcji z dużą liczbą rannych, a co za tym idzie, wymagających dużej ilości ratowników. Niekiedy wracam do domu później, ale za to z wielką satysfakcją.
Po tych wszystkich latach nie żałuje Pan swojej decyzji o podjęciu tego stanowiska?
Po tych wszystkich latach już nie. Myślę, że satysfakcja z tego, co robię wszystko mi wynagradza. Niestety początki były dosyć trudne, począwszy od szkolnych zajęć, a kończąc na wykazaniu się w nowej roli, która wymagała zdecydowanie więcej niż przygotowanie się do zajęć.
Czy w czasie pracy istnieje jakiekolwiek ryzyko zawodowe?
Z całą pewnością tak, począwszy od błędów w zakresie medycznym, a kończąc na ekstremalnych warunkach pracy.
Często jest Pan narażony na niebezpieczeństwo?
Myślę, że każdy z nas jest w jakimś stopniu cały czas narażany na niebezpieczeństwo. Zwyczajna droga do szkoły może źle się skończyć, tak samo, jak moja jazda karetką pogotowia na wezwanie. Oczywistą sprawą jest, że na miejscu zdarzenia ono rośnie, ale na szczęście mnie nic złego do tej pory nie spotkało.
Posiada Pan stosunkowo długi staż pracy, a więc jak przez te wszystkie lata radził Pan sobie z najgorszą opcją nieszczęścia – śmiercią?
Przez te wszystkie lata człowiek wpada w rutynę i takie sprawy, jak śmierć czy drastyczne widoki, nie działają już tak na psychikę i wyobraźnię. Skupiamy się tylko na naszej pomocy i staramy się dać z siebie jak najwięcej, śmierć odchodzi na dalszy plan.
Jak wspomina Pan swój pierwszy zawodowy kontakt ze śmiercią?
Pamiętam, że bardzo to przeżyłem. Byłem bardzo młody i pierwszy raz w życiu otarłem się o nią. Wróciłem do domu i przez dłuższy czas nie potrafiłem wydusić z siebie słowa i powiedzieć, co się stało. Może wpłynął na to fakt, iż to był bardzo tragiczny wypadek. W każdym razie długo mnie to dręczyło.
Czy poleca Pan ten zawód młodym ludziom?
Nie ma co ukrywać, że jest to ciężka i czasochłonna praca, która wymaga dawania z siebie dużo więcej niż w innych zawodach. Polecam ją osobom niezwykle wytrzymałym oraz o silnych nerwach. Te cechy najważniejsze są na początku, aby wdrożyć się w pewien obieg, który z czasem stanie się codziennością ratownika medycznego.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Myślę, że przyszli ratownicy dzięki temu będą mogli zrozumieć, jak ten zawód wygląda od „podszewki”, a czytelnicy zyskają jeszcze większy szacunek do ratowników.
Również dziękuje.
Wywiad autoryzowany
Komentarze ( )