Przechodząc ulicą, mijamy mnóstwo ludzi. Wiele czynników sprawia, że mamy wciąż nowe potrzeby. Chcąc dopasować się do otaczającego nas świata, często zapominamy, co w życiu naprawdę się liczy. „Czasami jesteśmy już o włos od osiągnięcia wymarzonego celu, jednak w ostatniej chwili coś się nie udaje. To jednak nie powód, by się poddawać. O porażce możemy mówić dopiero wtedy, gdy rezygnujemy z podjęcia kolejnej próby” – są to słowa Nicka Vujicica, który może być wzorem do naśladowania dla bohatera mojego reportażu.
Niedawno, odwiedzając mamę na oddziale rehabilitacji w jednym z rzeszowskich szpitali zobaczyłam kogoś, kto na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Mirek był pacjentem szpitala. Swoim wyglądem i zachowaniem przyciągał wzrok. Do niedawna zwykły nastolatek, mający ciekawe zainteresowania, chodzący do drugiej klasy liceum, mający plany na przyszłość. Nagle, z dnia na dzień, jego życie diametralnie się zmienia pod wpływem jednego wybryku.
Podczas 18 urodzin kolegi, jeden z zaproszonych gości przyniósł dopalacze. Dużo słyszeli ostatnio o tego typu substancjach, więc pomyśleli „Czemu by nie spróbować?”. Zapowiadała się wspaniała zabawa, której mieli długo nie zapomnieć. Udało się, na pewno jej nie zapomną do końca życia. Spróbowali, zabawa zaczęła się rozkręcać. Pod silnym wpływem tych środków wymyślili eksperyment. Polegał on na sprawdzeniu, jak wygląda śmierć. W tamtej chwili wydawało im się to niezwykle interesujące.
Mirkowi, jako pierwszemu, założyli sznur na szyję, chcąc doznać „ciekawych wrażeń” – jak sądzili. Stało się…. Wyczyn ten doprowadził do tego, że chłopak już od roku jest w bardzo ciężkim stanie, sparaliżowany. Chwila szaleństw doprowadziła do uszkodzenia mózgu i rdzenia kręgowego. Porusza się na wózku inwalidzkim, chociaż trudno to nazwać poruszaniem, gdyż przewożą go jego najbliżsi, a on nie jest w stanie poruszać głową, ani kończynami. Wydaje jedynie rozpaczliwe krzyki i dźwięki. Nie ma z nim praktycznie kontaktu. Najbardziej poruszył mnie widok jego twarzy i przerażonych oczu. Nigdy dotąd nie widziałam tak cierpiącego nastolatka.
Rodzina także przeżywa to, co się wydarzyło. Matka chłopca wynajęła pokój w hotelu niedaleko szpitala, całymi dniami była przy nim, opiekowała się nim, uczyła rehabilitacji. Ojciec również przyjeżdżał do syna, kiedy tylko dał radę.
Gdy się na nich patrzyło było widać, że bardzo boją się o niego i troszczą się o jego przyszłość.
„Dzisiaj Mirek oglądał telewizję”- powiedziała moja mama, gdy zapytałam o niego podczas kolejnych odwiedzin. Mama Mirka często przewoziła go do świetlicy, gdzie był włączony telewizor. Chciała zobaczyć jak syn reaguje na bodźce, jakie wywoła dźwięk i obraz ekranu.
Któregoś dnia moja mama chciała pomóc Mirkowi i jego mamie wsiąść do windy. Okazało się, że nigdzie nie jadą… „Ćwiczymy tylko włączanie przycisków, które sterują kabinami wind”- powiedziała mama chłopca i podziękowała.
Do niedawna był, jak każdy z nas, szczęśliwym, wesołym, młodym człowiekiem. Teraz jego życie jest zdecydowanie inne. Jest skazany na pomoc bliskich, właściwie nic nie może zrobić sam. Tylko poprzez własną determinację i upór w dążeniu do celu może doprowadzić do tego, że da radę. Na oddziale rehabilitacji Mirek nabiera przekonania, że nie jest osamotniony.
Wielu pacjentów jest również w ciężkich stanach. Walczą ze swoimi słabościami, aby móc pokonywać codzienne trudności. Podczas choroby człowiek również jest wartościowym, nie gorszym od swoich rówieśników. Intensywne ćwiczenia, rozwijająca się medycyna dają mu nadzieję na powrót do sprawności lub chociażby do lepszego funkcjonowania.
Patrząc na tego chłopaka nasuwają nam się refleksje nad naszym życiem. Często, mając wszystko, czego nam potrzeba, nie doceniamy tego, a wystarczy tylko moment, aby to wszystko znikło. Bywają chwile trudne i ciężkie do zniesienia, lecz ważne jest, aby umieć z tego wybrnąć.
Mirek przez swoją nierozwagę i lekkomyślność zmienił zdecydowanie swoje życie. Poprzez pracę włożoną w rehabilitację ma szansę żyć, jak wielu niepełnosprawnych, których spotykamy w naszym środowisku.
Widząc osoby niepełnosprawne nie powinniśmy się ich bać, lub co gorsze śmiać się z nich, tylko dostrzec w nich ludzi, którym należy się szacunek i zrozumienie Osoby te poprzez naszą akceptację mogą czuć się równie wartościowi i spełniać swoje plany i marzenia.
Tekst nagrodzony podczas XXIII Rzeszowskich Dni Kultury Szkolnej
Komentarze ( )