Wywiad z Panią Zofią Dziergą – kierowniczką Ośrodka Kultury w Głuchowie, Radną Gminy Łańcut poprzedniej kadencji oraz członkiem zespołu wokalnego „Nasturcje”.
Izabela Rejman: Jak wyglądała Pani praca jako radnego? Czy była zgodna z wyobrażeniem w momencie kandydowania?
Zofia Dzierga: Stanowisko radnego wymaga dużego zaangażowania i poświęcenia od każdego, kto zasiada w Radzie Gminy, w moim przypadku w Gminie Łańcut – jednej z największych gmin na Podkarpaciu. Radni pracują w komisjach problemowych, ja w komisji społecznej, a ważne decyzje zapadają na Sesjach Rady Gminy. Sesje odbywają się raz w miesiącu, natomiast posiedzenia komisji – raz lub dwa razy w miesiącu, w zależności od potrzeb i omawianych spraw. Poza tym funkcja ta wymaga zaangażowania się w problemy powstające na bieżąco w naszym wiejskim środowisku, bo mimo, że radny zobowiązuje się przysięgą bronić interesów całej gminy, to jednak sprawy własnej miejscowości są nam najbliższe.
Czy tak to sobie wyobrażałam? Na pewno nie do końca. Wiedziałam, że będę musiała uczestniczyć w sesjach, natomiast mnogość i różnorodność spraw, jakimi zajmuje się Rada Gminy, bardzo mnie zaskoczyła.
Czy ta praca przynosiła Pani satysfakcję?
Tak, szczególnie wtedy, gdy udawało mi się załatwić ważną sprawę pozytywnie, bo nie zawsze się to udaje. Życie przynosi różne problemy, z którymi borykają się nasi mieszkańcy. Ale to nie wszystko – na gminy nakładane są przez państwo coraz to nowe obowiązki, jak na przykład niedawno gospodarka odpadami komunalnymi. Teraz to gmina jest właścicielem śmieci, które znajdują się u naszych mieszkańców i jak rozwiąże problem wywozu śmieci, odpłatności za ten wywóz, częstotliwości wywozu, jakości pojemników, itd. to problem do rozwiązania w całości w rękach gmin. To tylko jeden z przykładów, ale ważnych, spraw jest o wiele więcej. Na pewno nie byłoby ich, gdyby każda gmina dysponowała nieograniczoną ilością pieniędzy w budżetach, ale póki co, tak nie jest, a problemów nie ubywa, a wręcz przeciwnie.
Co udało się Pani zrealizować, co jest Pani sukcesem?
Kandydując na to stanowisko, nie obiecywałam mieszkańcom „gruszek na wierzbie”. Trzymałam się raczej rzeczywistości i problemów dnia codziennego. Ponieważ pracuję w Ośrodku Kultury i sprawy kultury są mi bliskie, postawiłam sobie za główny cel doprowadzenie do modernizacji budynku, w którym mieści się Ośrodek Kultury. Budynek ten powstał w latach 70-tych ubiegłego stulecia, stąd wymagał już odnowienia. Udało mi się nakłonić władze gminne do przystąpienia do projektu unijnego o pozyskanie środków na ten cel. Po prawie dwóch latach starań remont został przeprowadzony – warunki lokalowe poprawiły się zdecydowanie, co podkreślają wszyscy mieszkańcy i goście odwiedzający nasz budynek. Poza tym brałam udział w doprowadzeniu do termomodernizacji Zespołu Szkół w Głuchowie, także z udziałem środków zewnętrznych.
Z jakimi problemami boryka się nasza gmina?
Jest wiele potrzeb i problemów. Mieszkańcy oczekują nowych inwestycji, budowy obiektów sportowych i oświatowych, unowocześniania Ośrodków Kultury. W każdej miejscowości trwa walka o drogi, chodniki, oświetlenia, parkingi. Na to wszystko potrzeba sporo pieniędzy. Już dzisiaj ponad połowa budżetu gminy jest przeznaczana na oświatę, prawie 20% na pomoc społeczną, niewiele ponad 3% – na kulturę, stąd niewiele zostaje już na inwestycje i inne zadania. Nasze społeczeństwo staje coraz bardziej roszczeniowe. Przybywają nowi mieszkańcy, którzy budują domy i od razu wymagają od wójta dróg asfaltowych, a przecież inni czekają na nie latami. Ważnym problemem są podtopienia domów podczas wylewu rzeki Sawa czy Kosinianki, a ostatnio coraz częściej zdarzają się podtopienia podczas ulewnych deszczy. Gmina stara się pomagać poszkodowanym rolnikom i mieszkańcom w usuwaniu skutków podtopień w różny sposób.
W nawałnicy, jaka przeszła 14 sierpnia przez Kraczkową ucierpiało około 100 rodzin. Pomoc wszystkim, wymaga ogromu środków finansowych i pracy zarówno ze strony pracowników gminy, jak i władz samorządowych.
Jakie tematy poruszali mieszkańcy najczęściej, kiedy przychodzili do pani na dyżury?
Głównym problemem naszych mieszkańców jest brak dróg dojazdowych (asfaltowych) do domów. Jak wspomniałam już wcześniej szczególnie często ten temat poruszali ludzie młodzi – nowi mieszkańcy. W dalszej kolejności przewijała się sprawa chodników przy drogach i oświetlenia ulic. Jak z tego wynika, są to sprawy najbliższe każdemu mieszkańcowi. Co pewien czas pojawiała się kwestia wałęsających się stadami psów, które straszą dzieci idące do i ze szkoły. Do mnie przychodziła także młodzież, która ma nieco inne potrzeby związane z wiekiem. Chcieli, żeby zorganizować dla nich siłownię, z której mogliby korzystać u siebie we wsi, zamiast dojeżdżać do Łańcuta. Z kolei inna grupa marzyła o założeniu lokalu gastronomicznego – pizzerii, która ostatnio jest bardzo modna w kręgach młodzieżowych. Postulowali też od dłuższego czasu o zamontowanie przy Ośrodku Kultury kosza do koszykówki – ten postulat udało się zrealizować i służy on młodzieży do aktywnego spędzania wolnego czasu.
Jak Pani zdaniem będzie wyglądała Gmina za 5… 10 lat? A właściwie, jak powinna wyglądać?
Mam nadzieję, że nasza gmina będzie piękniała z roku na rok. Już dziś, przejeżdżając przez poszczególne miejscowości, możemy stwierdzić, że mieszkają tu bardzo zaradni i dbający o swoje domy i ogrody ludzie. Nasz region jest uważany za jeden z piękniejszych w województwie, a nawet w Polsce. Podkreślają to nasi rodacy z innych regionów, którym Podkarpacie kojarzy się z biednymi terenami, gdzie ludzie żyją z turystyki. A kiedy tu przyjadą, otwierają oczy ze zdumienia.
Nasza gmina powinna być przede wszystkim bezpieczna. Mieszkańcy powinni czuć, że ich domostwa są chronione, nad ich mieniem i życiem czuwają odpowiednie służby. Dzieci i młodzież powinny mieć przed sobą perspektywy na przyszłość – dobrą pracę, która daje środki na utrzymanie swoich rodzin.
Od ilu lat zajmuje Pani stanowisko kierowniczki Ośrodka Kultury w Głuchowie? Na czym polega pani praca?
W Domu Kultury w Głuchowie pracuję od stycznia 1990 roku, już prawie 25 lat. Mogłoby się wydawać, że to długi okres, ale zleciał bardzo szybko. Na początku zaczęłam się wdrażać w moje obowiązki, ale teraz wydaje mi się, że przychodzą mi one z łatwością. Przede wszystkim praca kierownika Ośrodka Kultury polega na współpracy z różnymi organizacjami i instytucjami na terenie wsi, w Głuchowie są to: Ochotnicza Straż Pożarna, Koło Gospodyń Wiejskich, Zespół Szkół w Głuchowie, przy organizacji różnych uroczystości, które są tradycją naszej miejscowości – Opłatek Wiejski, Dzień Kobiet, Weekend z Rodziną, Dożynki Wiejskie, Święto Chleba, Dzień Seniora. Poza tym, jako kierownik, pracownik, instruktor staram się prowadzić także sama zespoły – na przykład teatrzyk dziecięcy „Psotki i Śmieszki”, który niestety już nie funkcjonuje, gdyż młodzież, która w nim występowała obecnie chodzi do szkół ponadgimnazjalnych, ma dużo zajęć i nauki i trudno jest znaleźć odpowiedni termin spotkań, który by wszystkim odpowiadał. Obecnie teatrzyk przeobraził się w kabaret „Patologia”, mniej liczny, ale z ciekawym repertuarem. Praca na co dzień również nie jest łatwa, ponieważ w OK mamy do czynienia także z młodzieżą trudną, która niespecjalnie przejmuje się nauką, uważa, że jej cel życiowy to na pewno nie jest studiowanie, szuka rozrywek, a także możliwości zaistnienia w środowisku w sposób negatywny. Staramy się do nich dotrzeć tak, jak możemy i nawiązywać z nimi kontakt.
Śpiewa Pani również w grupie wokalnej „Nasturcje”. Jak rozpoczęła się ta przygoda?
Zespół śpiewaczy „Nasturcje” istniał już, kiedy rozpoczęłam tutaj swoją pracę. Wtedy przysłuchiwałam się piosenkom, które śpiewały panie (panowie także, ale dzisiaj są tylko panie). Piosenki te były przyjemne dla ucha – ładne melodie, które zawsze mi się podobały. Zwróciłam szczególną uwagę na treść piosenek – słowa bardzo łatwe, proste, ale zawierające w sobie mądrość ludową, z których wynika jakaś historia i zawarty jest morał. Przed 6 laty zespół rozpadł się na krótki okres (było to spowodowane złym stanem zdrowia członków, a także brakiem instruktora), jednak kiedy działalność została wznowiona z nową instruktorką, panią Wiolą, zapisały się nowe, młodsze panie i ja także postanowiłam spróbować swoich sił wokalnych.
Spotykanie się na próbach nie ogranicza się tylko do śpiewu, są to również rozmowy o swoich problemach rodzinnych, a także porady w różnych spawach – kulinarnych, lekarskich, omawianie wyjazdów na festiwale, festyny, gdyż członkinie „Nasturcji” to również Panie z Koła Gospodyń Wiejskich.
Jakie sukcesy ma na koncie zespół?
O poziomie zespołu świadczą nagrody zdobywane w konkursach, w ciągu tych lat grupa zdobyła liczne wyróżnienia, ale naprawdę wielkim sukcesem jest fakt, że istnieje 35 lat z niewielką przerwą, a w gronie członkiń są 2 panie, które śpiewają w nim od samego początku, a od kilku lat pragną do niego przynależeć również młodsze panie.
Skąd zespół czerpie repertuar?
Piosenki wykonywane przez zespół pochodzą ze wspomnień starszych członkiń, które w młodzieńczych latach słyszały je wykonywane przez swoich rodziców, dziadków. W dawnych czasach była taka tradycja, że w domach spotykali się sąsiedzi i wspólnie kiszono kapustę, były wieczory, kiedy skubano pierze na pierzyny – to wszystko tworzy dzisiejszą historię. Nie mamy żadnych śpiewników, nie korzystamy z gotowych piosenek. Etapy tworzenia repertuaru ludowego – panie przychodzą, przypominają sobie piosenki z różnych okresów, pór roku (inne piosenki były przy żniwach, a inne przy wykopkach). Pan z akordeonem akompaniuje, a później wszystkie uczymy się tekstów na pamięć. Staramy się przenieść dawne tradycje do teraźniejszości. Mamy również w repertuarze pieśni religijne – kolędy, pastorałki, pieśni maryjne – te czerpiemy z internetu.
Czy kultura regionalna i szeroko pojęty regionalizm jest odpowiednio promowany?
W Gminie Łańcut kultura ludowa jest bardzo rozpowszechniona i promowana. Mamy wiele zespołów dorosłych, młodzieżowych, a także dziecięcych. W gminie jest 9 miejscowości i przynajmniej w połowie z nich zespoły ludowe, które maja wieloletnią tradycję. Przykładem może być grupa „Młodzi Albigowianie”, która kontynuuje tradycję poprzedniego zespołu ludowego istniejącego prawie od założenia Ośrodka Kultury w tejże miejscowości. Również w Albigowej działa młodzieżowa kapela ludowa „Hop siup”, która kultywuje tradycje wcześniejszej kapeli i bardzo znanego muzyka Stefana Szpunara. Zespoły ludowe z Wysokiej oraz z Soniny maja w swoim repertuarze takie widowiska, jak „Wesele” (regionalne).
Wspomniała pani o weselach.. Na czym polegają takie przedstawienia?
Tak jak i dzisiaj na weselu pan i pani młoda grają główne role, ale przy tym jest jeszcze przedstawianych wiele takich zwyczajów, jakich dzisiaj już nie ma, np. wyniesienie wiechy pod dach. Ale po kolei… zaloty, zrękowiny, dzień wesela, przyśpiewki, orszak, wyprosiny, ślabant i różnego rodzaju przyśpiewki, tradycja swatania i inne. Dziś już tylko na tych weselach sonińskich, wysockich można zobaczyć, jak to było w dawnych czasach. A wszystko oparte jest na wspomnieniach starszych mieszkańców naszej gminy. Należy także wspomnieć, że bez tych tradycji nie odbyło się dawniej żadne wesele. Jest wydana książka na ten temat pod tytułem „U Tkacza Zembronia” autorstwa pani Marii Fleszar, więc jeżeli ktoś chciałby się zagłębić w szczegóły to zapraszamy serdecznie do Ośrodka Kultury i bibliotek.
Jaki jest stosunek młodych ludzi do kultury regionalnej?
Gdzie tradycja była i jest kontynuowana, przechodzi ona z ojca na syna, z dziadka na wnuczka, tam ludowość i kultura regionalna trwa. A tam gdzie nie było takiego przekazu, bardzo trudno jest ją promować wśród młodego pokolenia. Ale trzeba i warto, bo nasza dzisiejsza historia bardzo ściśle jest związana z naszą tradycją i powinniśmy zachować jej ciągłość, pokazać młodemu pokoleniu, jak żyli nasi przodkowie, chociaż te najważniejsze zwyczaje, takie, jak np. dożynki. Takie uroczystości to jedyne okazje, by zobaczyć chociażby stroje ludowe. Jako przykład mogę podać nasze dożynki wiejskie – jest u nas tradycja, że motywujemy młodych ludzi. Potrzebujemy 4 młode dziewczyny i 4 młodych chłopaków do niesienia wieńca dożynkowego. Z całej miejscowości trudno jest zebrać 8 osób, które przebiorą się w stroje ludowe i przez kilka godzin będą się w nich prezentować i występować. Dla młodzieży to wielki problem – przede wszystkim pokazać się w nich przed rówieśnikami, bo uważają, że jest to śmieszne i zostaną wyśmiani. A czasami jest to jedyna okazja, żeby taki strój założyć, a później, kiedy się ogląda zdjęcia, jest to niesamowite przeżycie i wrażenie.
Czy ma Pani zasadę, którą stara się kierować w życiu?
Staram się wyznaczać w życiu coraz to nowe cele i dążyć do nich, i je osiągać. Przede wszystkim na co dzień staram się być życzliwa dla spotykanych na mojej drodze ludzi, pomagać im w ich trudnych sytuacjach, nawet takich zwykłych, prostych. Jeśli jestem w stanie pomóc, to zawsze staram się tą pomocną dłoń wyciągać. Jeśli komuś coś obiecuję, staram się tego dotrzymać – kieruję się uczciwością i poczuciem sprawiedliwości społecznej – bardziej potrzebującym trzeba pomagać, a tych lepiej sytuowanych staramy się nakłaniać, żeby podzielili się z tymi, którzy mają mniej.
Proszę dokończyć zdanie: Gmina Łańcut to dla mnie…
Gmina Łańcut to dla mnie miejsce, w którym mieszkam, w którym żyje moja rodzina, z którym związałam całe swoje życie i o które dbam, aby się rozwijała dla dobra przyszłych pokoleń.
Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę samych sukcesów w pracy i w życiu.
Serdecznie dziękuję.
Wywiad autoryzowany
Komentarze ( )