IMG_2824.jpg

To nie moje słowa tworzą wir myśli w Waszych głowach, to Wasze myśli nadają sensu moim słowom.

Pewnego dnia, parę miesięcy do tyłu dostałem maila. Trawiłem go dość długo i dość długo starałem się wytłumaczyć jego treść przed samym sobą. Niepozorna wiadomość od prawie anonimowej osoby, która od dłuższego czasu wczytuje się w moje teksty, które zdarza mi się udostępniać publicznie, sprowokowała mnie do roztrzęsienia niby obojętnych mi kwestii. Niecodzienna treść, bez zbędnych komplementów i zbędnych przerośniętych twierdzeń. Zostałem pozostawiony sam z zadanym pytaniem ,,Czy Ty na co dzień jesteś tak smutnym człowiekiem jak Twoje teksty? Ciekawi mnie to, bo z każdym Twoim postem mam wrażenie, że jesteś nieszczęśliwy”.

Treść była o wiele dłuższa ale nie chciał bym przedstawiać jej publicznie.

Pytanie odbijało się w mojej głowie kilka dni. Sprowokowało mnie do odkopywania swoich przyrośniętych często nieruszanych warstw. Zastanawiałem się nad tym, co daje ludziom swoimi słowami, czy daje cokolwiek?  Zdaje sobie sprawę, że wiele osób, które czyta lub kiedykolwiek natrafiło na mój tekst nie zna mnie prywatnie. Nie będę oceniać się samemu, jest to całkowicie nie w moim stylu, ale chyba daleko mi od antyspołecznego zasmuconego chłopaka. Pytanie zatem skąd bierze się taki smutek i melancholia w każdym następnym tekście, który wypłynie spod moich palców. Wiem, że od zawsze interesowała mnie ta ciemna, najczarniejsza, często nieprzyjemna strona  życia, często ukrywana przez ludzi, pełna ciszy i refleksji. Strona, którą posiada każdy z nas, a mimo wszystko nie pozwala nikomu jej odkryć. Od zawsze lubiłem muzykę, w której artysta potrafi przelać swoje wszystkie problemy i uczucia w tekst piosenki. Mimo że słuchane najczęściej pogrążają jeszcze bardziej to jest w nich coś, co nie pozwala nie powrócić znowu i znowu …  Kocham książki, które swoimi historiami prowokują mnie do łez. Które nie kończą się w momencie ostatnich zapisanych słów tylko trwają we mnie o wiele dłużej. Mógłbym wymieniać tak bardzo długo.

W dniach gdy nie widać słońca, gdy krople deszczu spadają, roztrzaskując się o posadzki, przerażający wiatr wykańcza, a ludzie szczególnie irytują, najlepszym dla mnie rozwiązaniem, od chyba zawsze, jest wylaniem całego potoku słów na czystość kartki. Często w natłoku słów między wersami można ukryć swoje małe problemy, można utożsamić się z czymkolwiek albo po prostu na chwilę uciec od rzeczywistości. Na swój sposób lubię nieprzyjemne trudne dni. Może dlatego, że dostaje wtedy tak zwanej weny, którą mogę przelać w kilka nieprzypadkowych zdań. Chwila gdy mogę pozbyć się wszystkiego co przez ostanie dni lub tygodnie zdążyło  nagromadzić się w głowie.

Nie myślałem nigdy o tym jak moje słowa mogą wpływać na samopoczucie osób, które czytają ,,mnie”. Może faktycznie często dołuję lub sprowadzam na nieprzyjemne drogi myśli, ale tkwi we mnie pierwiastek samoluba i nie planuje zmian, a w mojej krwi od zawsze na zawsze będzie płynął pierwiastek melancholii. Chyba nie potrafiłbym napisać o tym jak cudownie jest w danym momencie, z trudem byłoby napisać coś prywatnego dosłownie, a jednak zatapiając coś w metaforach można odetchnąć z ulgą.

Wszystko więc zależy od interpretacji i dystansu do osobistych mimo wszystko tekstów.

To nie moje słowa tworzą wir myśli w Waszych głowach, to Wasze myśli nadają sensu moim słowom.