wiatraki.jpg
fot. z archiwum autorki

Żyjemy w czasach, w których szybki rozwój cywilizacji wymusza rosnące zapotrzebowanie na energię. Wytwarzanie jej w sposób konwencjonalny niestety odbywa się ze szkodą dla środowiska naturalnego oraz powoduje deficyt naturalnych zasobów energii takich, jak węgiel, gaz, ropa. By temu zapobiec, we współczesnym świecie coraz częściej stawia się na „zieloną energię” pochodzącą ze źródeł odnawialnych takich, jak wiatr, promieniowanie słoneczne, geotermia. Świadomość społeczna zagrożeń wynikających z bezmyślnego nadużywania nieodnawialnych źródeł energii rośnie. Stąd pojawia się coraz większe przyzwolenie na rozwiązania proekologiczne.

Temat ten nie jest mi obcy, bo ocieram się o niego bezpośrednio. Mieszkam w pobliżu skupiska wielkich, wysokich na 150 metrów wiatraków. Jest ich w sumie 27 i na co dzień widzę je ze swojego ogrodu, a 2 są w odległości ok. 700 metrów od mojego domu. Dlatego właśnie problem ten mnie zainteresował. Na co dzień obserwuję, jak te ogromne urządzenia, wykorzystując siły natury, wytwarzają energię nazywaną również „zieloną” lub „czystą”. Najsmutniejszy jest fakt, że nie wszyscy to rozumieją, często są to rządzący, którzy w tworzeniu przepisów i prawa zapominają o ekologii i naszej planecie Ziemi.

Kilka miesięcy temu właśnie w mojej okolicy pojawił się problem, ponieważ prawo dotyczące wiatraków zmieniło się, już po ich wybudowaniu. W momencie, kiedy wznoszono wiatraki, obowiązywał przepis o odległości od terenów zabudowy mieszkaniowej min. 350 metrów. Mieszkańcy w większości go akceptowali, a indywidualne i pojedyncze przypadki protestów nie były w stanie zahamować inwestycji. Będący w znacznej mniejszości oponenci argumentowali swój sprzeciw negatywnymi informacjami o oddziaływaniu wiatraków na lokalne środowisko. Teorie te w efekcie zostały obalone. Kiedy wiatraki były gotowe i wiatr zaczął kręcić ich skrzydłami, prawo zostało zmienione, na odległość 1500 metrów. Jakie to ma znaczenie dla okolicznych mieszkańców? Bardzo duże, bo tereny i działki w odległości 1500 metrów od wiatraków nie nadają się w świetle nowych przepisów pod zabudowę mieszkaniową, po prostu nie będzie można na nich budować domów, czym mieszkańcy są zbulwersowani.

Uważam, że jest to bardzo dobry przykład, jak niespójność myślenia i brak konsekwencji w stanowieniu prawa i przepisów w tym obszarze, sprawia, że społeczeństwo staje się obojętne i mało ufne na działania i przedsięwzięcia mające na celu ochronę naszego środowiska i natury. Wiemy wszyscy, że chcąc uchronić naszą planetę przed zagładą, na działania takie my i przyszłe pokolenia jesteśmy skazani.