Gdy kilka lat temu zaczęłam towarzyszyć klasom „dziennikarskim”, miałam nadzieję na różne efekty. Doskonalenie warsztatu, krystalizowanie światopoglądów… W ostatnich latach moi uczniowie opublikowali kilkaset tekstów – lwią część tutaj na YoungFace.TV, inne na stronach instytucji, a także w mediach lokalnych i ogólnopolskich. Artykuły, („cięte” czasem) felietony, wywiady, których bohaterowie znajdowali się niekiedy „na wyciągnięcie ręki”, reportaże oparte na obserwacjach młodych, choć już wnikliwych, oczu… Las tematów – od społecznych i popularnonaukowych, poprzez kulturę, po sport. Chodzi o przechwałki? W żadnym wypadku. Statystyki? Nie. Nie przewidziałam bowiem w najśmielszych oczekiwaniach, że najpiękniejszym doświadczeniem, które urosło w moim odczuciu do autentycznego zachwytu, będzie po prostu… radość poznawania. Ten piękny stan, gdy niknie poczucie czasu polonistki, pierwotnego czytelnika tekstów, który zamienia się w słuchacza głosów – młodych i ważnych.
Sporo tekstów to sporo czasu – na czytanie, recenzowanie, korektę, negocjacje dotyczące ostatecznego kształtu publikacji, dbałość o aspekty prawne. Sporo tekstów to też szerokie spektrum – tematyczne i jakościowe. Przychodzi się czasem zmierzyć z tematami, o których pojęcie ma się nikłe i trzeba zrobić przyspieszony kurs nowych zagadnień, a obok pisarskich „perełek” trafi się również na teksty naiwne i uproszczone. Jednak… każdy z nich jest głosem konkretnego nadawcy, znanego ze szkolnej codzienności, ale tu ujawnianego inaczej, a gdy się czyta i słowa, i to, co między nimi – głębiej.
Przykład? Czytelnicy recenzji mogą zyskać nową opinię o tekście kultury, ja – szczęściara – mam nauczycielskie bonusy. Nie zliczę już książek, filmów, seriali, gier, które poznałam za pośrednictwem recenzji uczniowskich. Niekiedy były to przekazy kultury wysokiej, czasem po prostu młodzieżowe czy popkulturowe. Na wiele inspiracji udało się tu trafić, a przede wszystkim łatwiej można się było odnieść do tego, co rzeczywiście czytane i oglądane. Znalazłam też wielokrotnie w recenzjach ciekawe spostrzeżenia o już znanych tekstach kultury i odkrywałam szczegóły wcześniej niezauważone. Z czasem nauczyłam się ufać osądom uczniów specjalizujących się w tym gatunku – z ogromną korzyścią dla własnych estetycznych lub czysto rozrywkowych doświadczeń. Jeśli ktoś pisze o muzyce – słucham jej do czytania. Nawet jeśli to nie był mój ulubiony gatunek, często playlisty się wzbogacają. A niektórzy nasi dziennikarze mają konkretne specjalizacje: jak Pawła – metalowa czy Izy – raperska. Dociekam też jednak, co autora w tej właśnie muzyce zafascynowało i zyskuję o nim nową wiedzę. Podobnie jest z recenzjami filmów, książek, gier – próbuję i poznaję – nie tylko nowy tekst, ale też autora, jego typ wrażliwości, spostrzegawczości, myślenia. Czytanie, recenzowanie, badanie stylu, dbałości o szczegóły, umiejętności umieszczania przekazów w kontekstach pozwala się przeglądać w lusterku świeżego spojrzenia i weryfikować własne ścieżki myślenia. O ile łatwiej po takich „szkoleniach” rozumieć odniesienia tworzone podczas lekcji, w zadaniach i w zwykłych rozmowach!
Pełniejszy obraz uczniów daje poznawanie ich zainteresowań, które dokładniej naświetlają w tekstach. Michał o strzelectwie opowiada z pasją i w licznych kontekstach, Ola jest pasjonatką gier komputerowych i nawet nie znając ich, recenzje czyta się naprawdę świetnie. Co roku zyskuję też przeszkolenie sportowe – w tym zawdzięczam je Dominice, Julce i Dominikowi. Pewnie nie miałabym pojęcia o wędkarstwie, gdyby Jonasz w ciekawy sposób nie naznaczał pasją większości swoich artykułów. Ola jest pasjonatką czytania, co ujawnia nie tylko w recenzjach, znajdując inne ciekawe sposoby promowania książek.
Z ciekawością obserwowałam otwartość i wnikliwość spojrzenia na drugiego człowieka w przeprowadzanych przez uczniów wywiadach. Mamy cykl rozmów z absolwentami, podtrzymujący więź z nimi, ale też naświetlający ich, dorosłe już, ścieżki zawodowe i pasjonackie. O ile cenniejsza jest taka wiedza, gdy zyskuje ogląd młodego oka dziennikarskiego, gdy autor wywiadu potrafi usunąć się w cień, umiejętnie eksponując bohatera. Często uczniowie wyszukują doprawdy ciekawych rozmówców w najbliższym otoczeniu, rodzinnym, koleżeńskim… To piękne dowody, że wielu świetnych ludzi jest tuż obok i warto być spostrzegawczym. Tę cechę ujawniają też w szczególności nagradzane specjalistki od reportażu – jak Karolina czy Magda. Wreszcie są autorzy piszący świetnie i interesująco, niezależnie od gatunku, który „wzięli na tapetę” – jak Monika.
Wielu uczniów opanowało już sztukę skupienia na podejściu do czytelnika, ostrożnie i w sposób go nie przytłaczający wprowadzając akcenty osobiste. Cieszą też jednak teksty, w których w uzasadniony sposób i te prywatne akcenty są ujawniane. Pozwalają poznawać uczniów jako ludzi o kształtujących się lub już w znacznej mierze ukształtowanych światopoglądach, jako poszukiwaczy własnego zdania i ścieżek poznawczych. Tak bardzo cenię choćby rozsądek w felietonach Basi i ciętą ironię w tekstach Michała! To ludzie, którzy rzeczywiście mają coś do powiedzenia, niekiedy to już wyklarowana opinia, kiedy indziej – otwarte odzwierciedlenie poszukiwania sposobu zrozumienia opisywanego zjawiska. O ileż więcej zyskuję, znając autorów i dostrzegając nieodkryte wcześniej cechy – właśnie za pośrednictwem tekstów! Wśród tych odkryć są także olśnienia, gdy ludzie zwykle zdystansowani i konkretni, w tekście – jednym na lata – ujawnią akcent osobisty, który po prostu porusza. Tak było choćby z reportażem Kasi, w którym opisała naznaczone trudnościami, lecz pełne radości i rodzinnego ciepła, życie kilkuletniego brata. Tak było, gdy czytałam piękny tekst Michała o międzykulturowej przyjaźni, która „wyrosła na wspólnym cierpieniu”. Tak było, gdy Sylwia znalazła inspirację w postaciach swoich pradziadków, buszując wśród zdjęć rodzinnych. Wreszcie, gdy Piotrek – zwykle bardzo konkretny i drobiazgowy recenzent – oparł jeden ze swoich tekstów na wspomnieniu z dzieciństwa.
Wszystkie te i wiele innych publikacji pozwalały odkrywać z ciekawością i zachwytem drugiego człowieka, pod podszewką codzienności. Sprawiały, że uczyłam się od uczniów i błogosławiłam zawód pozwalający na tworzenie wzbogacających relacji z naprawdę ciekawymi ludźmi. Idealistyczne? Może. Ale dystans w tej mierze pozbawiłby mnie wielu cudownych doświadczeń, więc takie „uśmiechy codzienności” zdecydowanie wybieram!
Komentarze ( )