Próbowałem usiedzieć na miejscu, zachowywać się jak na Amfiteatr przystało ale to Hey to rock, to troszkę inne prawa. Ludzie powstawali z krzeseł i żwawym krokiem czmychnęli pod scenę. Domyślać się można, że poszedłem za ciosem. Obowiązkowo doznałem skrajnych emocji zaczynając od ekscytacji i maksymalnego podniecenia poprzez refleksje, wzruszenie i wodospady łez.
W piątkowy wieczór miało miejsce otwarcie Muzeum Polskiej Piosenki. Oczywiście jak piosenka to Opole. Jak Opole to z rozmachem. Stolica Polskich Festiwali i piosenek. Prawdziwa kuźnia nowych talentów i żywa legenda. Opolski Amfiteatr a tuż obok niego nowe, multimedialne muzeum, które zwala z nóg. Oprócz możliwości posłuchania tam największych festiwalowych hitów, stała ekspozycja pozwala nam obejrzeć fragmenty scenografii, stroi wykonawców występujących na festiwalu w Opolu. Na mapie naszego kraju powstało nowe miejsce, które moim zdaniem każdy powinien zobaczyć. Dotknąć, posłuchać i żywo wejść w historię.
Jak wspominała Katarzyna Nosowska na konferencji prasowej – Polska muzyka to kawał historii, która powinna trafić do młodych a muzeum im to umożliwia w najlepszej formie.
A skoro już o Kasi mowa to przejdźmy do sedna. To, że jestem fanem Hey’a zapewne już nikogo nie dziwi. To, że dopcham się najbliżej jak to tylko możliwe – też. Dlatego wczorajszego wieczoru siedziałem pomiędzy wszelakimi mediami z Polski. Wytrwale wyczekując koncertu a było czego wyczekiwać. Oprócz szczecińskiej bandy na scenie pojawili się goście! Ania Dąbrowska, Grażyna Łobaszewska, Marek Piekarczyk, Małgorzata Ostrowska oraz Natalia Przybysz. Wszyscy wykonywali piosenki Hey’a. Dlaczego Hey?
Organizator podkreślał, że chciał zaprosić zespół, który byłby wstanie zgromadzić ludzi w przeróżnym przedziale wiekowym. Więc wybór padł na Hey. Amfiteatr pękał w szwach. Bawili się wszyscy zaczynając od dzieci, poprzez młodzież kończąc na seniorach, którzy naprawdę zaskoczyli mnie znajomością tekstów.
Próbowałem usiedzieć na miejscu, zachowywać się jak na Amfiteatr przystało ale to Hey to rock, to troszkę inne prawa. Ludzie powstawali z krzeseł i żwawym krokiem czmychnęli pod scenę. Domyślać się można, że poszedłem za ciosem. Obowiązkowo doznałem skrajnych emocji zaczynając od ekscytacji i maksymalnego podniecenia poprzez refleksje, wzruszenie i wodospady łez.
Goście i ich interpretacje – ciekawe doświadczenie. Usłyszeć piosenki, które znasz na pamięć w nieco innej aranżacji i zupełnie innym głosem. Jednak to Małgorzata Ostrowska skradła moje serce najbardziej. Jej wykon ,, Moja i Twoja nadzieja ‘’ powalił mnie na kolana i doprowadził do najszczerszych łez wzruszenia.
Po pierwszych bisach wziąłem głęboki wdech i spojrzeniem zacząłem żegnać się z sceną amfiteatru. Ludzie zdzierali sobie gardła wykrzykując HEY! Nagle pojawił się gitarzysta zespołu Marcin Żabiełowicz mówiąc, że to zdecydowanie najlepsza publiczność w Polsce. Sięgnął po gitarę usiadł na scenie i przygrywał wyczekując Kasi. Po chwili wychodzi ona. Oczywiście maksymalnie speszona sama nie wie co się dzieje. Siada obok gitarzysty i postanawia śpiewać. Całkowita spontaniczność bo nawet na oficjalnej setliście po koncertowej nie było dwóch ostatnich utworów. Dla mnie najpiękniejsza chwila koncertu, akustycznie zagrana ,, Sowa ‘’.
Otwarcie Muzeum z prawdziwym rozmachem. Piękne wydarzenie, które zapadnie mi i zapewne wszystkim obecnym na długo w pamięci. Hey nic nie musi ale może i za każdym razem pozwala mi zakochać się w nich na nowo.
Komentarze ( )