Tym filmem zachwyca się wiele osób. Jednak komedia romantyczna „Dzień dobry, kocham Cię” przypomina nam, że polski film komediowy równa się z żenadą. Standardem w produkcjach Ryszarda Zatorskiego stały się już takie sprawy, jak bogactwo, czy „lans” na tle pięknej Warszawy. Można spodziewać się tylko odrobiny uśmiechu i wzruszenia. Przykładem jest choćby równie rażące ,,Dlaczego nie!”.
Błaha historyjka, bez jakiegoś wielkiego przekazu spływa po nas niczym wczorajszy deszcz. On – oczywiście bogaty i wykształcony – traci głowę dla nieznajomej dziewczyny z parku. Nie może jeść ani spać, zupełnie jak zauroczona czternastolatka. Miłość ma tutaj definicję typową dla przedszkolaków, czyli „motylki w brzuchu” i nic więcej. Z pozoru inteligentni ludzie nie pamiętają nawet własnego numeru telefonu, a cudzy zapisują na ręce. Dialogi i scenariusz sprawiają wrażenie, że zostały przygotowane byle jak, na siłę. Mieszanka różnych wątków, które kompletnie ze sobą nie współgrają, wprawiają tylko widza w zażenowanie.
Gra aktorska głównych bohaterów woła tutaj o pomstę do nieba! O ile Barbara Kurdej-Szatan w reklamie znanej sieci komórkowej bawiła nas i urzekła osobowością, tak tutaj nie daje się jej oglądać. Jej zdolności aktorskie pozostawiają wiele do życzenia, nie jest naturalna ani wiarygodna na ekranie. Komorowski natomiast miał grać odpowiedzialnego lekarza, no cóż, chyba nie wyszło. Sprawia wrażenie roztargnionego nastolatka, który nawet własnego numeru komórki nie pamięta.
Uwagę natomiast przykuwają aktorzy drugoplanowi, którzy ratują film pod tym względem. Olga Bołądź już niejednokrotnie udowodniła, że jest świetną aktorką i potrafi zagrać dosłownie wszystko, począwszy od kochającej matki w ,,Nad życie”, a kończąc na bezwzględnej policjantce w ,,Służbach specjalnych”. Wyróżnić tutaj też trzeba Pawła Domagałę za komiczność roli, dzięki której ta komedia, chociaż w minimalnym stopniu, była komedią. Jedynym plusem jest to, że bohaterowie propagują zdrowy styl życia, m.in. korzystanie z siłowni i jazdę na rolkach. Cóż jednak z tego, gdy kolejnym przejawem żenady są tutaj wszechobecne reklamy różnych produktów, dzięki którym widz ma ochotę opuścić sale kinową.
Podsumowując, nowa produkcja Ryszarda Zatorskiego, trzymająca się jego własnych stereotypów, zdecydowanie nie jest tą, która zmieniłaby słaby wizerunek polskich komedii romantycznych. Wydaje się, że na to przyjedzie nam jeszcze trochę poczekać, a póki co znów dostajemy lukrowane, dosyć nierealne kino.
Komentarze ( )