Od listopada na ekranach polskich kin można zobaczyć budzącą wiele kontrowersji komedię romantyczną „Dzień dobry, kocham Cię”. Jest ona kolejną produkcją reżysera takich przebojów, jak „Nigdy w życiu”, „Dlaczego nie” oraz „Tylko mnie kochaj”, czyli Ryszarda Zatorskiego.
Film „Dzień dobry, kocham Cię” opowiada zabawną i pełną zaskakujących zwrotów akcji historię dwójki młodych ludzi, którzy poznają się przypadkiem. Zupełnie niespodziewanie dochodzi również do rozstania.
Jeżeli chodzi o scenariusz… Jest on po prostu dobry. Bez jakichkolwiek rewelacji. Język, jakim posługują się aktorzy, na ogół wywołuje pozytywną reakcję wśród widzów. Styl potoczny, wbrew pozorom, dodaje uroku całości i sprawia, że chce się oglądać. W filmie zobaczyliśmy plejadę polskich aktorów. Postaciami pierwszego planu byli: Barbara Kurdej-Szatan, która wcieliła się w rolę sympatycznej Basi oraz Aleksy Komorowski w roli przystojnego lekarza – Szymona Kosowskiego. Nie można zapomnieć również o kusicielce zagranej przez Annę Dereszowską oraz przezabawnym Lucku! W jego postać wcielił się Paweł Domagała, który spisał się na medal. Był on największym atutem tego filmu. Jego gra sprawiała, że hormony szczęścia widzów buzowały na każdym kroku. Akcja i jej rozwój trzymały w napięciu do samego końca. Pojawiały się oczywiście momenty, które oglądający był w stanie przewidzieć, ale stanowiły znaczącą mniejszość. Dodatkowym plusem całości został utwór kończący film, wykonany przez Libera oraz „Szatana” – główną bohaterkę komedii.
Moje nastawienie do polskich komedii nigdy nie było entuzjastyczne. Zgodnie z nim, do tego filmu również podeszłam z dystansem i okazało się to prawidłowym posunięciem. Produkcja ta posiada wiele niedociągnięć, które obniżają jej ocenę, ale wyrównują się one jednak z mocnymi stronami tej komedii. Tak więc dno czy rewelacja? Ani to, ani to. „Dzień dobry, kocham Cie” jest po prostu dobrym filmem. I tyle.
Komentarze ( )