W dzisiejszych czasach “skalanych” demokracją i prawami człowieka, niewielu jest w stanie stawić czoła zagrożeniu. Są na szczęście jeszcze przywódcy prawdziwie dbający o interes narodowy. Ostatni prawdziwy dyktator wyrusza, by obronić swoją ojczyznę przed zachodnimi korporacjami i uświadomić światu, że badania nad wzbogaceniem uranu posłużą pokojowym celom.
Komedia „Dyktator” w reżyserii Larry’ego Charlesa opowiada historię, Aladeena, władcy państwa Wadiya. Szczęśliwe panowanie dyktatora zostaje przerwane, gdy Zachód dowiaduje się o jego tajnym programie atomowym. Protagonista zostaje zmuszony do podróży do Nowego Yorku, gdzie będzie musiał zmierzyć się z wrogami wewnętrznymi i zewnętrznymi, aby odszukać swoją tożsamość, znaleźć miłość i odsunąć od swojego kraju widmo demokracji.
Autorzy filmu wzięli na celownik przede wszystkim poprawność polityczną. Pod uwagę trzeba wziąć fakt, że taki rodzaj humoru nie przypadnie każdemu do gustu i nie jest to komedia dla wszystkich. Jeśli nie przeszkadza nam forma, będziemy się bawić świetnie. Scenariusz stoi na przyzwoitym poziomie, a to w połączeniu z dobrą grą aktorską, scenografią i wyrazistymi bohaterami daje nam całkiem dobrą komedię. Nie należy tutaj oczekiwać wyrafinowanego humoru. Nie wszystkie sceny są trafione, ale lepszych jest na tyle dużo, że dobre wrażenie dominuje znacznie częściej. Znajdziemy też kilka całkiem oryginalnych pomysłów.
Fabuła ma tylko jeden cel: wyśmiać WSZYSTKO – od ekologów po terrorystów, zwłaszcza elementy politycznej poprawności, co więcej robi to całkiem nieźle. W filmie nie popisała się Anna Faris, jednak tragedii nie było i można przymknąć na to oko, bowiem pozostałe kreacje aktorskie pokazują się z lepszej strony, szczególnie odtwórca głównej roli Sacha Baron Cohen.
Podsumowując, można ten film polecić. Ta komedia to dobre, proste żarty i przystępna fabuła, jeśli tylko widzowi odpowiada jej forma.
Komentarze ( )