Czasem ciężko jest nam zauważyć, że z płynącym czasem ucieka również ktoś dla nas ważny lub całkowicie przestaje nim być. Trudno jednak jest odwrócić ten proces.
I znów patrząc w ranne lustro
mokre oczy lekko mrużę.
Gdzie są nasze słoneczniki…
wysuszyłeś, wolisz róże?
Jak mam iść po śladach Twoich,
gdy po sobie je zacierasz?
Już nie wyję w blasku nocnym, odkąd brzaskiem go zabierasz.
Prysły iskry, padły wzroki, zawitałam świt ubogi,
Tylko czekać pozostało
w beznamiętnych słów przestrzeni,
kiedy runie nasza całość
na odłamki tej zieleni
co mi z wiosną Cię zabrały.