Piłka nożna to sport popularny na całym świecie. Grają w nią wszyscy bez względu na kolor skóry, pochodzenie, religię, wiek czy stan zdrowia. Jednoczy ludzi. Podobnie było z historią Bradley’a Lowery’ego, która, tak samo jak piłka nożna, zainteresowała i wzbudziła emocje u osób na każdym kontynencie.
Opublikowany przez The Bradley Lowery Foundation Wtorek, 23 lipca 2019
Diagnoza
Gdy miał zaledwie dwa lata, zdiagnozowano u niego neuroblastomę – bardzo rzadką odmianę nowotworu układu nerwowego. Dla tak małego chłopca był to zapewne wyrok. Dlaczego? Bo u dzieci, u których wykryto tę chorobę umieralność wynosi aż 80%. Rodzice Bradleya mogli liczyć jedynie na cud, ale wiedzieli też, że ich syn nie może przeżyć ostatnich chwil w szpitalu. Ruszyła akcja, która miała na celu zebranie pieniędzy na bardzo kosztowną kurację w Nowym Jorku. Państwo Lowery robili wszystko, by ich syn mógł spełnić choć część swoich dziecięcych marzeń.
Wśród najlepszych
Tata Bradleya to wierny kibic Sunderlandu, który miłość do tego klubu zaszczepił również synowi. Gdy władze klubu dowiedziały się, że gdzieś na świecie jest ciężko chory chłopiec bez wahania postanowiły włączyć się do pomocy. Bradley został honorowym członkiem klubu, otrzymał możliwość wielokrotnego wyprowadzania piłkarzy na boisko, jeździł na mecze, uczestniczył w treningach i był częstym gościem w szatni. Obecność małego chłopca, który kochał piłkę nożną szczerą, dziecinną miłością sprawiła, że piłkarze zaczęli traktować Bradleya jak młodszego brata.
O marzenia i zdrowie chłopca walczył nie tylko Sunderland, ale i cała piłkarska Anglia. Ze wszystkich stron płynęły do rodziny 6-latka słowa otuchy. Klub piłkarski Everton wpłacił na leczenie 200 tysięcy funtów. Wszyscy chcieli, żeby Lowery wiedział, że nie jest sam w cierpieniu. Ludzie z całego świata przysyłali mu życzenia. Chciał dostać kartkę na święta Bożego Narodzenia – dostał ich ćwierć miliona i to nie tylko z Anglii, ale i z Nowej Zelandii czy Australii. Do walki o uśmiech chłopca włączyła się również Angielska Federacja Piłkarska, która zaprosiła Bradleya na mecz Anglii z Litwą. Razem z innymi dziećmi wyprowadził piłkarzy na murawę. Podczas meczu Sunderlandu z Chelsea chłopiec uczestniczył w rozgrzewce piłkarzy, miał okazję porozmawiać i wymienić kilka podań z Diego Costą, a na koniec poproszono go o wykonanie rzutu karnego. Bradley pokonał z 11 metrów bramkarza Asmira Begovicia, a jego trafienie zostało uznane za najładniejszego gola grudnia 2016 roku przez popularny magazyn „Match of the day”.
Bradley stał się ulubieńcem wszystkich Anglików, ale chyba najbardziej pokochano go właśnie w Sunderlandzie. Wyjątkowa więź połączyła chłopca z jego ulubionym piłkarzem – Jermainem Defoe. Napastnik bardzo go polubił i często odwiedzał w szpitalu. Zdjęcia, które piłkarz wrzucał do Internetu po tych spotkaniach, poruszały każdego. Po śmierci chłopca, zamieścił na swoim profilu na Instagramie wzruszający wpis: „Żegnaj mój przyjacielu, będę tęsknić za Tobą. (…) Bóg ma Cię w swoich ramionach, a ja zawsze będę Cię nosił w moim sercu. Śpij dobrze, mały. Mój najlepszy przyjaciel.”
Końcowy gwizdek
Gdy 7 lipca 2017 roku w wieku zaledwie 6 lat Bradley zmarł, razem z jego rodziną płakali wszyscy, którzy znali jego historię. Śmierć 6-latka poruszyła miliony kibiców do tego stopnia, że na pogrzebie 14 lipca w angielskim Hartlepool zjawiły się tłumy ludzi.
„Jeśli śmierć może w jakikolwiek sposób być piękna, to jego była na pewno.” Tak jeden z kibiców podsumował odejście Bradleya, który pokazał, że jeśli zna się datę swojej śmierci, to można w pełni wykorzystać czas, jaki nam pozostał. Historia chłopca pokazuje innym, nie tylko chorym dzieciom, że o marzenia warto walczyć. Bradley nie załamał się diagnozą postawioną przez lekarzy, dążył do zrealizowania swoich pragnień i właśnie dlatego uważam go za superbohatera.
Komentarze ( )