“Cóż ja takiego zrobiłem, bym miał tak ciężko za to pokutować? Czy byłem zboczeńcem albo zagrożeniem dla narodu? Pokochałem przyjaciela, mężczyznę – i nie był to młodociany, tylko 24letni, dorosły człowiek. Nie widziałem w tym niczego strasznego ani niemoralnego. Cóż to za świat i co to za ludzie, którzy decydują za dorosłego człowieka, kogo i jak należy kochać?”
Tematyka zbrodni nazistów w obozach koncentracyjnych zdaje się być spychana na tematy tabu. Nie dziwmy się, są to tematy bestialsko bolesne, przepełnione cierpieniem i niezrozumieniem ludzi, jak inny „człowiek” mógł wyrządzić takie okrucieństwa innemu człowiekowi. Oczywiście, zanim fakty rozeszły się po całym świecie, minęła cała gama lat. Zbrodnie były wypierane, a winy wybielane, oczywiście nie zawsze, za co powinniśmy dziękować losowi!
Jednak historia mężczyzn z różowymi trójkątami, jeszcze nie tak dawno była obca dla nas Polaków. Książka „Mężczyźni z różowym trójkątem”, bowiem miała swoją premierę stosunkowo niedawno. To również mnie nie dziwi, w naszym kraju dyskryminacja osób LGBTiQ wciąż jest jawna, wręcz mógłbym pokusić się o stwierdzenie, że polityka państwa milczy i popiera szykanowanie osób LGBTiQ – mam na myśli niedawne wydarzenie na Uniwersytecie Warszawskim.
Wsparcie dla mniejszości wciąż osadzone jest w cieniu, a żywy hejt wylewa się po Internecie i płynie ulicami miast i wsi. Dlatego książka mimo wielkiego poparcia sojuszników i osób medialnych (którzy skrupulatnie wypisani zostali na ostatniej stronie wydanej książki) „chowana” jest na regałach księgarni daleko i głęboko…
Opowieść więźnia obozu koncentracyjnego – Josefa Kohouta, napisana pod pseudonimem Heinza Hegera, jest niczym innym jak brutalnie szczerym i rzetelnym spisaniem tego wszystkiego, co działo się od momentu porwania przez gestapowców, do momentu wyzwolenia przez amerykańskich żołnierzy z obozu koncentracyjnego w Flossenburg. Boleśnie zobrazowane traktowanie, mężczyzn z różowymi trójkątami, którzy odbierani byli nie tylko przez SS-manów, ale również przez innych więźniów jako nieludzie, którzy zagrażają społeczeństwu, którzy nie powinni posiadać żadnych praw, nawet prawa do przeżycia.
Autor wiele razy podkreślał swoje przyznanie się do orientacji nieheteronormatywnej, tym samym pokazując nam czytelnikom, że bliskość pomiędzy dwojgiem więźniów, czy więźniem i nazistą była czymś całkowicie “naturalnym” i nieszykanowanym przez innych więźniów, czy odgórne władzę. Mężczyźni w pasiastych piżamach zostawali „kociakami” SS-manów, oddając swoją godność, za łagodniejszą pracę i większą ilość pożywienia. Sęk w tym, że nie posiadali różowego trójkąta, który podobnie jak trójkąt żółty (Żydzi) był postrzegany jako ten najgorszy odłam więźniów w każdym obozie koncentracyjnym.
Mimo wyzwolenia obozu zagłady, autor nie pozostawia nas spokojnych, gdyż prześladowanie na mocy paragrafu 175 (który określał homoseksualizm jako przeciwny naturze nierząd) trwał nadal po wojnie.
Paragraf przepisu niemieckiego kodeksu karnego przetrwał w NRD i RFN do końca lat sześćdziesiątych XX w. (całkowicie wycofany z niemieckiego prawodawstwa dopiero w 1994 roku) czyli dopiero 23 lata temu!
Milczenie i strach, sprowokowane przez społeczeństwo i niezmieniające się paragrafy w prawie zmuszały osoby homoseksualne do życia w cieniu. Dlatego historia różowych trójkątów nie jest powszechnie znana. Niewielu odważyło się opowiedzieć swoją historię szykanowania i powszechnej dyskryminacji homoseksualizmu. Dlatego relacja Hegera jest czymś więcej niż opowieścią jednej osoby, która przeżyła obóz zagłady. To przede wszystkim opowieść, która może zobrazować nam, do czego byli zdolni “ludzie”, którzy postrzegali odmienność seksualną, jako coś wbrew ludzkiej naturze. Takich opowieści, bądź jeszcze brutalniejszych było znacznie więcej, większości z nich niestety nadal do końca nieodkrytych, pozostawionych w sercach i głowach ofiar na zawsze… do samej śmierci.
Oczywiście książka, mimo swojej brutalności, bólu i smutku jest godna polecenia, myślę, że wszystkim nie tylko osobą ze środowiska LGBTiQ, nie tylko sojusznikom, tylko każdemu, kto kocha ludzi… a przede wszystkim tym, którzy do dnia dzisiejszego „krzywo” patrzą na geja.
Komentarze ( )