Nadszedł czas by po czterech latach wspólnej edukacji dotrzeć do miejsca i chwili ostatecznej. Jedynego takiego balu, pierwszego tak wyniosłego i ważnego w naszym życiu. Studniówka, symboliczna uroczystość na sto dni przed egzaminem dojrzałości- maturą.
Rok rocznie wbijałem ciekawe spojrzenia w przyjaciół czy też znajomych, którzy w okolicach stycznia chodzili jak na szpilkach, bo Studniówka zbliżała się z każdą następną minutą. Tygodnie przygotowań, planów… szykowania, załatwiania wszystko po to aby tej nocy każdy poczuł się wyjątkowo, jak nigdy wcześniej w życiu. Cóż czas pędzi nieubłagalnie i w tym roku przyszedł czas i na mnie oraz moją własną studniówkę.
Jak wspominałem nieco wyżej. Studniówka to jedyna taka noc, którą poprzedzają tygodnie prób, przygotowań, rozmów, negocjacji, załatwiania i organizowania, lecz te wszystkie z pozoru mozolne czynności mają jedną nieprawdopodobną możliwość zintegrowania nas-maturzystów. Każdy zawsze recytuje, wręcz do obrzydzenia „zobaczysz, na koniec zawsze jest najlepiej… na koniec wszyscy się dogadacie”. Oczywiście to prawda i dzięki temu już podczas tej finalnej nocy, gdy stres, emocje opadną, a dłonie przestają drżeć, przychodzi to uczucie spełnienia, pełnego luzu i satysfakcji- „Yes We did it!”.
Jeśli miałbym wysnuć jedno słowo, które potrafiłoby opisać moją Studniówkę byłoby to słowo: niepowtarzalność. Ludzie, których znamy z dnia codziennego nagle przyodziani w klasę, elegancje i wyrafinowanie. Nauczyciele, których znamy z szkolnych klas i korytarzy nagle zobrazowani są jako mentorzy, z gracją prezentują siebie i swoich podopiecznych. W kuluarach zaciskają kurczowo swoje kciuki, by wszystko wyszło tak jak wyjść powinno. Obraz niesamowicie piękny, wyniosły wręcz nieprawdopodobny. Wszyscy w pełnym skupieniu czekają na jedno, na ten jedyny taniec silnie związany z polską tradycją. Jedyny tak ważny tej nocy- Polonez. Muszę przyznać, że dopiero tej właściwej nocy, poczułem siłę jaką daje ten taniec. Gęsia skóra nie opuszczała mnie od pierwszych dźwięków. Tłum bacznie wpatrujących się oczu, spokój i chwila dla nas…
Później już tylko piękniej. Moja szkoła posiada kilka genialnych w swej „prostocie” tradycji, jedną z nich jest Polonez z nauczycielami. Chwila, która z jednej strony daje nam-maturzystom, czułość otuchy, wytchnienia, a z drugiej silnie zakorzenia z osobami, które przez ostatnie cztery lata dzieliły się z nami wiedzą nie tylko „książkową”, ale przede wszystkim tą najpotrzebniejszą: życiową! Nie sposób dziękować za całokształt, nikt bowiem nie wymyślił jeszcze tak pięknych słów wdzięczności, ale z tego miejsca raz jeszcze symbolicznie dziękuję wszystkim, którzy pojawili się na edukacyjnej drodze w szkole średniej. Trzeba przyznać, że te cztery lata są jak fundament, który rozpoczyna kreowanie nas jako osób dorosłych. Szczęście nasze niepojęte, że fundament budowali najlepsi z najlepszych!
Mógłbym zacząć opowiadać ciekawe anegdotki i historie z tej jedynej takiej nocy. Lecz zapewne coś mógłbym pominąć lub napisać zbyt rozwiąźle. Jest to niewykonalne i ten, kto tego nie przeżył, nigdy nie zrozumiałby, dlaczego ta Studniówka była tak wyjątkowa.
Moje nogi powoli, powoli dochodzą do siebie, struny głosowe są pełne nadziei, że wrócą do pełnej sprawności, ale nie oszukujmy się każdy dzisiejszy „mankament” jest niczym w porównaniu do tego, że było warto i gdyby można było powtórzyć tę niepowtarzalność, stoję i wyczekuję pierwszy w kolejce!
Dziś zostały piękne wspomnienia, fotografie i filmy… Teraz nadszedł czas na najważniejsze. Opuszczamy ostatni przystanek jakim była Studniówka i z dumą kroczymy dalej w stronę finału- matura czeka!
Ps. Na pożegnanie kilka zdjęć;)
Komentarze ( )