Stworzona z dziesiątek jak nie setek wypowiedzi, wywiadów i wygłoszonych zdań w biegu, dostajemy spójną całość, bardzo intymną, ciepłą, a zarazem nonszalancką pełną ciekawych historyjek , które mogłyby być opowiadane nawet dzisiaj w jakieś zatłoczonej Warszawskiej kawiarni, przy lampce koniaku czy filiżance herbaty.
Powszechnie i ogólnikowo wszyscy znamy formę jaką jest wywiad. Lubimy przesadnie wchodzić z butami w życie innych, tych, których cenimy i podziwiamy. Lubimy czytać o tym co myślą, jak czują… „słuchać” ich historyjek i anegdot.
Co zatem gdy chcemy przeprowadzić wywiad z osobą, jednak tej osoby bezpowrotnie nie ma już pośród nas? Niemożliwe? Skądże!
Możemy go stworzyć sami, wszak ludzie pokazują, że wszystko dziś jest możliwe. Tego niemożliwego dokonała-Violetta Ozminkowska, która mimo wielu tłumaczeń wobec czytelników, stworzyła piękny wywiad, który nie tylko przybliża nam postać Agnieszki Osieckiej, ale również historię polski od lat 50 do lat 90. Nie będę zdradzał genezy powstania książki, bo tyczy się z nią przeurocza i przezabawna historia, którą warto po prostu przeczytać. Wypiszę się natomiast o samej Pani Agnieszce.
Dla mnie osobiście jej kunszt słowa, metafor, rytmu … pofarbowanych słów i zwrotów-to jest coś absolutnie najpiękniejszego! Bez osłonek mogę rzec, że dla mnie Osiecka jest autorytetem, może niekoniecznie życiowym, ale zdecydowanie niepodważalnie autorytetem słowa. Cóż, jeżeli sięgniemy pamięcią, to nie natrafimy na inną tak wybitną tekściarkę piosenek, które do dziś dzień królują na festiwalach piosenek interpretowane przez młodych laików, przez doświadczonych wykonawców oraz oczywiście przyjaciół Agnieszki, którzy nieprzerwanie śpiewają „Sing Sing”; „Niech żyje bal”; „Nie żałuję”; „Uciekaj moje serce”. Czyli Maryla Rodowicz, Edyta Geppert i Syweryn Krajewski. O nich również jest mowa w „Lubię farbować wróble”. Historie Osieckiej przybliżają nam momenty, w których owe przyjaźnie zaistniały, powracają legendy STS-u czy Kabaretu Starszych Panów. Gdy już mowa o KSP nie sposób nie wspomnieć o jego współtwórcy Marku Hłasko, który przez kilka lat był kochankiem Osieckiej a ściślej kochankiem korespondencyjnym! Jak i również Jeremi Przybora, który stworzył z Osiecka niebywały kolekcję listów (Polecam gorąco książkę „Listy na wyczerpanym papierze”, które opowiadają historię Osiecka/Przybora.).
Stworzona z dziesiątek jak nie setek wypowiedzi, wywiadów i wygłoszonych zdań w biegu, dostajemy spójną całość, bardzo intymną, ciepłą a zarazem nonszalancką pełną ciekawych historyjek (o których sama Agnieszka mówiła, że kocha je opowiadać), które mogłyby być opowiadane nawet dzisiaj w jakieś zatłoczonej Warszawskiej kawiarni, przy lampce koniaku czy filiżance herbaty. Od pierwszych chwil odczuwamy, że granica dystansu pomiędzy nami- czytelnikami, a deklamującą-Osiecką, szybciutko się zaciera, aż trafiamy do momentu, w którym czujemy się tak swobodnie jakbyśmy rozmawiali z kimś kogo znamy od lat. Mimo że zlepek wypowiedzi rozciąga się w przestrzeni lat to książka jest aktualna ba…, myślę, że jest ponadczasowa z jednego prostego powodu, to wszystko o czym opowiada Osiecka o życiu, miłości, przyjaźni, flircie, podróżach jest w nas zakorzenione od zawsze na zawsze. Dlatego z taką łatwością i wszech ogarniającą spójnością łykamy takie fragmenty jak: „Kiedy człowiek zatka zbyt szczelnie okna, to prawdopodobnie po jakimś czasie zacznie się dusić. ”; „Kobiety, które chudną z miłości, rzadko bywają dobrymi żonami.”; „[…] Mam jeszcze jedną: śpiesz się. Bo najgorsze jest to, że człowiek wciąż sobie powtarza: jeszcze zdążę, na pewno zdążę, przecież mam mnóstwo czasu. Później okazuje się, że tego czasu wcale nie ma tak dużo. A potem pstryk, iskierka gaśnie.”
Sentencji, zwrotów i myśli wartych przyodziania w cudzysłów jest niezliczona masa. To nie jest rozmowa o Niej samej, to nawet nie jest rozmowa o jej życiu, we wszystkich wypowiedziach jesteśmy my i nasze życie, nasze myśli, które może inaczej, a może właśnie symbiotycznie z nami, ułożyła w jedną spójną całość Osiecka. Ja wyryłem sobie w sercu jeden cytat, który mógłbym wypowiedzieć ja-o samym sobie, jednak nie wpadłem na niego zawczasu: „Ja nigdy nie miałam cierpliwości. Ja nigdy nie kłóciłam się z ukochanym przyjacielem, chłopcem, czy przyjaciółką. Kiedy mi jest źle, ja po prostu uciekam. ”
Chciałbym umiejętnie zostawić Was z pewną dozą tajemnicy i łaknienia, jednakże obawiam się, że nie wyjdzie to tak perfekcyjnie, jak w przypadku „Lubię farbować wróble”. Zatem w te długie zimowe wieczory, gdy za oknem biały puch szaleje głodny, a emaliowany czajnik podskakuje od buchających płomieni. W te dni, w których dom pachnie goździkiem i pomarańczą, a nasze polika przypominają twarz zawstydzonego dziecka, pobiegnijmy może „przez przypadek” w stronę księgarni i weźmy w rękę Osiecka, pogadajmy z nią o życiu i świecie. Warto!