Czy ktoś pamięta jeszcze losy Waltera White’a z „Breaking Bad”? Emisja tej serii zakończyła się w 2013 roku, jednak ja jeszcze miesiąc temu myślałam, że przez długi czas nic nie zdoła wykluczyć go z mojej czołówki ulubieńców. Za namową kilku znajomych zdecydowałam się w końcu obejrzeć gorąco polecany serial pt. „Narcos” i żałuję, że tak długo z tym zwlekałam. Za co tak bardzo można polubić historię o kolumbijskim baronie narkotykowym? Zapraszam do lektury.
„Narcos” to amerykański serial telewizyjny wyprodukowany przez Gaumont International Television. Jego twórcami są m.in. José Padilha („Elitarni”, „RoboCop”), Guillermo Navarro („Od zmierzchu do świtu”, „Labirynt Fauna”) czy Andrés Baiz („La Cara oculta”). Od 2015 roku wyemitowane zostały dwa sezony, które skupiają się na historii Pablo Escobara, czyli słynnego kolumbijskiego barona narkotykowego. Serial zaliczany jest do gatunków takich, jak dramat czy kryminał. Choć na początku każdego odcinka widnieje informacja, że niektóre wydarzenia zostały zmienione i udramatyzowane dla potrzeb serialu, to jednak większa część opowiadanej historii wydarzyła się naprawdę.
Moje ulubione seriale to te, które wciągają bez reszty. Lubię, gdy cały dzień czekam, aż będę mogła obejrzeć następny odcinek, a gdy już zacznę, mam ochotę w jedną noc zobaczyć cały sezon. Taki właśnie jest „Narcos”. Dzięki wartkiej akcji nie ma czasu na nudę. Widz ogląda wydarzenia na ekranie z zapartym tchem i z niecierpliwością czeka na następny odcinek.
W wielu filmach i książkach zło wydaje się być dla odbiorcy dużo bardziej atrakcyjne niż dobro. Historia Escobara jest jedną z tych, które szokują i imponują jednocześnie. Głównego bohatera poznajemy, gdy razem z kuzynem zajmuje się przemytem sprzętu RTV. Pewnego dnia trafia do niego zbiegły z Chile fachowiec od produkcji narkotyków i oferuje współpracę, w której Pablo dostrzega okazję na interes życia. Narkotykowy biznes zaczyna kwitnąć. Założone w kolumbijskiej dżungli laboratoria produkują coraz większe ilości narkotyków, które coraz to nowszymi drogami są transportowane do Ameryki. Przeciętny widz, który pierwszy raz spotyka się z tymi informacjami, doznaje szoku. Trudno uwierzyć, o jak dużych ilościach i jak zaskakujących sposobach transportu opowiada serial. Z drugiej strony zaczynamy doceniać spryt i pomysłowość, a po jakimś czasie być może stajemy się nieco zazdrośni, bowiem na naszych oczach Pablo Escobar zostaje milionerem. Dzięki ogromnej ilości pieniędzy powiększa swoje wpływy. Jest w stanie kupić wszystko i wszystkich. W swojej hacjendzie tworzy nawet prywatne ZOO. Ponadto pragnie brać czynny udział w życiu politycznym swojego kraju. Dążąc do władzy, a także walcząc z konkurencją, bez skrupułów zabija coraz więcej osób.
Nad schwytaniem Escobara pracują rząd, policja oraz DEA. I tutaj czas na kolejną zaletę. Cała historia opowiadana jest przez amerykańskiego agenta. Moim zdaniem momenty, gdy komentarze do bieżących wydarzeń na ekranie są wypowiadane przez narratora, który jednocześnie jest jednym z głównych bohaterów, to ciekawy zabieg. Gdy dodamy do tego wycinki autentycznych gazet lub krótkie nagrania z prawdziwym Pablo Escobarem w roli głównej serial nabiera charakteru typowego dla paradokumentu. Ponad to staje się jeszcze ciekawszy dla widzów, którzy z każdym momentem są coraz bardziej spragnieni nowych informacji i rozwoju wydarzeń.
W serialu podoba mi się również stylistyka lat’80, która objawia się między innymi w używanym sprzęcie czy wyglądzie bohaterów. W oczy rzuca się brak komputerów i telefony stacjonarne. Wiele postaci nosi modne wówczas wąsy. Także sposób, w jaki ubrani są bohaterowie dobrze oddaje klimat lat ’80.
Do największych zalet należy również zaliczyć fakt, że twórcy zdecydowali się, by kwestie były wypowiadane zarówno w języku angielskim, jak i hiszpańskim. Uważam, że ograniczenie się do języka angielskiego z ewentualnym hiszpańskim akcentem ujęłoby wiele uroku i klimatu. Na pochwałę niewątpliwie zasługuje muzyka. Nie jest to dominujący element serialu. Pojawia się jedynie w niektórych sytuacjach. Południowoamerykański klimat jest aż nadto oczywisty, ale i niezwykle sugestywny pomimo swej ograniczonej formy. Użyte piosenki są stonowane, a zarazem wymowne. Dzięki nagrywaniu scen na ulicach Kolumbii widz dostaje autentyczny obraz otoczenia, który należy docenić szczególnie w historii opartej na faktach.
Na uznanie zasługuje też dobór aktorów. Twórcy nie stawiali na sławne nazwisko, o którym będzie głośno. Wiele osób znać może jedynie Pedro Pascal’a, dzięki roli Oberyna w „Grze o Tron”. Jednak za świetny występ należy pochwalić Wagnera Moura, który wcielił się w rolę samego Pablo. Odegranie bezwzględnego „narcobossa”, a zarazem kochającego syna, męża i ojca, na pewno nie było łatwe. Cieszę się, że zadbano również o podobieństwo aktorów do pierwowzorów.
Jak w każdej produkcji, tak i w „Narcos”, można dopatrzeć się pewnych niedociągnięć. Postać Steve’iego Murphy’iego – jednego z agentów DEA, a zarazem narratora, w pewnych momentach jest po prostu nijaka. Być może jego postawa pasuje do roli typowego Amerykanina pracującego poza swoim krajem, jednak moim zdaniem, jak na jednego z głównych bohaterów jest zbyt mało wyrazisty i wnosi niewiele. Po obejrzeniu serialu i zapoznaniu się z paroma ciekawostkami dowiedziałam się, że niektóre pokazane samochody oraz broń są zbyt nowoczesne, jak na tamte lata. Jest to jednak drobnostka, której nie uznaję za wadę, a jedynie drobne niedopatrzenie niezauważalne dla laika, jakim jestem w tej dziedzinie bez pomocy Internetu. :)
„Narcos” to dla mnie serial z najwyższej półki. Cenię tę produkcję zarówno za samą treść, jak i jej realizację. Być może dla niektórych jest zbyt drastyczna i przesycona przemocą, dla mnie jednak jest autentyczna i prawdziwa. Bardzo dobrze odzwierciedla historię słynnego narkobarona. Myślę, że to serial dla wszystkich, którzy lubią dobrze zrealizowane produkcje, trzymające w napięciu. Dowodem na to jest fakt, że film przyciąga nie tylko osoby znające losy Pablo i zainteresowane wojną narkotykową. Z niecierpliwością czekam na zapowiedziane we wrześniu bieżącego roku dwa kolejne sezony, a wszystkich którzy jeszcze nie widzieli poprzednich, zachęcam do nadrobienia zaległości! :)
* Escobar przekupywał na wielką skalę urzędników rządowych, sędziów, polityków, a każdego kogo uważał za potencjalne zagrożenie kazał zabijać. Miał własną taktykę, którą nazywał plata o plomo (srebro albo ołów – a więc łapówka albo ołowiana kula) była niesamowicie skuteczna w silnie skorumpowanym kraju
Komentarze ( )