Coraz rzadziej spotyka się osoby publiczne, które szanują swoje życie prywatne. Prędzej otworzą ci drzwi domu wołając: „Zapraszam!” niż zamkną z hukiem przed nosem w geście obrony domowego ogniska. Jednak z jakiegoś bliżej niewyjaśnionego powodu ludzi interesują inni ludzie. I mam wrażenie, że z czasem coraz bardziej.
KLIK. Kolejna porcja Internetu składającego się w dużej mierze ze śmiesznych obrazków i kotów. KLIK. Moim zmęczonym oczom ukazuje się nagłówek „Plotka. Sensacja. Komentarz.”. Automatycznie KLIK dalej. To był błąd. Objawia mi się masa krzykliwych, kłamliwych i zbyt nachalnych tytułów, od których dostaję oczopląsu. „Księżna Kate w płaszczu sprzed 5 lat!”. Szok i niedowierzanie w równym stopniu opanowują mój zaspany umysł. Ale to nie koniec emocji! Moje życie odmieniło się o 360˚ (tak, dokładnie), gdy dowiedziałam się, że Chodakowska zjadła dziś 4 marchewki. Już wiem, dlaczego nie piszą o mnie – nie zjadłam żadnego warzywa. Jednym słowem… Pudelek. Zgubiłam się „w Internetach”. No umówmy się – każdy może czasami pobłądzić.
Coraz rzadziej spotyka się osoby publiczne, które szanują swoje życie prywatne. Prędzej otworzą ci drzwi domu wołając: „Zapraszam!” niż zamkną z hukiem przed nosem w geście obrony domowego ogniska. Jednak z jakiegoś bliżej niewyjaśnionego powodu ludzi interesują inni ludzie. I mam wrażenie, że z czasem coraz bardziej. Czyżby przeciętnemu panu Kowalskiemu nie podobało się jego życie i zerka nad ramieniem żony, przeglądającej wiadomości o sprzedaży willi Hugh Heffnera, z zazdrością w oczach? A może po prostu z zamiarem jej kupna? Być może wyciągnie zaskórniaki i faktycznie sobie taką sprawi (oczywiście bez „króliczków” ze względu na żonę). Wykluczyć niczego nie mogę. Jednak co z sytuacją, gdy plotki dotyczą tego, ile waży dana gwiazda, z kim wyszła wieczorem do klubu i jaki kolor majtek miała na sobie?
Zdaje mi się, że w poprzednim stuleciu nie było aż tak mocnego „parcia na szkło” kosztem prywatności. Owszem, zawsze zdarzały się wyjątki, jak w każdej dziedzinie. Ale z reguły znane persony opowiadały o swoim życiu, nie przekraczając przy tym żadnych wielkich granic. Czasy się zmieniają, co staram się oczywiście zrozumieć, ale obecnie cała ta “celebrycka” szopka i szukanie sensacji z uporem maniaka, gdzie tylko się da, okropnie mnie śmieszy.
A wiecie, że „Marina i Sara Boruc były na spacerze z torebkami”? W tym miejscu, głęboko wzdychając, uznałam, że czas się kłaść do grobu. „Za moich czasów” na spacer szło się po prostu z psem. Albo weźmy za przykład (och, oczywiście nie na serio) Kim Kardashian, która potrafi sprzedać wszystko, a już głównie siebie. Przerobiła nawet swoją tylną część ciała na “emoji”, które nazwała jakże kreatywnie – “Kimoji”! Bynajmniej nie chodzi w nich o plecy, a raczej o miejsce, w którym tracą one swą szlachetną nazwę. Nie wiesz, jak wyrazić emocje? Wyślij komuś “twerkującą” Kardashiankę.
Podziwiam odrobinę fakt, że w dobie ciągle zmieniających się trendów i coraz to nowych gwiazdeczek, Kim, która jest „znana z tego, że jest znana”, nadal pewnie utrzymuje się na powierzchni wzburzonej fali, jaką jest cały ten „szołbiznes”.
Z kolei jej młodsza siostra ostatnio znalazła się w nagłówkach tylko i wyłącznie za sprawą powiększenia sobie ust. Stop, zwracam honor – wypuściła także nową linię kosmetyków, których cena za jeden to bagatela 30 dolarów. Zasięgając rady bardziej obeznanych w temacie – pomadka, o której mowa, ma dobrą pigmentację, ale co z tego, skoro można nabyć o wiele tańszą o podobnym działaniu. Jednak pozbawioną najcenniejszego – nazwiska Kylie Jenner na opakowaniu. W ogóle siostra Kim jest tak naprawdę tylko jej przyrodnią siostrą, gdyż pochodzi ze związku jej matki z… no właśnie. I tu sprawa zaczyna się gmatwać. W grę wchodzą wątki godne brazylijskiej telenoweli. Oczywiście w postępowej i tolerancyjnej wersji, jak na zachodni świat przystało, gdyż ojciec dzieci matki Kim tak naprawdę nie jest ich ojcem. Jest drugą matką. Dosłownie. Drugi mąż seniorki rodu Kardashianów, mistrz olimpijski w wieloboju na igrzyskach olimpijskich z Montreala ’76 nazywa się na dzień dzisiejszy Caitlyn i jest osobą transpłciową.
Ale hajs się zgadza. Planowałam w tym miejscu zadać pytanie – czy mózg też? Ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że jednak tak. Żeby zbić niemałą fortunę na prozaicznych rzeczach – jak w przypadku rodziny Kardashian, pokazywaniu codziennego życia milionom amerykanów – potrzeba nie lada głowy. Przecież muszą się namyślić „kiedy, gdzie, w czym się pokazać, żeby uchwycili mnie w najlepszej pozie?”. Nie zazdroszczę wszelkiej maści celebrytom takiego życia, pełnego jakże trudnych decyzji i wyborów, aczkolwiek lekki podziw się im należy. Za tę niebywałą upartość, z jaką ciągle wracają przed obiektywy.
Komentarze ( )