Według Top BoxOffice Świat „Transformers: Wiek zagłady” jest na 15 miejscu, co oznacza, że ekranizacja zarobiła 1 091 405 097 $. Spory zysk, biorąc pod uwagę, że wydano na niego 210 000 000 $…
Michael Bay, reżyser sagi filmów o robotach z kosmosu (znany również z reżyserii „Bad Boys”, „Bad Boys 2”, a także „Armagedonu”), osiągnął sukces. Według Top BoxOffice Świat „Transformers: Wiek zagłady” jest na 15 miejscu, co oznacza, że ekranizacja zarobiła 1 091 405 097 $. Spory zysk, biorąc pod uwagę, że wydano na niego 210 000 000 $. Po tych kolosalnych liczbach można by się spodziewać licznych nagród i nominacji, jednak jedyną nagrodą w dorobku filmu jest „Złota Malina” dla najgorszego reżysera oraz 14 różnych nominacji. Serię „Transformersów” mimo licznej grupy widzów można uznać za porażkę kinową. O ile 1 część była „dobra”, to każda następna utwierdziła nas w przekonaniu, że kupienie biletu było błędem.
„Wiek zagłady” mimo 3-letnich oczekiwań i masy pracy włożonej w kręcenie go w 2014 roku pojawia się na dużych ekranach i szybko okazuje się być nudną kopią elementów fabuły 1 i 3 części. Nowością jest całkowita zmiana obsady, przez co można się pogubić. Nie wiadomo, skąd i dlaczego, spodziewając się głównego jak dotąd bohatera, Sama Witwicky (Shia LeBeouf), role przejął Cade Yeager (Mark Wahlberg). Cade, mięśniak, wynalazca i inżynier, jako ojciec, samotnie wychowujący córkę, Tesse (Nicola Peltz), jest przytłaczająco nadopiekuńczy i nierozgarnięty. Poszukując przydatnych mu w pracy staroci, natrafia na starą ciężarówkę. Kupuje ją, wydając ostatnie pieniądze. Ku zaskoczeniu rupieć okazuje się być Transformersem, przez co życie rodziny zmienia się o 180 stopni…
Mark w swojej roli bardzo dobrze się odnajduje i wpasowuje do całości. Peltz wydaje się być ozdobnikiem na ekranie. Jej rola ograniczona jest do ładnego wyglądania i wypełnienia miejsca w obowiązkowym wątku miłosnym, pojawiającym się w każdej części. Również ekipa Autobotów została poddana zmianom. Optimus Prime oraz Bumblebee (który nadal nie mówi) są znani widzom od samego początku sagi i nadal w niej uczestniczą. Nowością są 3 różnorodne roboty, które wzbudzają sympatię widza. Jest to plus, lecz minusem jest to, że paradoksalnie w filmie o robotach i tak więcej czasu zostało poświęcone aktorom ludzkim. Oczywiście jest to zasługa Ehrena Krugera, który jest autorem dość schematycznych scenariuszy od 2 po ostatnią część produkcji.
Nawet jak na kino akcji i sci-fi jest tam zdecydowanie za dużo „wszystkiego”. Niesamowite efekty specjalne, ładne zdjęcia i panoramy niestety nie nadrabiają nadmiaru rozwlekającej się akcji. Wprowadza to chaos. Wypada wspomnieć, że czas trwania ekranizacji to prawie 3 godziny.
„Wiek zagłady” to zupełnie nowa odsłona „Transformersów”. Nowi aktorzy, nowe Autoboty i nowa historia, która okazuje się być rażącą kopią wszystkiego, co było, a to wszystko opakowane masą efektów specjalnych. To składa się na „bajkę” rodem z Hollywood. Po obejrzeniu końcówki filmu wiemy, że będzie następna część, na której obejrzenie nie warto marnować czasu i pieniędzy.
Komentarze ( )