Wywiad z Natalią Sońską, 22-letnią studentką prawa, a także pisarką o jej pierwszym wydawniczym sukcesie i drodze, jaką przebyła, by go osiągnąć. Jej debiutancka powieść “Garść pierników, szczypta miłości” w niedługim od ukazania czasie, podbiła serca wielu czytelników i zyskała miano bestsellera.
Napisanie debiutanckiej powieści, cieszącej się coraz większą popularnością, w tak młodym wieku, to zdecydowanie jeden z sukcesów życiowych. Czy trudno było go osiągnąć?
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Trudno było się przełamać, by w ogóle wysłać propozycję do wydawnictwa. Dużo zaangażowania kosztował mnie później cały proces wydawniczy, ale w gruncie rzeczy było to bardzo przyjemne doświadczenie. Samo napisanie książki zaś nie było dla mnie trudem, a przyjemnością, dlatego tym bardziej cieszy mnie fakt, że robiąc to, co lubię, zaznałam takiego szczęścia. Nie nastawiałam się na wydanie książki. To miało być moje oderwanie od rzeczywistości, dlatego napisania, a później wydania jej nie zaliczam do ciężkiej pracy, a raczej traktuję jako wspaniałą nagrodę.
Kto Cię wspierał na drodze do sukcesu?
Początkowo nikt nie wiedział o tym, że piszę, ale gdy przyznałam się przyjaciółce, że coś takiego jak „Pierniki” powstało, ona najpierw namówiła mnie, by wysłać propozycję, a później trzymała kciuki za pomyślne przyjęcie książki przez wydawnictwo. To do niej wykonałam telefon, gdy dostałam tę wspaniałą wiadomość od „Czwartej Strony”, to ona wspierała mnie przez cały ten czas i tak jest do tej pory. Moja rodzina dowiedziała się o wszystkim kilka tygodni przed premierą, zanim w Internecie ukazały się wzmianki o książce. Wtedy także od niej otrzymałam wiele wsparcia i usłyszałam mnóstwo ciepłych słów, więcej niż się spodziewałam. Bardzo im wszystkim za to dziękuję.
Jak decyzja o wydaniu książki wpłynęła na Twoje życie? Czy wyobrażasz sobie, że teraz mogłabyś przestać pisać?
Moje życie nie zmieniło się diametralnie, wciąż jestem tą samą osobą. Oczywiście zyskałam bardzo wiele, bo samo wydanie książki i pozytywne przyjęcie jej przez czytelników dodało mi skrzydeł i spowodowało, że coraz bardziej wierzę we własne możliwości. To też bardzo przyjemne uczucie mieć świadomość, że moje nazwisko jest w pewien sposób rozpoznawalne, a ludziom podoba się to co robię – to z pewnością daje satysfakcję. Staram się jednak podchodzić do wszystkiego z lekkim dystansem i nie obnosić się z tym moim małym sukcesem. Wciąż jestem przecież na początku drogi. Natomiast jeżeli chodzi o dalsze pisanie, nie wyobrażam sobie, że mogłabym przestać to robić. Jeśli nawet moje kolejne książki miałyby nie ujrzeć światła dziennego, będę pisała dla siebie, bo po prostu to uwielbiam.
Co się czuje, gdy Twoja powieść staje się sławna wśród książek i „książkoholików”, a Ty rozpoznawana jako pisarka?
Sława to chyba zbyt wiele powiedziane. Książka jest rozpoznawalna i ogromnie mnie to cieszy. Od momentu, gdy zaczęłam dostawać od czytelników pierwsze recenzje, doznałam tylu wspaniałych uczuć, że ciężko wymienić je wszystkie. To duża radość mieć świadomość, że książka się podoba, przyjemne jest uczucie rozlewającego się po sercu ciepła, gdy wchodząc do księgarni, widzę na półce swoją książkę. Czy jestem rozpoznawalna jako pisarka? Może dopiero zaczynam, bo „Garść pierników, szczypta miłości” to mój debiut, ale nie zaprzeczam, że niezmiernie miło jest otrzymywać wiadomości od czytelników, w których piszą, że czekają na kolejne książki.
Masz już pomysł na kolejną książkę? A może zaczęłaś już pisać?
Pomysły rodzą się w mojej głowie dość nieoczekiwanie, więc jest ich kilka, co jednak nie oznacza, że wszystkie się nadają. Bardzo chciałabym, by ukazała się kolejna książka, ale to efekt wielu czynników, dlatego też staram się nie mówić wprost, czy na pewno się pojawi.
Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!
Komentarze ( )