Ćpał, każdy myślał, że po to, aby zaakceptowano go w grupie. – Nigdy bym nie pomyślała, że chodzi o głosy w jego głowie – opowiada 15-letnia M., zwykła nastolatka z Wrocławia nosząca glany i posiadająca własny styl. Moja koleżanka z ławki.
– Po pewnym czasie, jak zaczął, przychodził do domu coraz bardziej rozkojarzony, mylił przeszłość z teraźniejszością. Tracił powoli kontakt ze światem, tworząc swój własny. Zdarzało się, że mówił o rzeczach, które wydarzyły się bardzo dawno, tak jakby stało się to wczoraj. Później wszyscy zaczęli podejrzewać, że coś jest nie tak – nalewając mi herbaty, opowiada dalej. – Było coraz gorzej… Wracał do domu i zaczynał z wielką siłą rzucać, bez celu, kluczami po ścianach, rozbierać się i oskarżać, nie wiadomo kogo, za wyrządzone krzywdy.
Schizofrenia… – to zaburzenie psychiczne z objawami nadaktywności fizycznej. Osoby chore nagle zmieniają swoje zachowanie, pokazując swoje drugie JA. Zazwyczaj mroczne, dodatkowo pobudzają to “głosy z głowy”, które chorym objawiają się różnie. Czasami jako osoby albo mroczni doradcy podsyłający schizofrenikowi polecenia do wykonania. Wielu chorych, niestety, kończy samobójstwem lub samookaleczeniem. Schizofrenicy, jak bohater mojego reportażu, uciekają w alkohol oraz narkotyki, aby wyłączyć swoich “doradców”, co niestety prowadzi do pogłębienia się problemu początków choroby lub nawrotów. Chorych charakteryzuje posiadanie mrocznego JA lub poczucie wewnętrznie innego JA oraz stany silnej psychozy. Istnieje kilka rodzajów schizofrenii i każda charakteryzuje się odmiennymi objawami oraz zachowaniami.
*
Pewnego dnia, będąc w stanie psychozy, wziął nową chustkę i zawiązał na szyi naszego psa.
– Pies był na skraju wyczerpania, kiedy mama wróciła do domu – kontynuuje moja rozmówczyni. – Kiedyś, po jakimś czasie, zapytaliśmy, dlaczego to zrobił? Odpowiedział, że nie ma pojęcia, o czym mówimy. Nie przypominaliśmy mu później o tym, aby nie rozbudzał w sobie negatywnych emocji. – Kiedyś miał dziewczynę, zdradzała go, a kiedy zerwali, płakał całą noc, nie potrafiąc się uspokoić. Oczy mu latały, siedział, trząsł się, rozmawiał ze sobą tak szybko, że nikt nie mógł zrozumieć ani słowa. Mówił jednocześnie wiele rzeczy, wiem, jak to brzmi, ale nawet jeśli odtworzyłabyś to na kasecie, nic byś nie zrozumiała. W takim stanie czekało na niego tylko jedno miejsce…
*
Dolnośląskie Centrum Zdrowia Psychicznego… – potocznie nazywane psychiatrykiem. Szpital przy Wybrzeżu Korzeniowskiego, nieopodal ulicy Kleczkowskiej, gdzie mieści się zakład karny oraz zakład odwykowy. Duży kompleks pełen zieleni do czasu, kiedy nie dotrze się do bramy. Zza starej zardzewiałej bramy widoczne smutne kraty przepasane białymi prześcieradłami. Stojąc przed wejściem, ma się wrażenie, że świat się zatrzymał. W oddali zielone tereny ze znajdującym się na środku białym budyneczkiem wyłożonym białymi kafelkami błyszczącymi w słońcu. Im posuniemy się dalej, tym bliżej znajdziemy się gotyckiej wieży nadającej kompleksowi ponury wygląd. Jedyne co czuć po przejściu obok, to poczucie smutku.
*
W szpitalu, cóż… Zaprzyjaźnił się z ludźmi z pokoju, ale opowiadał mamie, jak to mu ktoś ukradł jakieś papierosy, jedzenie. W szpitalu i na co dzień – bez tych gorszych dni – jest straszną niezdarą. Ale on to akceptuje, mówi, że tak ma być. W taki sposób odnajduje się w grupie. Zazwyczaj przebywa w szpitalu około miesiąca, a potem wychodzi i czekamy na następny raz… Ma takie swoje okresy, kiedy czuje się najgorzej, wiosną i jesienią, albo gdzieś na załamaniu jesieni i zimy. Plusem tego szpitala jest to, że jak wróci, to jest zupełnie inną osobą.
*
– Lekarz powiedział, że kiedy chory przestaje brać leki, to nasilają się jego złe odczucia i zaczyna tworzyć własny świat – mówi ze smutkiem M. – Niedługo będzie miał dziecko, on bardzo lubi dzieci… – dopowiada z uśmiechem.
– Ale co będzie, kiedy dziecko będzie płakało? Nigdy tak naprawdę nie wiadomo, jak on się w takiej sytuacji zachowa. Są dwa wyjścia: albo będzie się zajmował bardziej dzieckiem niż dziewczyną, albo.. zostawi je.
Na moje pytanie, czy kiedykolwiek była u brata w szpitalu, odpowiedziała, że nikt by nie chciał tam być. – Stan ludzkiego bytu tam jest poniżej jakiegokolwiek dna. Ludzie z depresją, pocięci, ze schizofrenią, podobnie jak mój brat. Ja tam nie byłam. Wesoło tam nie jest.
Zapytana czy jest wierząca, moja rozmówczyni odpowiada:
– Nie, ja nie wierzę w Boga…
ZUZANNA SAWICKA – Gimnazjum nr 13 im. Unii Europejskiej we Wrocławiu
Komentarze ( )