Książka “Łąka umarłych” napisana przez polskiego autora Marcina Pilisa to wielowątkowa opowieść, w której poznajemy trzech mężczyzn z różnych pokoleń. Miejscem akcji głównie jest wieś Wielkie Lipy, praktycznie “odcięta od świata”. Powieść ukazuje hermetycznie zamknięty świat mieszkańców wioski i odkrywa ich mroczną tajemnicę.
1970: Młody student, Andrzej Hołotyński, przybywa do Wielkich Lip, by poznać lepiej historię swojego życia. Poznaje tam Hankę, i – jak można się domyślić – łączy ich miłość.
1996: Do Wielkich Lip przybywa były żołnierz SS, by na starość zmierzyć się ze swoim sumieniem.
1942: Do wioski przybywa oddział SS-manów, którzy swoją brutalnością i bezwzględnością pozbawiają Wielkich Lip resztek ludzkich uczuć. Nie sposób opisać tragedii, które się tam rozegrały.
Ciężko znaleźć opinię, która by stawiała powieść tę w złym świetle lub cokolwiek jej “zarzuciła”. Autor wprawnie posługuje się kompozycją, słowem. Treść przejmuje do głębi, z każdej kartki dosłownie “wyziera” zło. Nikt nie pozostaje obojętny po przeczytaniu dzieła Pilisa. Pilis porusza tematy trudne – wojnę, okupację, bestialstwo – ukazuje też prawdziwą naturę człowieka. Nie każdy sprzeciwia się katowi, większość dba tylko o siebie. Różnice kulturowe nie robią różnicy, dopóki nie wskaże ich kat z bronią. Żydzi stają się gorsi z dnia na dzień, z minuty na minutę, dla mieszkańców Wielkich Lip, którzy dotąd Żydów uważali za przyjaciół. Jest to jedno z tych dzieł, które przeczytać po prostu trzeba.
Jeśli chodzi o mnie, książka wywarła na mojej psychice ogromne wrażenie. Jako dziewczyna, urodzona w latach 90-tych, nie mogę pojąć okrucieństwa II Wojny Światowej, okupacji, mordów. Myśl o tym, że fikcja literacka ukazana w “Łące Umarłych” wiele wspólnego ma z ówczesną rzeczywistością, przeraża. Na przestrzeni lat widać, że bestia tylko czyha, żeby się ukazać.
Komentarze ( )