Rozmawiam dziś z Panią Katarzyną, położną z wieloletnim doświadczeniem, pracującą w jednym z rzeszowskich szpitali. Opowie nam, jak wygląda ta praca, cuda i trudy…
Barbara Kolek: Co wpłynęło na wybór takiego zawodu?
Zawsze chciałam realizować się w zawodzie związanym z medycyną, ale długi czas nie mogłam się zdecydować, który byłby dla mnie najlepszy. Pomyślałam wtedy, że pojawienie się nowego życia może być piękne, pełne radości. Miałam na uwadze również uczucia przyszłej matki.
Nie bała się pani podjęcia takiego zawodu? Jest to przecież praca, której towarzyszą burzliwe emocje, stres i ogromna odpowiedzialność.
W wieku 19 lat miałam jedynie wyobrażenie, jak taka praca wygląda. Mimo podręcznikowej wiedzy nie mogłam znać jej ryzyka i realiów, a praktyczna ocena nie była możliwa w tamtych czasach. Decyzję podjęłam ,,nieświadomie”.
Czy zdarzały się ,,trudne pacjentki”? Co, według pani, wpływało na ich zachowanie?
Nierzadko miałam do czynienia z kobietami, które były psychicznie i emocjonalnie nieprzygotowane do porodu. Z niektórymi kontakt był bardzo utrudniony, czasem wręcz niemożliwy. Zachowanie tych kobiet tłumaczyć można brakiem wiedzy, pozytywnego nastawienia do macierzyństwa oraz lękiem przed bólem związanym z porodem. Uważam, że stała obecność psychologa na oddziale patologii ciąży, mogłaby być bardzo pomocna dla kobiet.
Czy zdarzały się jakieś szczególne przypadki rodzących, które zapadły Pani w pamięci?
Pierwsza na myśl nasuwa mi się postać 13-letniej dziewczynki, która przyszła do porodu. Ze względu na młody wiek, jej organizm nie był gotowy, aby wydać na świat nowe życie. Z tego powodu zastosowano cięcie cesarskie. W wieku dziewiętnastu lat ponownie pojawiła się w szpitalu, aby urodzić dziecko.
Drugim przykładem może być urodzenie drugiego już dziecka przez poważnie chorą na stwardnienie rozsiane kobietę. Była to osoba leżąca, nie mająca władzy w rękach i nogach, uzależniona od osób trzecich. W jej przypadku również zastosowano cesarskie cięcie.
Trzecią sytuacją, która poruszyła mnie najmocniej było pożegnanie nowonarodzonego dziecka przez jego rodziców. Mieli oni świadomość, że płód ma wiele wad i małe szanse na przeżycie. Mimo tego kobieta postanowiła donosić ciążę i urodzić dziecko. Nawet po wielu latach pracy takie sytuacje mocno wstrząsają człowiekiem. Towarzyszy temu rozczarowanie i poczucie niesprawiedliwości.
Najbardziej krzywdząca i bulwersująca jest utrata dziecka mimo nowoczesnej diagnostyki. Ciąża może przebiegać prawidłowo, ale skończyć się tragicznie.
Jak ocenia pani pracę położnej?
Położnictwo jest dziedziną medycyny, która wymaga wielkiej uwagi, nie jest do końca przewidywalna, może być wręcz zaskakująca. Dobry położnik podchodzi do swojej pracy z pokorą i jest świadomy, jaka odpowiedzialność na nim ciąży.
Mając za sobą 25 lat pracy na oddziale, w tym też sali porodowej, będąc świadomą zagrożeń i odpowiedzialności za życie matki i dziecka, niedocenieniem pracy położnych przez personel wyższy, wynagrodzeniem stosunkowo nieadekwatnym do odpowiedzialności tego zawodu, obciążeń fizycznych (praca w systemie nocnym) i psychicznych (stres), nie podjęłabym się tej pracy.
Ostatnie już pytanie, czy żałuje pani, że wybrała ten zawód?
Nie żałuję swojej decyzji, ale nie wybrałabym drugi raz tej profesji. Mam satysfakcję, gdy kobiety wyrażają swoje zadowolenie, dziękują za pomoc i profesjonalną opiekę, również poprzez drobne podarunki takie jak kwiaty. Jest to bardzo budujące i dzięki temu mam świadomość, że mogłam komuś pomóc.
Dziękuję za wywiad. To była bardzo ciekawa rozmowa.
Wywiad autoryzowany.
Komentarze ( )