Film pt. „O północy w Paryżu” to kolejne dzieło w dorobku amerykańskiego scenarzysty i reżysera Woddy’ego Allena. Główne role zagrali Owen Wilson, Rachel McAdams oraz Marion Cotillard.
Oglądamy historię scenarzysty pracującego w Hollywood – Gil’a. Jest on niezadowolony ze swojego życia, jego marzeniem jest porzucenie wszystkiego i zamieszkanie w mieście swoich marzeń, gdzie pragnie napisać i wydać powieść.
Akcja rozpoczyna się w momencie, w którym razem ze swoją narzeczoną – Inez oraz jej rodzicami udają się w podróż do wyidealizowanego przez głównego bohatera Paryża. O ile Gil byłby gotowy porzucić wszystko i po ślubie zamieszkać w stolicy miłości, o tyle jego narzeczona neguje te pragnienia, nie chcąc słyszeć na ten temat ani słowa.
Pewnego wieczoru po degustacji win wraz z przyjaciółmi Inez, Gil postanawia wrócić samotnie do hotelu, podczas gdy pozostała trójka wybiera się na imprezę. Gdy zagubiony i zdezorientowany mężczyzna nie może znaleźć drogi powrotnej, postanawia usiąść na schodach pobliskiego budynku i odpocząć. Gdy zegar wybija północ, pod budynek przyjeżdża auto, a jego pasażerowie zapraszają Gil’a do środka. Po krótko trwającej podróży bohater trafia na dziwne przyjęcie, którego goście podają się za paryską śmietankę towarzyską. Jak się później okazuje mężczyzna trafił na prawdziwe paryskie przyjęcie z lat dwudziestych, gdy w mieście roiło się od wielkich pisarzy, malarzy i muzyków, których zresztą ma możliwość poznać osobiście. Zachwycony zawiera znajomości ze swoimi idolami i od tego momentu jego życie toczy się w dwóch światach. Co noc, gdy zegar wybija północ, przenosi się do wymarzonego miasta dawnych lat.
Jakkolwiek fantastycznie by to nie brzmiało, nie jest to film science fiction, lecz kolejna allenowska komedia romantyczna. Jednak, o ile uważam, że film miał wiele romantycznych wątków, o tyle komedią bym go nie nazwała. Przez 1,5 godziny nie rozśmieszył mnie właściwie w ogóle, oczywiście były momenty, gdy się uśmiechałam, ale było to spowodowane raczej niepowtarzalnym paryskim klimatem i idealizacją tego miasta przez bohatera oraz jego naiwnością, gdy myśli, że narzeczona mu uwierzy, niż humorystyczną i naprawdę zabawną akcją, której tam po prostu nie znalazłam. Oczywiście wiem, że każdy inaczej pojmuje pojęcie humoru, ale mimo wszystko, fabuła komizmem nie grzeszy.
Film jest dosyć lekki i przyjemny, a muzyka pasuje idealnie do klimatu dawnych lat. Gra aktorska jest dobra, ale nie zachwyca szczególnie. Za to scenariusz i sam pomysł na fabułę, trzeba przyznać, jest bardzo dobry. Jedynym minusem jest brak wyjaśnienia, w jaki sposób bohater przemieszcza się pomiędzy dwoma światami. Czyżby Allen myślał, że odbiorca sam na to wpadnie? Czy może twierdzi, że Paryż to miasto magiczne, które rządzi się swoimi prawami i nie ma potrzeby wyjaśniać takich detali?
Pomimo tego, że film jest bardzo nostalgiczny, a akacja toczy się bardzo powoli, ma on w sobie to „coś”, co zachęca do oglądania.
Komentarze ( )