17310012_741995215965663_7084571259768730552_o.jpg

Głośny śpiew i swobodny taniec niesiony niczym fale po m o r z u Ralpha

Kilka miesięcy temu po dogłębnym zanurzeniu się i przesłuchaniu debiutanckiej płyty Ralpha Kaminskiego – M o r z e, napisałem tutaj tekst, który można traktować jako recenzję, bądź jak kto woli mój swoisty zachwyt nad krążkiem. Już wtedy wiedziałem, że jeśli tylko nadarzy się okazja, będę chciał wpłynąć na m o r z e Ralpha na żywo, bezpośrednio wraz z autorem.

Ostatni piątek. Wrocław. Jazzowy klub Vertigo. Czekałem na ten dzień stosunkowo długo. Zjadała mnie ciekawość i chęć usłyszenia wokalu na żywo. Wiadomo płyta może być nagrana genialnie, ale dopiero występ przy publiczności jest w stanie pokazać nam odbiorcą, z kim mamy do czynienia. Efekt? Dobrym słowem, jednym i prawdziwie opisującym koncert jest WZRUSZENIE. Ralph od pierwszego tajemniczego i minimalistycznego wejścia na scenę, staję się namacalnym, majestatycznym talentem, którego głos muska naszą duszę. Wyśpiewując następne piosenki, cieszy się z licznej publiczności, kokieteryjnie błyszcząc wraz ze swoimi lampasowymi cekinami, które jak sam stwierdził, najlepiej sprzedają się na scenie. Poza Ralphem i cekinami na scenie połyskiwał- My Best Band In The World. Akustyka klubu umożliwiała niesamowite brzmienie smyczków, które w towarzystwie głosu Ralpha brzmiały, muszę to przyznać, lepiej niż na płycie. Takie koncerty nieczęsto się zdarzają. Taka bliskość i autentyczność wokalisty daje poczucie nam odbiorcą bardzo ciepłego, przyjacielskiego, a nawet szalenie zabawnego kontaktu.

Podczas piątkowej nocy, było mniej więcej tak jak w każdy piątek. Głośny śpiew i swobodny taniec niesiony niczym fale po m o r z u Ralpha. Jednak ten piątek wyróżniał się niepowtarzalną atmosferą wyjętą niczym z lat 60. Może to atmosfera klubu, może to natura Kaminskiego i Jego najlepszego zespołu na świecie, swoista maniera, nonszalancja i radość, bo mimo melancholijnych (pięknych) tekstów, koncert zakończył się dużym szczerym uśmiechem, zdjęciami i rozmową z wokalistą.

Jeśli ktoś jeszcze nie płynął m o r z e m Ralpha Kamińskiego, powinien pokusić się na żywe doznanie, jakim jest koncert. Ja z całą pewnością i całym sercem polecam. Posłuchać, pośpiewać, potańczyć, poczuć się po prostu przez chwilę, jak w najlepszym dniu w życiu!