530.jpg
fot. materiały prasowe dystrybutora

Filmem, który wzbudził wiele kontrowersji, jest ekranizacja „Kamieni na szaniec”. To polski dramat wojenny w reżyserii Roberta Glińskiego, adaptacja książki Aleksandra Kamińskiego o takim samym tytule.

Opowiada o rzeczywistości maturzystów, harcerzy warszawskich, którzy w czasie wybuchu II wojny światowej wchodzą w etap dorosłości. Wojna zmusza ich do podejmowania trudnych decyzji. Głównymi bohaterami są członkowie Szarych Szeregów: Jan Bytnar – „Rudy” (Tomasz Ziętek) i Tadeusz Zawadzki – „Zośka” (Marcel Sabat). Niemalże całkowicie pominięty został Maciej Aleksy Dawidowski – „Alek” (Kamil Szeptycki). „Kamienie na szaniec” to opowieść o przyjaźni całej trójki, a nie tylko „Rudego” i „Zośki”. Rola „Alka” w filmie jest zdecydowanie zbyt mała.

Aktorom brakuje charyzmy. Jednak Tomasz Ziętek dobrze odgrywa swoją rolę. Szczególnie w scenie przesłuchania. Akcja toczy się w gmachu przy alei Szucha. Bohater jest brutalnie torturowany. Dobrze ukazany został kontrast: widoczny jest zakrwawiony, nie będący w stanie chodzić „Rudy” oraz oficerowie niemieccy, którzy rozkoszują się smakiem czekoladek Wedla. Lecz słabo ukazane jest to, że bohaterowie rozumieją, o co walczą i widzą sens swych działań. Brakuje również ukazania poświęcenia i umiłowania ojczyzny. Film przedstawia fałszywy obraz relacji bohaterów z rodzicami. Ukazuje ich jako ludzi tchórzliwych, nie rozumiejących powagi sytuacji – szczególnie ojca „Zośki”, profesora Józefa Zawadzkiego, który w filmie w zasadzie spiskował przeciw własnemu synowi.

Muzyka nie pasuje do sytuacji w czasie prowadzenia akcji Małego Sabotażu. Natomiast sceny niekiedy są absurdalne, np. pościg samochodowy „Zośki” za więźniarką wiozącą „Rudego”. Nie zadowala również przebieg akcji pod Arsenałem. Widoczny jest chaos i złe przygotowanie. Umniejsza to wagę rzeczywistego kształtu podziemia. Szare Szeregi są przedstawione jako marnie zorganizowana grupa zbuntowanych młodych ludzi, którzy podejmują lekkomyślne działania. W rzeczywistości wszystkie akcje były dokładnie organizowane i przemyślane, z dbałością o najmniejszy szczegół.

Reżyser ma prawo stosować własną wizję, ale w tym przypadku pozwolił sobie na zbyt dużą swobodę interpretacyjną. Jeśli chciał stworzyć film o tej tematyce, mógł to zrobić, posługując się fikcyjnymi postaciami, bez stosowania tytułu „Kamienie na szaniec”. Dzieło to nie jest wymysłem literackim, lecz opowieścią o prawdziwych ludziach, którzy realnie zginęli walcząc o Polskę. Reżyser nie powinien zmieniać tego obrazu. W filmie „Kamienie na szaniec” zniekształcone są zarówno przedstawienia bohaterów, jak i wydarzeń. Przykre jest to, że wiele osób, które nie znają prawdziwej historii, przejmie pogląd, który stworzył reżyser.