Mija 8. rocznica śmierci legendarnego łowcy krokodyli, niezwykłego australijskiego przyrodnika, Steve’a Irwina.
Steve Irwin był dziennikarzem i prezenterem niekonwencjonalnego przyrodniczego serialu dokumentalnego „Łowca krokodyli” (The Crocodile Hunter), emitowanego w wielu krajach, w którym przedstawiał swoje podróże po ciekawych zakątkach świata i z niezwykłą pasją opowiadał o zwierzętach, które niekiedy sam łapał. Najczęstszym jednak tematem poruszanym przez przyrodnika były oczywiście krokodyle. Steve wraz ze współpracownikami łapał krokodyle z miejsc, gdzie stanowiły zagrożenie lub gdy to one były zagrożone, aby móc przewieźć je tam, gdzie mogły swobodnie przebywać. Niewielu ludzi potrafi postępować z tymi zwierzętami tak, jak robił to podróżnik. Jest to z całą pewnością jeden z ekstremalnych filmów dokumentalnych, mimo to Irwin dzięki niesamowitej energii i empatii, z jaką opowiadał, potrafił zaszczepić w odbiorcy sympatię nawet do najniebezpieczniejszego zwierzęcia.
Nie był to jedyny program porywającego przyrodnika. Powstał również „Croc Files” zadedykowany przede wszystkim dzieciom, „Steve Irwin i weterynarze XXI wieku” o najnowszych metodach leczenia zwierząt, a także film komediowy „The Crocodile Hunter: Collision Course”, w którym oczywiście głównym bohaterem jest krokodyl, który połknął poufne informacje amerykańskiego wywiadu.
Jednak produkcja programów dokumentalnych nie była jedynym zajęciem Steve’a Irwina. Był zagorzałym działaczem na rzecz ochrony środowiska. Większość z zarobionych przez siebie pieniędzy przeznaczał na zakup dużych obszarów ziem w Australii, Stanach Zjednoczonych, na Fidżi i Vanuatu, a następnie tworzył na ich terenach parki przyrody.
Niestety, 4 września 2006 r. Steve został śmiertelnie ugodzony kolcem jadowym płaszczki. Tego dnia przyrodnik był w trakcie tworzenia programu telewizyjnego zatytułowanego „Najgroźniejsze stworzenia oceanu” (The Ocean’s Deadliest), lecz pogoda nie pozwoliła na rozpoczęcie zdjęć. Irwin zdecydował się wybrać na płytkie wody okrywające Wielką Rafę Koralową w okolicy australijskiej miejscowości Port Douglas, aby sfilmować kilka „lżejszych” scen do programu dla dzieci, który przygotowywał wspólnie ze swoją córką Bindi. Podczas filmowania Irwin przepłynął zbyt blisko płaszczki, która poczuła się zagrożona, być może biorąc przyrodnika za niebezpiecznego dla niej żarłacza tygrysiego i zaatakowała, godząc swoim ogonem w jego klatkę piersiową.
Odszedł wielki człowiek, niesamowity przyrodnik, którego sukcesu w przybliżaniu ludziom piękna dzikiej natury chyba nikt nie jest w stanie powtórzyć.