Codziennie umiera wielu ludzi. Każdego dnia ktoś potrzebuje pomocy. Nasz ratunek bywa niezbędny w sytuacji zagrożenia życia. Od naszych działań może zależeć to, czy potrzebujący weźmie choć jeden oddech więcej. A czy my – przeciętni ludzie – wiemy, jak się wtedy zachować? A może ważniejsze – czy chcemy ratować?
Jak zwykle wygląda zaangażowanie w akcje ratunkowe?
W mediach wiele razy mogliśmy usłyszeć o bohaterskiej pierwszej pomocy. Przykład? Sytuacja miała miejsce w lutym tego roku. W jednym z warszawskich autobusów kierowca – pan Janusz – uratował pasażerkę. Kobieta straciła przytomność – wokół niej zgromadziło się wielu „gapiów”, jednak w akcji reanimacyjnej brał udział tylko pan Janusz. Właściwie wyłącznie dzięki jego zaangażowaniu potrzebującą odratowano. O tym wydarzeniu możemy powiedzieć wiele dobrego. Chwalimy kierowcę autobusu, cieszymy się, że resuscytacja zakończyła się powodzeniem, lecz czy zastanawiamy się, co by się stało, gdyby tej jednej ratującej osoby tam zabrakło? Ta akcja to nie wyjątek. Podobnie dzieje się w nienagłaśnianych sytuacjach, o czym mogłam się przekonać w rozmowie z ratownikiem medycznym. Zazwyczaj pomaga tylko jedna lub dwie osoby. Reszta tworzy tłum i tylko patrzy – ani myśli o pomocy. Zwykle takie osoby tłumaczą się, że nie wiedzą, co dokładnie robić. Obawiają się, że mogliby którąś z czynności resuscytacyjnych wykonać źle. Czy to jednak jest odpowiednia postawa? Tymczasem już samo wezwanie pomocy jest istotne.
Co już zrobiono, by uczyć pomocy przedmedycznej?
W szkołach możemy spotkać się z przedmiotem o nazwie edukacja dla bezpieczeństwa. Ma on na celu wprowadzić w temat ratowania. W trakcie takich lekcji uczniowie mogą nauczyć się wykonywać resuscytację, odpowiednio tamować krwotoki i wykonywać wiele innych czynności ratujących zdrowie i życie. Jak przebiegają takie zajęcia? Nauczyciel mówi, na co zwracać uwagę podczas akcji ratunkowych i opowiada o sytuacjach, w jakich mogłaby być potrzebna nasza pomoc. Później pokazuje jak układać poszkodowanego, jak sprawdzać czynności życiowe oraz jak reanimować. Następnie wszyscy ćwiczą na fantomach. Tak wyglądała jedna z lekcji, w której miałam okazję uczestniczyć. Dzięki takiej edukacji młodzież coraz częściej udziela pomocy przedmedycznej. Z kolei w zakładach pracy pracownicy zostają wysyłani na specjalne szkolenia. Podczas takich zajęć mają możliwość (często również obowiązek) nabyć zdolność udzielania pierwszej pomocy. Także w mediach coraz częściej pojawia się ten temat. Dodatkowo, w polskim prawie, nieudzielenie pomocy potrzebującemu (gdy nasze bezpieczeństwo nie jest zagrożone) to przestępstwo. Dzięki rozpowszechnieniu tego problemu, przestaje być on obcy ludziom.
Co jeszcze możemy zmienić w postrzeganiu pierwszej pomocy?
Wielu wciąż boi się reagować, gdy widzi osobę potrzebującą ratunku. Być może wstydzimy się wystąpienia publicznego? Ciągle nie jesteśmy wystarczająco oswojeni z pierwszą pomocą. Nadal nie czujemy się pewnie w tym temacie. Jak to zmienić? Zdaniem ratownika medycznego, zajęcia dotykające tego zagadnienia powinny być wprowadzone już w przedszkolu. Dodatkowo – jak mówi – do szkół należy wprowadzić egzaminy z czynności ratunkowych. Tylko dzięki temu pierwsza pomoc może stać się dla nas czymś zwyczajnym.
Co więc myśleć o pomocy przedmedycznej?
Z biegiem lat coraz więcej wiemy o pierwszej pomocy. Młodzież jest uczona o niej w szkołach, a dorośli szkoleni w zakładach pracy. To zagadnienie staje się rozpowszechnione, a dzięki temu wielu już uratowano. Jednak nadal jest mnóstwo do zrobienia w tej kwestii. Wciąż brakuje oswojenia z tym tematem. Ludzie obawiają się reagować, sprawdzać czynności życiowe, resuscytować. Może czasem warto znaleźć w sobie odwagę, zatrzymać się i uratować czyjeś życie?
Komentarze ( )