Tak było, jest i będzie, że większość filmowych adaptacji książek siłą rzeczy drastycznie obcina pewne wątki i upraszcza fabułę oryginału, aby w skrócie przedstawić daną historię. Adaptację te nie do końca zaspokajają wyobrażenia fanów co do efektów, jednak trylogia “Hobbit: Niezwykła podróż” łamie ten stereotyp.
Książka, którą napisał J.R.R Tolkien jest krótką powieścią i wiele osób zastanawiało się, jakim cudem powstaną z niej trzy filmy. Peter Jackson – reżyser trylogii, zaprasza nas na kolejne spotkania z hobbitami, krasnoludami i elfami. Jego specjalnością jest obrazowanie i zabieranie widzów do Śródziemia, gdyż przed “Hobbitem” wielką sławę przyniosła mu adaptacja “Władcy pierścieni”.
Hobbit to niezwykła opowieść o niebezpiecznej podróży. Trzynastu krasnoludów, Bilbo oraz czarodziej Gandalf udają się do Samotnej Góry. Nie mają łatwego zadania, gdyż co krok spotyka ich coraz więcej przeszkód – banda orków, złowieszcza Mroczna Puszcza to tylko kilka przykładów wrogów krasnoludów. W “Hobbicie” reżyser postarał się o dopracowanie każdego szczegółu, by zadowolić nawet najbardziej wymagających widzów. To film trzymający w napięciu, zapierający dech w piersiach, dynamiczny, w pewnych miejscach dający dużą dawkę humoru, możemy także odczuć w nim bajkowość ekranizacji.
Podsumowując, klimat filmu jest dość zróżnicowany – raz zabawny, raz poważny. “Hobbit” jest jedynym znanym mi przypadkiem adaptacji, w którym treść pierwowzoru została wzbogacona o tak wiele szczegółów. Efekty specjalne w większości zachwycają (jak zazwyczaj u Jacksona). Jestem pod wrażeniem gry aktorskiej, która jest na bardzo dobrym poziomie. Aktorzy musieli włożyć wiele sił w przygotowanie się do tych ról. W każdej scenie muzyka Howarda Shore’a zachwyca. “Hobbit” powinien być pozycją obowiązkową dla każdego fana fantasy.
Komentarze ( )