Wielkopolski Konkurs Dziennikarski  logo.png

Wola Dalsza (w powiecie łańcuckim) to urzekająca spokojem, harmonią i swojskimi krajobrazami miejscowość. Głuchą ciszę przerywa tu jedynie poranny koncert ptaków i szelest polnych traw… Przebywając tutaj, można poczuć, jak gdyby czas się zatrzymał. Mimo że w tej wręcz idyllicznej wiosce życie toczy się zdecydowanie wolniej niż w „miejskiej dżungli”, na co dzień powiewa monotonią, to przed laty wydarzyło się tu coś, co zakłóciło spokój wszystkich i wstrząsnęło całą lokalną społecznością. W 1942 roku jeden z najokrutniejszych łańcuckich żandarmów – Józef Kokot – zastrzelił Icka i Habego – członków żydowskiej rodziny Berków.

Żydowscy sąsiedzi

Rodzina Berków to typowa, niezwykle szanująca się, żydowska familia. Mariem i Habe byli bezdzietnym małżeństwem, mieszkali wraz z  rodzicami – Leonorą i Ickiem. Mimo że Berkowie pochodzili z miasta Lod (w środkowej części Izraela), posiadali polskie korzenie – babcia Leonory była Polką. W 1937 roku rodzina otrzymała spadek od polskich krewnych i zdecydowała się przeprowadzić  do Polski. Berkowie bardzo szybko zaaklimatyzowali się w nowym miejscu zamieszkania, założyli sklep, w którym sprzedawali wyroby alkoholowe. W spokoju, dostatku i miłości mijał im dzień za dniem. Warto dodać, że żydowskich sąsiadów lubili Polacy. W dni powszednie odwiedzali ich i wspólnie przygotowywali specjały kuchni hebrajskiej, natomiast w szabas pomagali im w rozpaleniu ognia pod kuchnią, a w zamian za to otrzymywali od Icka tradycyjne mace.

Dantejskie sceny

Kiedy wojska niemieckie wkroczyły do Polski na początku września 1939 roku, a Żydzi zaczęli być poddawani licznym represjom, sielskie życie Berków zmieniło się w piekło. Odtąd ich codzienność wypełniona była strachem i niepewnością o kolejny, nowy dzień. Niestety obawy rodziny były uzasadnione – do Woli Dalszej docierały opowieści o wycieczkach w teren żandarmów z Łańcuta, którzy zabawiali się, strzelając do Żydów. Często ofiarami ich napaści byli również Polacy. Szczególne upodobanie do tego rodzaju „zabaw” przejawiał Józef Kokot. To właśnie on wiosną 1942 roku zajechał bryczką przed dom państwa Walawendrów – polskich sąsiadów Berków, pijany wszedł do domu Polaków, krzycząc, że zaraz zabije Żydów. Sądząc, że jest u Berków, wywlókł pana Walawendra na podwórze, chcąc go tam rozstrzelać. W pokoju pozostała żona mężczyzny i ich kilkuletnia córka, Czesia, która przeczuwając, co może spotkać ojca, zaczęła głośno płakać. Na podwórku pan Jan usiłował wytłumaczyć Kokotowi, że nie jest Żydem. W końcu udało mu się pokazać przepustkę, którą otrzymał jako pracownik niemieckich zakładów lotniczych w Rzeszowie. Volksdeutsch puścił go wreszcie, a sam, zataczając się, ruszył w kierunku domu Berków.

Nie wiadomo, co rozegrało się wewnątrz. Sąsiedzi widzieli tylko, jak gestapowiec wyciągał po kolei mężczyzn i strzelał do nich. Kokot po zabiciu Icka i Habego wrócił z powrotem do Walawendrów. Ponieważ Czesia ciągle płakała, zapytał ją, czy rozpacza za „Jude”, przerażona czterolatka nie odpowiedziała, więc jej mama szybko wytłumaczyła, że dziecko bardzo się wystraszyło. Widocznie odpowiedź spodobała się żandarmowi, bo podarował dziewczynce papierowe 2 złote. Następnie kazał panu Walawendrowi wykopać dół przy rogu domu i pochować ciała brutalnie zabitych mężczyzn.

Losy kobiet z rodziny Berków

Nie do końca wiadomo, dlaczego pamiętnego dnia nie zginęły również kobiety z rodziny Berków. Według niektórych Mariem i Leonora uciekły i ukryły się u swojej przyjaciółki – pani Kopciowej. Jak potwierdza córka jednego z sąsiadów Berków, pani Lucyna Paczocha, pod koniec 1942 roku obie Żydówki otrzymały nakaz udania się do Pełkiń, dawnego obozu jeńców radzieckich zamienionego na obóz dla Żydów. W maju 1943 roku miejsce to zostało zlikwidowane, a ludność żydowską wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu. Tam prawdopodobnie zakończyła swe życie Leonora, natomiast Mariem udało się uciec. Trzydziestolatka resztę okupacji spędziła u pani Podgórnej, w rejonie Starego Wisłoczyska, gdzie przebrana za parobka pasła krowy. Po wojnie kobieta wyjechała do Krakowa, a następnie do Ameryki lub Izraela. W 1950 roku podarowała woleński dom pani Czesławie Walawender.

Żywa pamięć

Nawet dziś, gdy najstarsi mieszkańcy Woli Dalszej wspominają rodzinę Berków, widać w ich oczach wzruszenie i współczucie. Bez wątpienia żydowscy sąsiedzi pozostaną na zawsze w sercach i pamięci Wolan, a wydarzenia, które rozegrały się wiosną 1942 roku, będą wstrząsające również dla kolejnych pokoleń.

 

Tekst został napisany na podstawie rozmów z mieszkańcami Woli Dalszej: Lucyną Paczochą, Krystyną Nocek i Haliną Golenią, którym autorka składa serdeczne podziękowania.

Praca przygotowana na XVI Wielkopolski Konkurs Dziennikarski – „Wydarzenie, które wstrząsnęło moja miejscowością” – organizowany przez Klub Dziennikarski TeXT działający w Młodzieżowym Domu Kultury nr 1 w Poznaniu (pismotext.manifo.com).

Józef Kokot, archiwum IPN Rzeszów Dom pani Kopciowej, fot. Dominika Szylar Nowy budynek postawiony w miejscu domu Berków, fot. Dominika Szylar plan przestrzeni opisanych wydarzeń, autor - Anna Skoczylas