Jak wszyscy, szła pić na wały albo do klubu. Zwykłe piwo zamieniło się w koszmar, który trwa do dzisiaj. Udało mi się porozmawiać z Anią, która, mimo młodego wieku, już od kilku lat jest alkoholiczką.
Ostatnio rozmawiałam z anorektyczką, teraz nadszedł czas na inny, lecz bardzo ważny problem. Alkohol… Oficjalnie dozwolony od 18. roku życia, ale młodzi ludzie nie mają problemu z jego nabyciem. Porozmawiałam w tej sprawie ze swoją starą znajomą, której nie wiedziałam od kilku lat. To siostra mojej koleżanki ze szkoły podstawowej, Ania, lat 23, uzależniona od alkoholu. Spotkanie zaplanowaliśmy w Rynku ok. godz. 18, jednak ostatecznie odbyło się w jej domu, bo jak mi powiedziała mama Ani, to zbyt późna pora, a wokoło pełno pubów. Mama usiadła z nami, tak samo jej siostra.
– A więc to tak, mam teraz 23 lata, ale mój problem zaczął się, kiedy byłam w twoim wieku. Początkowo to były zwykłe wypady na wały, raz na miesiąc. Nie piłam dużo, najpierw ledwo mogłam dopić jedną butelkę “Lecha”. Nie smakowało mi to. Jednak z tygodnia na tydzień zaczęły do mnie napływać liczne zaproszenia na imprezy. Chciałam się bawić, szaleć i żyć normalnie jak każdy – mówi Ania.
Mama przygotowuje nam herbatę i pyta się, czy chcę coś zjeść. Odpowiadam twierdząco, bo zapowiada się długa rozmowa. Mama przynosi czekoladowe babeczki. – Pamiętam początek tego koszmaru, taką pierwszą wixę w klubie. Były urodziny Emilki, mojej koleżanki z klasy. To był mój pierwszy wypad do klubu. Oczywiście, mama nic nie wiedziała – mówi zawstydzona Ania. – Wtedy wypiłam swojego pierwszego drinka postawionego przez jakiegoś napalonego gościa. Liczył pewnie, że mnie upije i wykorzysta. Wzięłam jednak drinka i szybko uciekłam do koleżanek. Był dość smaczny, owocowy, chyba przeważały tam truskawki, do dziś ich nie jem – żali się. Łyk herbaty. – Drink mi posmakował mi, a to była wódka i jakiś sok. Byłam podniecona. Kupiłam sobie drugiego, a trzeciego postawił mi jakiś koleś w moim wieku. Byłam już totalnie napita. Pocałowałam go, ale na więcej sobie nie pozwoliłam. Moje koleżanki też tak robiły. Potem byłam na kilku imprezach – było więcej drinków, więcej kolesi, szybciej traciłam kontrolę. Zabawa na całego. Nawet nie zauważyłam, kiedy koleś zaprowadził mnie do kibla, pełnego petów, szkła, rozlanego alkoholu i zużytych prezerwatyw. Jakaś para wyszła, następni byliśmy my. Zrobił to dość szybko – Ania ma łzy w oczach.
Mama trzyma ją za rękę. Chyba czuję się nieswojo. – To był mój pierwszy raz i to było okropne… Potem były też domówki z innymi kolesiami. To było jeszcze gorsze. Potem wracałam do domu i patrzyłam długo w lustro, w tę moją twarz… Pamiętam te wieczory z winem w ręce, czasem była to cała butelka. Czułam się jak studnia bez dna, można było lać, lać bez końca. Z czasem kac mi już nawet nie przeszkadzał. Był taki moment, że do butelki od wody wlewałam czystą i szłam do szkoły. To było szalone, a miałam tylko 17 lat – patrzy na mamę.
– Na mnie nie robi to już wrażenia, słyszałam to już milion razy, a i tak mam łzy w oczach – mówi mama. – Ale moja mama nic nie wiedziała, dopóki kiedyś nie wróciłam prosto ze szkoły pijana. W butelce była wódka z sokiem, a ja zgonowałam przy własnej matce. To był taki wstyd. Kiedy się obudziłam w swoim, łóżku stała przy mnie mama, płacząc. Potem była terapia, której początków nie pamiętam zbyt dobrze; wiem tylko, że było zero alkoholu i ciągły ból w żołądku. Wstawałam, płacząc, w nocy też płakałam. Poczułam się uzależniona. Potem było już lepiej. Wstąpiłam z czasem do AA. Mówiłam do obcych ludzi: – Cześć, jestem Ania, mam 18 lat i jestem uzależniona od alkoholu. Oni na to: – Jesteśmy z tobą.
– Byli tam różni ludzie, a do dziś przyjaźnie się z Olą, uzależnioną tak samo jak ja. Minęło już trochę czasu, nie piję alkoholu już jakiś czas. Dziś czuję się jak studnia, która znalazła dno i może się od niego odbić. I wydostać…
NATALIA SZLACHETKA – 3 e, Gimnazjum nr 13 im. Unii Europejskiej we Wrocławiu
Komentarze ( )