Justyna.jpg
archiwum bohaterki wywiadu

Podróże kształcą – niby proste, z pozoru oklepane, niejednokrotnie powtarzane przy różnych okazjach hasło, a tyle w nim prawdy! Ludzie decydują się wyjechać z kraju z różnych powodów – jednymi kieruje ciekawość, innymi chęć nauczenia się języka, jeszcze inni – wyruszają z domu w celach zarobkowych. Do tej ostatniej grupy należy moja ciocia, Jadwiga, która przez niemal 8 lat pracowała jako opiekunka osób starszych we włoskim Salerno. Wydawać by się mogło, że skoro jej priorytetem była praca, to, poza zarobionymi pieniędzmi, niewiele wyniosła z tej podróży. Czy jednak tak było naprawdę? A może i ona dostrzegła czar słonecznej Italii, może chciałaby jeszcze raz otworzyć rozdział w swoim życiu zatytułowany: „Salerno”? Postanowiłam ją o to zapytać. Oto, czego się dowiedziałam…

Nie ulega wątpliwości, że każdy, kto przynajmniej raz w życiu miał okazję znaleźć się za granicą, niezależnie od miejsca, poznając je bliżej, niejednokrotnie doznawał zaskoczenia na wielu płaszczyznach: kulturowej, religijnej, społecznej, ekonomicznej, politycznej, moralnej… Można tak wymieniać w nieskończoność. Powiedz, proszę, jak było w Twoim przypadku? Co zaskoczyło Cię podczas pobytu we Włoszech?

Pierwszą rzeczą, jaka mnie zaskoczyła podczas mojego pobytu we Włoszech, były bardzo brudne ulice i toalety. Włosi w ogóle nie dbają o to, by wyrzucać śmieci to kosza, zostawiają je tam, gdzie akurat stoją. Natomiast toalety były naprawdę niehigieniczne. Jeśli już jestem przy tym, to zaskoczyła mnie też higiena osobista ludzi, u których pracowałam. Oni po prostu wracali ze spaceru wieczorem i kładli się spać bez wieczornej toalety ciała. Widziałam to nie tylko w jednej rodzinie, gdyż pracowałam u wielu. Uznawali za ważniejszą poranną toaletę. Od tamtej pory przestały mnie dziwić opinie o Włochach, że są brudasami. Co nie znaczy, że nie dbając o czystość ciała, nie dbają o czystość w domu. Niektórzy dbają aż przesadnie.

No właśnie, a propos domu – o Polakach, zwykło się mówić, że cechuje nas gościnność. Zachowujemy się, a przynajmniej staramy zachowywać w myśl powiedzenia: „gość w dom – Bóg w dom” – a jak jest we Włoszech? Jak Ciebie tam przyjęto?

Różnie z tym bywało… Do Włoch wyjechałam w celach zarobkowych – do pracy jako opiekunka osób starszych. W takiej sytuacji trudno jest mówić o gościnności. Ja po prostu mieszkałam w domach moich podopiecznych i ich rodzin, spałam tam i jadłam razem z nimi. Jednak obserwowałam ich gościnność wobec ich znajomych. Czasami były to wspólne obiady lub kolacje, a czasami wspólne wyjścia do restauracji na obfite wieczorne posiłki. W stosunku do nas – cudzoziemców, raczej byli gościnni, kiedy zapraszali swoich znajomych, nie zapominali też o nas, mieszkających w ich domach. Natomiast nie zapraszano tak, jak w Polsce, na kawę, czy herbatę – to też mnie zaskoczyło. Herbatę z cytryną Włosi piją przeważnie na ból żołądka, a pyszną włoską kawkę zaparzaną w kawiarkach kilka razy dziennie obowiązkowo! Zdecydowanie bardziej niż gościnnością, zaskoczyli mnie uczynnością i tym, że zawsze chętnie służą pomocą, czego nie można powiedzieć o nas, Polakach.

Oj zdecydowanie, każdy naród ma swoje wady i zalety, my także… A co mogłabyś powiedzieć na temat kuchni włoskiej? Jaka jest w porównaniu do naszej, co – poza pizzą – w niej króluje?

Kuchnia włoska była dla mnie prawdziwym zaskoczeniem – pozytywnym, to o wiele więcej niż słynna pizza. Sztuka kulinarna Włoch to nie tylko znane potrawy, ale również tradycyjne włoskie sery, makarony, sosy i zioła oraz wina, co zdecydowanie różni się od naszej polskiej kuchni. Oczywiście królują tam potrawy z makaronów, przede wszystkim spaghetti, czyli długie nitki, ale też fusilli, czyli świderki, penne – cięte rurki, czy pappardelle – długie wstążki. Wszystkie są polane pysznymi sosami, które pachną podstawowymi ziołami słynnymi w kuchni włoskiej, np. bazylią i oregano. Salerno znajduje się na południu Włoch, gdzie pierwsze skrzypce grają mozzarella z bawolego mleka, oliwa z oliwek oraz pomidory. Ponieważ miasto to leży nad Morzem Tyrreńskim, nie brakuje tam owoców morza i wyśmienitych dań rybnych. Ogólnie dużo by można było mówić na temat tamtej diety śródziemnomorskiej, zdrowej i pysznej.

Zatem widać jak na dłoni, że Włosi, w przeciwieństwie do nas, Polaków, preferują raczej kuchnię pełną zdrowych i wartościowych produktów.

O tak! Primo, czyli pierwsze danie, zazwyczaj z makaronem, risotto lub zupa; secondo, czyli drugie – główne danie, zwykle z rybą lub mięsem, bez ziemniaków, z pieczywkiem, obowiązkowo contorno – danie dodatkowe, przeważnie sałatka lub warzywa – tego tam jest mnóstwo, no i dolce – czyli deser.

Pod tym względem najwidoczniej bardzo przykładają się do dbania o linię! Czy równie chętnie zażywają ruchu, garną się do aktywności fizycznej, czy raczej są zwolennikami leniwego spędzania wolnego czasu?

Tak średnio – powiedziałabym, najchętniej pływają, spędzają czas na tańcu, czy na siłowni, ale nie jest to ich ulubione zajęcie. Ich poobiednie sjesty to odpoczynek w fotelu lub łóżku, poruszają się wszędzie samochodami, rzadko chodzą pieszo, nawet jeśli mają pójść gdzieś niedaleko, chyba są bardziej leniwi niż Polacy, jeśli chodzi o ruch na świeżym powietrzu. Może nie zwróciłam na to dostatecznej uwagi, jednak szanse spotkania Włocha jeżdżącego na rowerze są raczej nikłe [uśmiech]

Każdy kraj ma w sobie coś charakterystycznego, także jeśli chodzi o architekturę. Holandia kojarzy się z wiatrakami, Grecja z dużą ilością budynków zachowanych jeszcze z czasów antycznych, Norwegia z prostymi, choć wyjątkowo pięknymi drewnianymi domkami, Japonia z bajecznymi ogrodami – czy tutaj również coś dostrzegłaś?

Region, w którym przebywałam, ale nie tylko ten, słynie z krajobrazów, które są uznawane za wyjątkowe nie tylko ze względu na światowej klasy zabytki architektury, kościoły czy pałace. Charakterystyczne pejzaże, które wiele zawdzięczają tradycyjnej architekturze, podlegają ochronie. Trudno jest uzyskać zgodę na wybudowanie czegoś nowego w historycznym miasteczku, a jeśli już pozyskana jest zgoda, to przepisy ograniczają wysokość budynku, wskazują dopuszczalne rodzaje pokrycia dachu czy kolorystykę. Ale z mojego punktu widzenia, jako ,,turysty”, jest to dobre, w ten sposób włoskie miasta chronione są przed chaosem, niestety dość typowym dla Polski. Klimat Włoch jest cudowny, ludzie gościnni, kuchnia wspaniała, a krajobrazy piękne, ale nawet jeśli by tak nie było, to warto przyjechać do tego kraju ze względu na samą jego architekturę. Pewnie najbardziej znana Polakom jest włoska budowla renesansowa w Rzymie – bazylika świętego Piotra. Oczywiście każdy zabytek włoski wart jest osobnego obszernego omówienia, zachęcam więc do odkrywania na własną rękę pereł wszelkich stylów architektonicznych, jakie zna Europa. Oczywiście, jeśli chodzi o architekturę Włoch, to oprócz najbardziej kojarzonej przez Polaków Bazyliki św. Piotra w Rzymie, czy Koloseum, zauważa się, że prężnie rozwija się tam nowoczesna architektura – wybitne dzieła sztuki, wspaniałe budowle i piękne kurorty.

W trakcie pobytu we Włoszech, z pewnością nawiązałaś nowe znajomości, być może przyjaźnie, poznałaś ludzi… Czy nadal utrzymujesz z nimi kontakt?

Tak, nadal utrzymuję kontakt z ludźmi, których poznałam podczas mojego pobytu we Włoszech, głównie za pomocą Skype oraz przez telefon – potrafimy przegadać długie godziny! [uśmiech]. Ludzie, z którymi pracowałam i których poznałam są wspaniali. Pomimo początkowych trudności w komunikacji wszyscy okazywali mi wiele życzliwości i serdeczności. Pomogli mi w bardzo trudnych dla mnie chwilach, kiedy musiałam rozstać się na pewien czas z rodziną i wyjechać do obcego kraju w poszukiwaniu pracy. Minęło już 9 lat od mojego ostatniego pobytu we Włoszech, ale pomimo upływu czasu, nie zapomniałam poznanych tam osób, ani oni nie zapominają o mnie. Przed moim pierwszym wyjazdem bałam się, że nie znajdę tam przyjaciół. Jednak okazało się, że chociaż nie skaczą w ramiona nowo poznanym osobom,  to po jakimś czasie są materiałem na najlepszych przyjaciół, na których można polegać bardziej, niż na Polakach, którzy podobnie jak ja wyjechali tam do pracy.

To wspaniałe! Podsumowując, czego nauczyła Cię ta podróż? Co odkryłaś dzięki długiej wizycie w Salerno? Czy, gdybyś mogła, wybrałabyś się tam po raz kolejny?

Czego nauczyła mnie ta podróż? Bardzo wiele… To była prawdziwa szkoła życia! Wyjazd do Salerno z pewnością pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Pierwsze 3 miesiące były dla mnie ogromnym językowym wyzwaniem, włoskiego zacięcie uczyłam się sama i z pomocą osób, u których pracowałam. Miałam szczęście, bo jedna z moich podopiecznych w młodości była nauczycielką tego języka. Ta cudowna osoba wiele mnie nauczyła. Oprócz nauki języka, pobyt we Włoszech był dla mnie wielkim kulinarnym wyzwaniem. Musiałam nauczyć się przygotowywania i gotowania potraw włoskiej kuchni. I powiem: weszło mi to w nawyk, bo do dzisiaj w moim domu często na stole pojawiają się uwielbiane przeze mnie i moją rodzinę włoskie dania. Czy wybrałabym się tam po raz kolejny? Tak. Marzę o podróży do Włoch, ale nie po to, by tam pracować. Chciałbym spędzić tam urlop z moją rodziną, w tym cudownym klimacie, w tym pięknym mieście, które już co prawda znam, ale moja praca tam ograniczała mi bardzo korzystanie z jego uroków, takich jak np. piękne nadmorskie plaże, czy zwiedzanie pięknych włoskich miast. Chciałabym bardzo, by moja rodzina również zobaczyła tamte interesujące miejsca, a także poznała kulturę i obyczaje tam panujące.

Trzymam za to mocno kciuki i dziękuje za rozmowę.