Swego czasu naukowcy ogłosili, że zgodnie z zasadami fizyki trzmiele teoretycznie nie powinny latać – mają zbyt małą powierzchnię skrzydeł w stosunku do ciężkiego ciała. W praktyce jest zupełnie inaczej, gdyż te pożyteczne owady jednak wzbijają się ponad ziemię. Czy kiedyś zastanawialiście się jaką, tak naprawdę rolę pełnią pszczoły w całym ekosystemie i jak bardzo uległby on zmianie, gdyby ich zabrakło?
„Historia pszczół” to książka, do której prawa autorskie wykupiło 15 krajów jeszcze przed premierą, a jej autorka – Maja Lunde – otrzymała prestiżową Nagrodę Księgarzy Norweskich. Powieść jest wydana w niewielkim formacie, za to ma dosyć “grube” wnętrze i twardą okładkę. Przypomina Biblię, a jej prosta szata graficzna intryguje.
Powieść jest skonstruowana w niekonwencjonalny i bardzo ciekawy sposób – to historie trzech rodzin rozgrywające się na różnych płaszczyznach czasu. Z pozoru całkiem odrębne losy przypadkowych ludzi łączy jeden stały element – pszczoły.
W XIX wieku, w Anglii mieszka William. Ma żonę i gromadkę dzieci, a wśród nich jedynego syna, w którym upatruje lepszą przyszłość. Mimo to, popada w przygnębienie i apatię. Jego rodzina coraz bardziej ubożeje – sklep, który kiedyś zarabiał, stoi zasnuty mgłą czasu. Wkrótce sensem egzystencji Williama staje się stworzenie ula, a właściwe szeregu jego projektów. Uwikłany w życie pszczół liczy na osiągnięcie sukcesu, lecz nie wie, że zyska coś znacznie więcej…
W Stanach Zjednoczonych w 2007 roku swoją farmę, składającą z kilkuset uli, prowadzi George. Praca jest jego pasją, a marzeniem, by niedługo przekazać ją synowi. Rzeczywistość wydaje się jednak obierać inną drogę. Syn całkowicie poświęca się studiowaniu, stroniąc od rodzinnej działalności, a na terenie Ameryki masowo zaczynają ginąć setki tysięcy pszczół. Trudny czas nastanie dla Georga, gdy sam odkryje swój pierwszy pusty ul…
U schyłku naszego wieku – w 2098 roku w Chinach żyje Tao – młoda matka i żona. Dnie upływają jej na zapylaniu drzew. Muszą to robić ludzie, ponieważ pszczoły dawno wyginęły, a to jedyna możliwość, by zdobyć pokarm – by przetrwać. Pewnego dnia w tajemniczych okolicznościach ginie jej maleńki synek. Tao decyduje się wyruszyć na jego poszukiwania i odkryć prawdę – druzgocącą, lecz jednocześnie dającą nadzieję…
Powieść Mai Lunde jest wymyśloną historią opartą na fakcie – zjawisku CCD (Colony Collapse Disorder), czyli zespole masowego ginięcia pszczoły miodnej, który naprawdę wystąpił w latach 90. XX wieku w USA i trwa do dziś. „Historia pszczół” jest przestrogą o jednoznacznej konkluzji, ale to nie tylko traktat o roli zapylających owadów. To także, albo przede wszystkim, piękna opowieść o zwykłych ludziach. Umiejętność pisania o prozie życia bez efektu nudy to uderzająca cecha pióra Mai Lunde – bardzo trudna do osiągnięcia. Nie ma tutaj wartkiej akcji i niespodziewanych jej zwrotów. Fabuła książki płynie w spokojnym tempie, ale to nie oznacza, że nie dostarcza czytelnikowi emocji. Wręcz przeciwnie – z głównymi bohaterami szybko zaczyna łączyć czytelnika więź i niemal może on odczuć ich bliskość – a wszystko dzięki tej „normalności”, jaką mistrzowsko umie konstruować Maja Lunde. To sprawia wejście w bardzo bliskie relacje z postaciami „Historii pszczół” i przeżywanie razem z nimi przeciwności losu, bo ta książka nie jest zapisana wierszami szczęśliwych zakończeń i zbawiennych zbiegów okoliczności, ona jest jak życie – często brutalne.
Maja Lunde stworzyła dzieło, które w dzisiejszych czasach może być dla szarego człowieka tym, czym dla chrześcijan od wieków jest Pismo Święte. „Historia pszczół” to książka, do której ciągle się wraca, której nie pozwala się kurzyć na półce.
Komentarze ( )