Natalia.jpg
materiały prasowe dystrybutora

Gdy pewnego wieczoru nudziłam się, znajomy polecił mi „Zagubionych”, których on oglądał już po raz drugi. Jest to amerykański serial fantastyczno-przygodowy, który swoją premierę miał w 2004 roku. Jego twórcami są m.in. J. J. Abrams i Damon Lindelof. Opowiada o losach 48 pasażerów samolotu, który rozbił się na trasie z Sydney do Los Angeles na tropikalnej, pełnej tajemnic i dziwnych zjawisk wyspie. Serial liczy 6 sezonów po 13 odcinków, a dla wielu jest produkcją kultową i legendarną. Nie żałuję ani jednego z dwudziestu pięciu obejrzanych odcinków pierwszego sezonu.

Głównym bohaterem jest jeden z pasażerów feralnego lotu, Jack Shephard (Matthew Fox), który z zawodu jest neurochirurgiem i to właśnie on przejmuje dowodzenie wszystkimi rozbitkami. Pomaga mu w tym kobieta, która była eskortowana przez szeryfa w czasie, kiedy samolot ulega katastrofie – Kate Austen (Evangeline Lilly). Rozbitków łączy jedynie wspólna walka o przetrwanie na wyspie, nigdy wcześniej się nie znali. W każdym z odcinków, w retrospekcjach, pokazywane jest życie bohaterów przed katastrofą. Dowiadujemy się dzięki temu, kim tak naprawdę są pasażerowie lotu 815. Po jakimś czasie zdają sobie sprawę, że nie są tam sami. Co wieczór poluje na nich niedźwiedź. Pewnego razu znajdują sygnał SOS, który nadawany jest przez Francuzkę. Jej statek rozbił się na wyspie 16 lat temu i tylko ona z całej załogi przetrwała tyle lat. Jednak nie okazała się człowiekiem, który może im pomóc… W każdym odcinku bohaterów spotyka coś nowego, z czym muszą dać sobie radę. A jest wśród nich wiele charakterystycznych postaci. John Locke (Terry O’Quinn), który bardzo dobrze zna się na broni i polowaniu zaprzyjaźnia się z małym czarnoskórym chłopem o imieniu Walt, z czego nie jest zadowolony ojciec chłopaka – Michael. Na wyspie jest również czworonożny przyjaciel, który także przeżył katastrofę. W akcji każdy bohater wraz ze swoją przeszłą historią okazuje się ważny.

Serial zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Wyspa, na której żyją rozbitkowie jest bardzo malownicza. Skrywa dużo tajemniczości. Według mnie gra aktorska jest na wysokim poziomie, a muzyka Michaela Giacchino bardzo dobrze dobrana. Podnosi ona poziom adrenaliny w nagłych momentach. Aktorzy są świetnie dobrani do swoich postaci. Dzięki temu mogłoby się wydawać, że historia z serialu miała miejsce w rzeczywistości.

W serialu jest dużo ciekawych scen, które trzymają w napięciu. Każdy odcinek kończy się jakąś zagadką. Niestety są też sceny smutne, w których pokazana jest śmierć na wyspie. Duże wrażenie może zrobić sposób leczenia ludzi przez Jack’a. Nie mając wielu narzędzi chirurgicznych i leków, on i tak daje radę z chorobami. Zjawiska jakie mają tam miejsce, na pewno na długo przytrzymają przy sobie każdego widza.

Zdecydowanie jest to serial wciągający i warty obejrzenia. Na jednym odcinku na pewno nikt nie poprzestanie. Polecam go wszystkim, którzy są miłośnikami przygód. Jest idealny na długie jesienne wieczory.