feet619534_960_720.jpg
https://pixabay.com/ FeeLoona

Ludziom często wydaje się, że praca położnej to nie taki trudny zawód, okazuje się jednak, że jest bardzo wymagający i niesie ze sobą wiele wysiłku. O pracy i odpowiedzialności z nią związanej rozmawiam z Wiesławą Mazur – położną z 25-letnim stażem.

Kiedy postanowiła Pani zostać położną? Czym się Pani kierowała?

Właściwie położną zostałam z przypadku. Już od dziecka marzyłam, żeby zostać pielęgniarką, niestety nie dostałam się na medycynę. Wybrałam więc studium położnicze i nie żałuję tej decyzji. Czym się kierowałam? Wiedziałam, że kobiety rodziły, rodzą i rodzić będą zawsze.

Co należy do zadań położnej? Czy to trudna praca?

Tak naprawdę zajmuję się kobietą nie tylko podczas porodu, ale od początku ciąży do jej rozwiązania, kiedy już dziecko jest na świecie. Uczę matkę przewijać, karmić. Oprócz tego, że jestem pielęgniarką, mam dodatkową funkcję położnej. Położna w zasadzie może pracować na każdym oddziale w szpitalu, natomiast pielęgniarka nie będzie pracować w sali porodowej. To piękny zawód, mało doceniany. Niesie ze sobą ogromną odpowiedzialność. Odpowiedzialność za dwa życia.

Jest jakieś szczególne wydarzenie, które na zawsze pozostanie w Pani pamięci?

Jest kilka takich wydarzeń, między innymi pierwszy poród trojaczy, który odbierałam, poród pośladkowy, czy też pierwszy krwotok u pacjentki po porodzie, który jest bardzo niebezpieczny.

Niebezpieczny? Dlaczego?

Nie obkurczają się naczynia krwionośne w macicy i dochodzi do krwotoku, a ponieważ macica jest dość dużym narządem i mocno ukrwionym, krwotok jest bardzo duży, dlatego w dość krótkim czasie kobieta może stracić całą swoją krew.

Przeżywa Pani trudne wydarzenia, takie jak na przykład śmierć dziecka czy matki?

W ciągu dwudziestu pięciu lat swojej pracy na szczęście nie zdarzyło się jeszcze, żeby na naszym oddziale umarła matka. Niestety śmierć dziecka – tak. Takie momenty zawsze się pamięta, są to trudne chwile.

Czy po tylu latach pracy nie staje się ona rutyną?

Nie. Nigdy nie ma dwóch takich samych porodów, dwóch takich samych ciąż, takich samych dzieci. Nigdy nic nie jest takie samo. Każdy poród jest inny, każda kobieta inaczej reaguje na ból. Jedne są spokojne, drugie mniej. W czasach, kiedy zaczynałam pracę, niestety możliwości niwelowania bólu porodowego były mniejsze, teraz jest dużo opcji, z których kobieta rodząca może skorzystać, dlatego porody nie są już takim traumatycznym przeżyciem jak na przykład 20 lat temu.

Co Pani sądzi o porodzie w wodzie? Czy to prawda, że jest mniej bolesny?

Trudno mi to ocenić, bo nigdy takiego porodu nie prowadziłam, przede wszystkim nawet nie rozmawiałam z pacjentką, która przeżyła taki poród. Jednak z logicznego punktu widzenia powinien być lżejszy, dlatego, że kiedy kobieta przebywa w ciepłej wodzie jej ciało jest rozluźnione, więc ból jest łagodniejszy.

Chciałaby Pani uczestniczyć w takim porodzie?

Jasne, że bym chciała. Byłoby to kolejne doświadczenie zawodowe.

Czy podczas porodu okazuje Pani emocje, czy raczej zachowuje Pani „kamienną twarz”?

Muszę być przede wszystkim miła dla kobiety, która rodzi, muszę emanować spokojem i ten spokój jej przekazywać. Natomiast w sytuacjach, gdy coś mniej typowego się dzieje, oprócz tego, że nie mogę stwarzać nerwowej atmosfery, muszę działać sprawnie, szybko, muszę wiedzieć, co robię i podejmować trafne decyzje. Nie mogę w takich chwilach okazywać tego, że się boję, muszę zachować “kamienną twarz”.

Czy dawniej łatwiej było zostać położną?

Na pewno było łatwiej. Było więcej tak zwanych punktów porodowych, gdzie pracowały położne, w szpitalach również było więcej sal porodowych, niestety teraz jest ich coraz mniej, co wiąże się z tym, że trudnej znaleźć pracę.

Ma Pani jakieś ważne rady dla przyszłych położnych?

Trzeba się ciągle uczyć, dokształcać. To jest zawód, który uczy pokory przez całe życie i nigdy nic nie wiemy na pewno, trzeba pewne rzeczy przewidywać, reagować na różne sytuacje. Trzeba pamiętać, że nigdy nic nie jest pewne.

Dziękuję za rozmowę.