Kasia.jpg
materiały prasowe dystrybutora

Przepiękna okolica, wspaniałe krajobrazy, cisza i spokój. Aż chce się powiedzieć: „Żyć nie umierać!”. Nic nie wskazywało na to, że któregoś dnia dojdzie do ogromnej tragedii, w której życie straci wielu ludzi…

,,Fala” to pierwszy w historii skandynawski film katastroficzny. Światowa premiera odbyła się 28 sierpnia 2015 roku, a do polskich kin trafił on 28 grudnia. Inspiracją do jego nakręcenia była katastrofa naturalna. W 1934 roku w gminie Sunmore część oderwanej góry wpadła do wody i tworząc wysoką falę zalała okolicę, powodując przy tym ogromne zniszczenia i straty.

Akcja filmu toczy się w jednym z malowniczych miasteczek Norwegii. Na początku poznajemy głównych bohaterów, czyli kochającą się rodzinę – Kristiana (Kristoffer Joner), Idun (Ane Dahl Torp) oraz ich dzieci: Sondre (Jonas Hoff Otebro) i Julię (Edith Haagenrud Sande). Przygotowują się do przeprowadzki, która ma zmienić ich życie na lepsze. Pewnego dnia Kristian, który jest jednym z geologów, odkrywa osunięcie fiordu w okolicy Akreset. Obawia się, że może to spowodować lawinę. Jego współpracownicy nie biorą tego poważnie, gdyż komputery już wiele razy wprowadzały ich w błąd. Jednak Kristian postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Niestety jest za późno, by cokolwiek zrobić, bowiem do katastrofy zostało już tylko 10 minut. Wtedy zaczyna się prawdziwa walka o przetrwanie.

Film w reżyserii Roara Uthauga od początku do końca trzyma oglądającego w napięciu. Dostarcza wielu wrażeń, emocji, ekscytacji. Wzrusza, uczy miłości i szacunku do drugiego człowieka. Ponadto relacje rodziny w filmie są bardzo naturalne, wiec łatwo utożsamić się z bohaterami.

Poziom gry aktorów jest naprawdę wysoki, choć większość z nich to amatorzy. Największe gratulacje należy złożyć Edith Haagennud-Sande, czyli filmowej Julii, która pomimo młodego wieku (9 lat) spisała się rewelacyjnie.

Efekty specjalne są bardzo oszczędne, ale dodają filmowi wiarygodności i realizmu. Muzyka Magnusa Beite kształtuje nastrój i tworzy wspaniałą atmosferę. Twórcom udaje się także ukazać prawdziwe piękno i potęgę natury, za co jestem im ogromnie wdzięczna. Jedynym minusem filmu jest bezsensowne przedłużanie niektórych scen, takich jak walka matki i syna o życie, czy ucieczka bohaterów w góry.

Produkcja ta bardzo dobrze odzwierciedliła tragedię, jaka wydarzyła się kilkadziesiąt lat temu w Norwegii. I choć film ten pozostawia pewien niedosyt, zdecydowanie jest wart polecenia.