team386673_960_720.jpg
pixabay.com/vait_mcright

„Oaza. Ruch Światło-Życie. Coś o tym słyszałem. Czekaj… To ci, co codziennie chodzą do kościoła? No tak… Ja się z nimi nie zadaję… Są jacyś dziwni… Inni niż ja…”

Żyjemy w kraju, który bez wahania można określić jako katolicki. Zdecydowana większość ludzi to osoby wierzące w Boga. Nikt nie jest z tego powodu prześladowany, jednak kiedy ktoś na pytanie: „Co robisz w piątek wieczorem?” usłyszy odpowiedź: ,,Idę do kościoła na Mszę Świętą i spotkanie oazowe”, z pewnością się zdziwi. To niby nic nadzwyczajnego,
a jednak może wzbudzić zastanowienie.

Należę do Ruchu Światło-Życie i uważam, że jest wiele rzeczy, które sprawiają, że różnimy się od reszty społeczeństwa, na przykład od koleżanek i kolegów w szkole. Jesteśmy inni, ale to wcale nie oznacza, że jesteśmy gorsi.

W szkole mojej koleżanki była taka sytuacja. Pewien chłopak (oazowicz) szedł korytarzem trzymając w ręce Pismo Święte. Reakcja ludzi była spodziewana i natychmiastowa. Zaciekawienie i zdziwienie, tak jakby nigdy w życiu nie widzieli Biblii. Czy był on przez to inny? Oczywiście, że tak. Jest to raczej niecodzienny widok. Czy był gorszy? Oczywiście, że nie.

Pytaniem zadawanym najczęściej w czerwcu przez kolegów i koleżanki jest: „Co będziesz robił na wakacjach?”. Wszyscy z rozmarzeniem odpowiadają „Wreszcie się wyśpię”. A ja im na to, że nadal będę wstawała o 7:00 rano. Pytają „Jak to? Dlaczego? Po co?” Odpowiadam: „Jadę na oazę. Rekolekcje wakacyjne. Tam dzień zaczyna się pobudką o 7:00”. Widzę niezrozumienie na ich twarzach, ale i politowanie. Nie rozumiem tylko, dlaczego mi współczują. To wcale nie jest takie trudne. Kiedy nie robisz tego sam i tylko dla siebie z czasem zaczyna ci to sprawiać  przyjemność. Czy jestem przez to inna? Tak, bo oni będą spać do południa,
a ja już od 7:00 będę na nogach. Czy jestem przez to gorsza? Według nich może i tak, według mnie, absolutnie nie.

Rekolekcje wakacyjne. Wszystkich zaskakuje, zadziwia, a może i trochę przeraża fakt, że tam codziennie jesteśmy na Mszy Świętej. Uwierzcie mi, że to nie jest takie straszne, jak się może wydawać. Słyszałam od wielu osób, że nie lubią chodzić do kościoła, bo jest tam po prostu nudno. Na oazie można się bardzo dużo dowiedzieć o odpowiednim przeżywaniu Mszy Świętej. Wiemy, co, kiedy i jak mamy mówić, co znaczą różne postawy i gesty. Później na Eucharystii mamy „lekcję praktyczną”. Dla nas – oazowiczów – Msza nie jest nudna. Czy jesteśmy przez to inni? Tak. Czy gorsi? Zdecydowanie nie.

Każdy ma jakiś swój codzienny rytuał. Na przykład ktoś codziennie ćwiczy, czyta, pisze, rozmawia z kimś lub tak, jak ja i inni oazowicze, robi „Namiot Spotkania”. Pomyślicie: ,,No spoko, a co to w ogóle jest?” „Namiot Spotkania” to modlitwa, spotkanie ze Słowem Bożym. Codziennie przez minimum 15 minut rozważamy jakiś konkretny fragment z Pisma Świętego. Najczęściej jest to Ewangelia z danego dnia. Nie powiem, trudno jest to robić codziennie. Zawsze jakoś tak się dzieje, że akurat na to brakuje nam czasu. Z czasem jednak się przyzwyczajamy i nie sprawia nam już trudności. Wręcz przeciwnie. Daje dużo radości. Czy jesteśmy inni, przez to, że robimy „Namiot Spotkania”? Tak, bo nie każdy codziennie czyta Pismo Święte i jeszcze zastanawia się nad tym, co przeczytał. Czy jesteśmy przez to gorsi? Nie.

Pod wieloma względami różnimy się od innych. Dla nas pójście do kościoła cztery razy
w tygodniu nie jest czymś trudnym i niemożliwym. Jest natomiast jedna podstawowa różnica. My pogłębiamy przeżywanie praktyk religijnych, bo chcemy, a nie musimy. Jesteśmy inni, ale nie gorsi.