ianmckellengandalfhobbitbilbofreeman.jpg
fot. materiały prasowe dystrybutora

Po 9 latach Peter Jackson, twórca legendarnej trylogii powrócił, aby opowiedzieć nam nową historię ze świata J. R. R. Tolkiena. To ekranizacja „wstępu” do „Władcy pierścieni”, książki „Hobbit, czyli tam i z powrotem”.

Film „Hobbit: Niezwykła podróż” to opowieść hobbita z Bag End, Bilba Bagginsa, który choć niechętnie, wyrusza wraz z czarodziejem Gandalfem oraz trzynastoma krasnoludami na nadzwyczajną i niebezpieczną wyprawę. Celem kompanii jest odzyskanie Samotnej Góry, dawniej będącej ojczyzną i chlubą krasnoludów, która została im odebrana i spustoszona przez smoka Smauga, zmuszając ród do tułaczki.

Można by pomyśleć, że Peter Jackson, tworząc z trzystustronicowej opowieści trylogię, w której każda część trwa po trzy godziny, urządził sobie z twórczości pisarza „kopalnię złota”. Reżyser pozwolił sobie również na dorzucenie czegoś od siebie. Dodał nowe postacie i „dokleił” do fabuły kilka wydarzeń, nieopisanych w książce. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, film nie jest nieustannym oczekiwaniem na nadejście akcji. Dzieje się dużo, a fabuła nie jest „laniem wody”, choć w finale okazuje się, że bohaterowie są dopiero w połowie drogi do celu, to po tylu przygodach, które przeżyli, wydaje nam się, że powinni być już pod górą.

Jednocześnie scenarzysta nie pozwala na “suchą” akcję, w czasie oglądania uśmiechniemy się wiele razy. Dzięki grze aktorskiej możemy naprawdę poczuć historię. Martin Freeman bardzo dobrze pasuje do roli wygodnego, pedantycznego Pana Bagginsa, ale aktor potrafi również pokazać stopniową przemianę hobbita i rodzącą się w nim odwagę. Ian McKellen wcielający się w Gandalfa Szarego, pozornie przemądrzałego czarodzieja, w rzeczywistości wspaniałego druha, świetnie sprawdza się w swojej roli.

Grafika komputerowa w połączeniu z nowozelandzkimi krajobrazami tworzą razem coś niebywałego dla oka. Może nam się wydawać, że jesteśmy w prawdziwym, pełnym magicznych postaci świecie. Howard Shore przygotował coś równie wspaniałego dla ucha. Muzyka filmowa, może wprowadzić w błogie rozmarzenie lub przy wesołej rytmicznej melodii w bardzo dobry nastrój, ale również za jej pośrednictwem odczujemy w większym stopniu dramatyczność scen.

Pomimo tego, że film „Hobbit: Niezwykła podróż” jest nieco różny od książki, odnajdujemy w nim niebanalnie opowiedzianą historię, która wciąga i nie pozwala oderwać wzroku. To pełna odwagi, honoru i magii ekranizacja, na której nikt nie powinien się zawieść.