„Skyrim” to świetna gra rpg’owo-przygodowa, określana jako najlepszy sandbox wszechczasów. Jednak po rozpoczęciu gry spotyka nas pierwszy zgrzyt, widzimy bardzo powszechny motyw w produkcjach od amerykańskiego studia Bethesda, czyli budzimy się w nieznanej krainie jako więzień. Sam kraj jest mroźny, górzysty i nieprzyjemny dla ras innych niż „Nord”, w szczególności nie lubi się tu „Kahljitów” oraz „Argonian”, te rasy wykorzystywane są masowo do niewolniczej pracy. Wątkiem głównym nie musimy się frasować, aż do momentu, w którym ludzie kluczowi w zadaniach pobocznych przypomną nam, że „mamy coś do wykonania”. Same zadania poboczne to około dwieście godzin rozgrywki.
Wraz z ucieczką z rąk cesarskiego kata dostajemy do dyspozycji czterdzieści kilometrów kwadratowych odsłoniętego świata, eksploracja terenu jest tak relaksująca, łatwa i przyjemna, że można spędzić na niej do czterech godzin, nie odczuwając upływu czasu. Gra nie cierpi na problem występujący na przykład w „Wiedźminie III: Dziki Gon”, co mówiąc w dużym uproszczeniu, znaczy, że się nie nudzi i nie jest męcząca po godzinie rozgrywki. Do każdego z miejsc przypisana jest osobna historia tworzona jakby innym piórem, co pozwala na zachowanie świeżości w grze. Krajobrazy „Skyrim” składają się głównie z gór i starożytnych budowli. Gra jest wciągająca i wywołuje niesamowite uczucie immersji.
Skyrim to miejsce zamieszkania „Nordów”, pobożnych tradycjonalistów, którzy boją się zmian, przez co rodzi się konflikt na tle religijno-politycznym. Cesarscy (partia liberalna) zakazują wyznawania wiary w Talosa z racji tego, że był tylko człowiekiem. Możemy przyłączyć się do rebelii lub ją zwalczać. Poza wątkiem politycznym mamy wiele innych ścieżek pobocznych, np.: „Gildia Złodziei”, „Akademia Magów w Zimowej Twierdzy” czy „Mroczne Bractwo”.
Grafika nie ucierpiała bardzo, a nawet jeśli ktoś ma obsesję na punkcie ustawień graficznych, to pomaga tu scena moderska, która zadbała o dostęp do grafiki 2k oraz 4k. Miasta, lochy oraz reszta lokacji prezentują się wspaniale.
Mechanika walki, choć jest w porządku, momentami może wydać się nużąca. Balans to definitywnie słaba strona tej gry, bo jedynym słusznym wyjściem jest granie „Roug’em’’, czyli złodziejaszkiem, co na początku może przysporzyć kłopotu, ale jest niesamowicie opłacalne w późniejszych momentach.
Gra otrzymywała wiele pozytywnych recenzji, np: Gram.pl „TES V klasą samą w sobie”, Gry-online „10/10, wybitna!”. Szczególnie dobrze została przyjęta właśnie w Polsce. Gra broni się samą przyjemnością z rozgrywki, jedynym w swoim rodzaju klimatem. Powinna znaleźć się na półce każdego gracza „high-fantasy”.