Jest mgliste popołudnie 27 stycznia 2018 r. Na boisku jednej z miechowickich szkół stoją skrzynie na amunicję oraz leżą worki z piaskiem. Między nimi przechadzają się żołnierze Volksturmu i Wermachtu. Nagle słychać charakterystyczny dźwięk syreny przeciwlotniczej połączony z rykiem silników sowieckich bombowców. Słychać niemiecką komendę „Padnij!”
Stojące w pobliżu działo przeciwlotnicze zaczyna pruć pociskami w niebo. Wszystko, jakby działo się naprawdę – ale tylko rekonstrukcja wydarzeń.
Dokładnie 73 lata temu Rosjanie zaatakowali i zdobyli Miechowice. Od 25 do 27 stycznia 1945 r. trwały zacięte walki. W ciągu tych trzech dni Miechowice przechodziły z rąk do rąk. Rosjanie zdobywali Miechowice, a następnie niemiecki Volkssturm kontratakował i je odbijał.
W efekcie finalnym Rosjanie zrabowali miasto, spalili pałac miechowicki. Śmierć poniosło ok. 400 cywilów, głównie w egzekucjach. W jednej z nich zastrzelono ks. Jana Frenzla.
Sama rekonstrukcja dzieliła się na trzy części, jakby akty. Każdy z nich kończył się tragicznym wydarzeniem. Pierwszy kończył się udokumentowaną pierwszą egzekucją sześciu miechowiczan, drugi zastrzeleniem księdza, a trzeci śmiercią radzieckiego majora, próbującego zapobiegać rabunkom i gwałtom.
W pokazie uczestniczyło aż 17 grup rekonstrukcyjnych z Czech, Słowacji i Polski. Same grupy były bardzo dobrze umundurowane i uzbrojone. Miałem okazję oglądnąć z bliska wyrzutnię Panzerschreck, którą znałem tylko ze zdjęć.
Uważam, że to była najlepsza rekonstrukcja bitwy z okresu II wojny światowej, której byłem świadkiem. Ponad godzinny pokaz po prostu sprawił, że stałem jak wmurowany. Tragiczne i drastyczne sceny wywoływały łzy w moich oczach. Pokaz był bardzo realistyczny i czasami wydawało mi się, że uczestniczę w przedstawianych wydarzeniach.
Aktorzy – pasjonaci historii zostali nagrodzeni gromkimi brawami.
Komentarze ( )