Burza, to jedna z propozycji Wrocławskiego teatru. Przedstawienie w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego oparte na sztuce Williama Shakespeare’a czaruje widzów od początku 2015 roku. Z pewnością jest to nietypowa sztuka, autor pozwolił sobie na luźną interpretację oryginalnego tekstu, dodając wiele własnych przemyśleń, postaci, dialogów.
Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy jest oczywiście scenografia. W przypadku burzy jest ona mroczna, złowieszcza, mrok przeplata się ze światłem błyskawic, a tło w oddali faluje dodając większego dramatyzmu. Autorami tych nadających klimatu grozy zabiegów są Aleksandra Wasilkowska i Robert Mleczko.
Gra aktorska rozgrywa się na kilku płaszczyznach. Historia główna przeplata się z tym co dzieje się “za sceną” oraz w pewien sposób wyśmiewa zawód aktora. Aktorów oglądamy na scenie i na ekranie, na którym wyświetlana jest relacja-komentarz zza kulis.
Na deskach teatru Polskiego w męskiej roli Prospera możemy zobaczyć niesamowitą Ewę Skibińską, bladą, łysą ale w dalszym ciągu bardzo kobiecą. Nie jest to jedyna zamiana męskich bohaterów, kobietami. Garbaczewski celowo zastosował ten zabieg żeby zwrócić uwagę na relację matka-córka oraz kobiecego pojednania, wyciszenia rywalizacji i łagodnego zrozumienia.
Reżyser bawi się konwencjami, do Szekspirowskiej sceny miłosnej zaprasza cygańską kapelę, pozwala jednemu z aktorów na westchnienie: “Ale bym sobie zagrał Prospera”, jest też cała masa odnośników do współczesności, telefon z żądaniem okupu, obraźliwe komentarze Kalibana wymierzone w kierunku Prospery: “A żeby cię Zanussi zaprosił na casting.”
Co tu więcej mówić. To trzeba po prostu zobaczyć. Czy jest się miłośnikiem Shakespeare’a czy nie. Tylko w taki sposób jest się w stanie określić czy podobają nam się nowe rozwiązanie, pogmatwane, które nieraz sami musimy sobie w głowie poukładać, odszukać lub też dopisać ich sens.
„[…] Teatr jest tym, co dzieje się w miejscu, w którym znajdują się jednocześnie aktor i widz. Spotykają się oni bowiem za pośrednictwem konkretnego miejsca i nie jest to jedynie abstrakcyjne spotkanie dwóch rodzajów ludzi – tych, nazywanych aktorami, i tych, nazywanych widzami. Uważam, że na treść takiego spotkania i charakter wzajemnych relacji w znacznym stopniu wpływa miejsce. W każdym razie nie ulega wątpliwości, iż to, co stanowi treść i sens społecznego działania określanego mianem „teatru”, tworzone jest nie tylko przez ludzi teatru, ale także przez widzów. Bez publiczności teatr nie będzie istniał”. (fragment książki “Czym jest teatr”)
Komentarze ( )