Marek Panek – z zawodu mechanik-pneumatyk – jest pasjonatem antyków i staroci. Zgodził się opowiedzieć o swoim hobby.
Zaczynimy od początku. Jak zaczęła się Pana przygoda z kolekcjonerstwem?
To nasza rodzinna „przypadłość”. Mój tata zbierał poroża, dziadek kochał gromadzić kamienie. Mnie antykami zaraził wujek.
Jaka była Pana pierwsza kolekcja?
Na początku były… znaczki. Najpierw odklejałem je z listów i paczek, po jakimś czasie zapisałem do związku filatelistycznego. W okresie dorastania moimi głównym zainteresowaniem stały się ryby. Do kolekcjonowania wróciłem w dorosłości, teraz interesują mnie głownie meble i zegary.
Co jest w nich takiego niezwykłego?
Są dużo lepiej wykonane od współczesnych. Mają swój wyjątkowy urok. Poza tym mam do nich sentyment, ponieważ mój dziadek był stolarzem.
Czy daje to panu poczucie jedności z przodkami?
Tak, to jest powód takiego zainteresowania. Te przedmioty to świadkowie osobistych historii.
Czy jest jakaś ciemna strona takiego zainteresowania?
Owszem i ma swoją nazwę – „przydasie”. Człowiek czasem zobaczy jakąś rzecz i powie sobie: „ładne! przyda się”, w taki sposób można „zarosnąć” po uszy tymi „przydasiami”. Ze mną na szczęcie nie jest jeszcze tak źle.
Życzę spełnienia marzeń związanych z tą pasją.
Kiedy już ma się jakiś przedmiot nie daje on największej frajdy – najlepsze jest szukanie.
Bardzo dziękuję za rozmowę!
Wywiad autoryzowany.
Komentarze ( )