pexelsphoto196653large.jpeg
pixabay.com/ Pexels

„Jesteś ładna, ale nie masz markowych butów, więc nic z twojej urody”, „ej Kaśka, widziałaś jej buty, to jakaś podróba air force, masakra”, „OMG, gdzie ona się ubiera, co to za szmaty są” – zbyt często spotykam się z tymi stwierdzeniami, żeby nie podjąć tego tematu.

Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze, jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze. Idę przez miasto, park, szkołę, galerie handlową, czy jakiekolwiek inne miejsce publiczne, widzę ogrom ludzi, ale większość z nich nie widzi mnie, tylko mój telefon, buty czy inną część garderoby. Niestety, nastały czasy, kiedy jeśli nie masz „najek”, czy „ajfona” sorry, ale jesteś nikim. W towarzystwie, jeśli chcesz się liczyć, to musisz mieć markowe rzeczy, bo jak to można nie mieć. Pomyśleć by można, że najgorzej będzie w gimnazjum, podobno najgłupszy wiek itd. Niestety, muszę państwa zawieść, jak to mówią, „człowiek może wyjść z gimbazy, ale gimbaza z człowieka nigdy”. Coraz szersza grupa wiekowa patrzy na twoją „cegiełkę” i myśli „omg, gdzie ona to wytrzasnęła, dostała po babci w spadku?”, co z tego, że twój telefon jest w sumie całkiem nowy, przecież nie jest „ajfonem”. Buty z jakiegoś zwykłego sklepu, inne niż noszą wszyscy „o boszee, co to jest?”. Co z tego, że każda z tych Karynek nosi takie same buty, co reszta, co z tego, że połowie pewnie nawet się nie podobają, przecież są modne, muszą je mieć, muszą mieć „szacun na dzielni”.

To w sumie przykre, że pieniądze dla tak wielu ludzi są numerem jeden. Przykre jest, że w naszych czasach, żeby spaść na „margines” wystarczy nie mieć markowych ciuchów, czy sprzętów. No i jeszcze przykre jest to, że oryginalność to coś nie do pojęcia. A Ty, czy musisz wyglądać jak wszyscy?