Bycie autorytetem to wielka odpowiedzialność – za słowa, czyny i sposób bycia. Jak to jest być autorytetem dla tak licznej grupy wykształconych i pełnych ambicji ludzi, którzy wkraczają i poznają tajniki dorosłego życia?
Co to tak w ogóle znaczy być autorytetem? To bycie taką osobą, od której tryska zaufaniem i wie co mówi, co robi. Wierzymy, że to, czym się dzieli jest mądre i zgodne z prawdą. Chcemy słuchać takiej osoby, darzymy ją szacunkiem, a sami chcielibyśmy być chociaż trochę tacy jak ona. Można by więc powiedzieć, że traktujemy ją jak wzór albo jak tego, który wskazuje, ku czemu warto dążyć i w jaki sposób kształtować siebie samego.
Człowiek, który staje się autorytetem nie ma lekko. Musi na co dzień brać pod uwagę to, ile osób na nim polega, dla jak wielu stanowi punkt odniesienia, ilu ludzi z zaufaniem uzna jego wybory i decyzje za słuszne i podąży w podobnym kierunku. Coś w rodzaju pieczęci, która nakłada na niego swego rodzaju obowiązek, poczucie, że nie można zawieść.
Z przykrością obserwuje, że w naszym nadpsutym XXI wieku moi znajomi nie mają autorytetów. Pokolenie wychowane na japońskich bajkach, technologii i pierdołach, które wmawiają nam jak żyć, a przede wszystkim “lepiej”. Ot co! Na naszym etapie – odkrywania świata – autorytetami bywają wirtualne postacie z filmów, gier albo piosenkarze. Tylko tu trzeba postawić jedno z podstawowych pytań: Czy oni nam poświęcają tyle czasu? Nie znają Nas, a co za tym idzie – Czy rzeczywiście zasługują na nasz szacunek i mogą być dla nas wzorem? Rozumiem imponowanie urodą, charakterem, sposobem bycia, sławą, bogactwem czy pewnością siebie. Ale zastanówmy się, czy przypadkiem nie warto mieć swój autorytet nieco bliżej? Wśród znajomych, bliskich, kochających nas i myślących o nas. A czy Ty, Młody Człowieku, czy Ty masz swój autorytet?
Komentarze ( )